Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co czuje glina, gdy umiera kolega?

Andrzej Plęs
Robert Żurek i Przemysław Sejmicki, odtwórcy głównych ról w spektaklu "Fabryka" w Teatrze im. Ludwika Solskiego w Tarnowie.
Robert Żurek i Przemysław Sejmicki, odtwórcy głównych ról w spektaklu "Fabryka" w Teatrze im. Ludwika Solskiego w Tarnowie. FOT. ARCHIWUM
Z rany postrzałowej w głowie bulgotała krew. Kumpel umierał na jego oczach. - Co zrobiłem nie tak - Marcin Skóra zastanawia się do dziś. Silne przeżycie sprawiło, że napisał sztukę teatralną.

Teraz na "Fabrykę" do Teatru im. Ludwika Solskiego w Tarnowie walą takie tłumy, że brakuje biletów.

Komisarz Marcin Skóra żałuje, że nie oddał tekstu pod pseudonimem. I zły jest trochę na widzów, krytyków i publiczność, że walą tłumnie na "Fabrykę" (w slangu branżowym - komenda policji), bo napisana została przez naczelnika Sekcji Kryminalnej Komendy Miejskiej Policji w Tarnowie. Jak się domyśla, większość przyszła zobaczyć, co też "pies" napisał "o psach". I jaki z gliny może być dramaturg. A on wolałby, żeby widz skupiał się na tym, co dzieje się na scenie. Chłonął mięsiste od żargonu policyjnego dialogi i czytał grę aktorką.

- Czy policjant nie może mieć innych zainteresowań poza ściganiem bandziorów? - mówi przez zęby. - W maju jadę na wyprawę w Himalaje, kolekcjonuję filmy i regularnie jeżdżę na mecze krakowskiej "Wisły". Z szalikiem "Wisły".

Trauma w życiu

Do tego tekstu dojrzewał w przepełnionych tytoniowym dymem piwnicach tarnowskiej komendy. Dojrzewał od tamtych wydarzeń sprzed dziewięciu lat, kiedy na rękach umarł mu kolega po fachu, policjant. Który chwilę wcześniej strzelił sobie w łeb ze służbowego pistoletu. A kilka dni wcześniej z tej samej broni zastrzelił własną siostrę i szwagra. Dla pieniędzy.

Skóra opowiada: - Była niedziela, siedziałem na dyżurze, nikt u nas tego nie lubi, bo nuda. Przyszedł Grzegorz, kolega po fachu z dawnych lat. Powiedział, że chce zgłosić zaginięcie siostry i szwagra, i że chce pomóc. Był "pod wpływem" i miał przy sobie pistolet. A mieć nie powinien, bo był na urlopie. To był pierwszy czerwony sygnał.

Skóra zaczął poszukiwania i szybko zaczęło wychodzić, że kolega kłamał w wielu drobiazgach. Komisarz pojechał do mieszkania zaginionych i zobaczył pakunki przygotowane do przeprowadzki. Bo małżeństwo właśnie chciało kupować mieszkanie. W pewnym momencie zadzwonił anonimowo świadek, który w Polesiu Machowskim zobaczył matiza zaginionych.

- Pojechało nas kilkunastu - opowiada komisarz. - Zdziwiliśmy się, kiedy na progu starego domu w Polesiu przywitał nas Grzegorz. On też był zdziwiony, gdy nas zobaczył.

Okazało się, że właścicielką tej rozpadającej się chałupy jest jego babka.

- Chodziłem z nim po tej posesji, punktowałem go, bo nos mi mówił, że jest w to zamieszany - relacjonuje Skóra. - Na podwórku być świeżo wykopany dół, wypełniony wapnem. Kolejny dzwonek alarmowy. Powiedziałem do niego, że pojedziemy "na fabrykę" i pogadamy, a reszta tutaj będzie szukać.
Grzegorz zapalił papierosa, powiedział, że jeszcze tylko weźmie ze swojego auta mentosa i mogą jechać. Schylił się do wnętrza pojazdu, wyciągnął pistolet przyłożył do skroni i strzelił.

- Widziałem, jak powietrze z krwią bulgocze mu w ranie w głowie, próbowałem go reanimować - opowiada Skóra. - Do dziś się zastanawiam, co zrobiłem nie tak. Może za mocno go "przyciskałem", może powinienem go najpierw skuć… Ciągle mam ten obraz w oczach. Widzę, gdzie leżała broń, że jedną powiekę miał uchyloną, głowę przestrzeloną na wylot…
[obrazek2] Przemysław Tejkowski, dyrektor Teatru im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie:

Tekst bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, bardzo dobry był sceniczny art w wykonaniu aktorów. Znając profesję autora, oczekiwano jakiejś branżowej brutalności, tymczasem otrzymaliśmy kreacje sceniczne z bardzo silnie zaznaczoną witalnością bohatera. (fot. FOT. ARCHIWUM)Chwilę później w chałupie znaleziono zwłoki siostry i jej męża. Postrzelane. W służbowej szafce zabójcy - część zrabowanej zabitym gotówki. I pomyśleć, że na drugi dzień po morderstwie zabójca miał gościć siostrę i szwagra na chrzcinach własnej córki. A jedno z nich miało być chrzestnym.

- Skrzywdził wszystkich, swoją rodzinę, swoją córkę i swoje środowisko zawodowe - mówi Skóra. - Do dziś mi go żal.

Trauma na scenie

Skóra od zawsze duchem mieszkał w teatrze. Gdyby nie teatr parę razy wyrzuciliby go dyscyplinarnie z technikum gastronomicznego. W technikum założył kółko teatralne i w kółku dawał upust emocjom. Szkołę skończył (bez dyscyplinarki), pasja teatralna mu nie minęła. "U Solskiego" w Tarnowie jest stałym bywalcem, bywa nawet na próbach.

Po latach tamte traumatyczne wydarzenia przelał na papier. To miał być tekst o glinach. O świecie, w którym żyją, o rzeczywistości, która nigdy nie jest ani czarna, ani biała, ani szara. Kolorowa jest.

Glina też nie jest ani dobry, ani zły. Też ma swoją rodzinę, pasje, też go boli i potrafi się cieszyć. Skóra chciał pokazać na scenie glinę prawdziwego, a nie takiego papierowego, jak w hollywoodzkich filmach. Chciał też pokazać siebie.
"Fabryka" to gra psychologiczna między policjantem - łapsem, a policjantem zabójcą.

Łapsa, czyli komisarza Marka Sakłaka w spektaklu gra aktor Rober Żurek.
- Mówią mi, że w Żurku za dużo jest Skóry - przytacza jedną z opinii.

Pies, jakich mało

W Tarnowie uchodzi za glinę niekonwencjonalnego. Wrażliwiec to on może jest na sztukę, ale na polu zawodowym łapie trop i nie puszcza. Jak w przypadku porwanej dwunastolatki. Pół Polski szukało dziecka, znalazł on. I to jak znalazł…

- Dziewczynka nigdy nie sprawiała kłopotów wychowawczych, a więc to nie mogła być ucieczka - poczuł trop. - Poprosiłem, żeby mi zbilingowano jej telefon. Coś mi nie dawało spokoju. Zacząłem wydzwaniać ze swojego prywatnego telefonu pod numer ostatniego połączenia z bilingu. Z kilkadziesiąt razy, do nocy, tak się "nakręciłem". I nic. Rano zacząłem od początku.

Odebrał mężczyzna. Komisarz nie dał się zaskoczyć, naprędce wymyślił, że jest kurierem firmy kurierskiej. Trzymał gościa na linii tak długo, aż tamten dał się przekonać i podał adres. Gdzieś w Raszynie pod Warszawą. Żeby mu dostarczyć paczkę.

- Wiedziałem, że było mało czasu. Zadzwoniłem do policjantów z Wołomina, bo im podlegał Raszyn - opowiada. - Oni powiedzieli, że nie mają podstaw i bez dokumentów nie wejdą do tego mieszkania.

Wrócił na komendę, wysłał faks z poleceniem wejścia. Ryzykował na całego, bo tylko nos podpowiadał mu, że ten gość z drugiej strony słuchawki maczał palce w zniknięciu dziewczynki. Z faksem od Skóry w ręku chłopcy z Wołomina weszli do mieszkania w Raszynie. Na miejscu znaleźli dwunastolatkę. Przerażoną, skatowaną i wielokrotnie zgwałconą. Naskórek wokół ust miała pozrywany od "całowania" przez pedofila. Tego bydlaka też znaleźli na miejscu.

- Całą noc z nim siedziałem, na końcu zapytałem, co chciał z tym dzieckiem zrobić - wspomina. - Odpowiedział, że nie wie. Dostał osiem lat.

Od dziewczynki do dziś dostaje kartki z życzeniami.

Pomogła pasja teatralna? Mówi, że nie przy tej sprawie, choć może trochę… Bo myślał niekonwencjonalne. Nie jak glina, ale jak zwykły Kowalski.

Przy innej sprawie teatr pomógł bardzo. Kiedy po ulicach Tarnowa zaczęła szaleć szajka napadająca na kobiety. Podbiegali, wyrywali torebkę, czasem utłukli i znikali. Ludzie - widma, nieuchwytni. To Skóra przebrał kilku podwładnych za staruszki, skorzystał z teatralnej garderoby i charakteryzatorni. Puścił "policyjne staruszki" na spacer.

- Tak im się spodobało, że wychodzili godzinę przed czasem - wspomina z uśmiechem.

Jeden z oprychów trafił na "policyjną staruszkę", został rzucony na ziemie i skuty. Wkrótce cała szajka trafiła do pudła.

Tym razem będzie fikcja

Skóra nie tylko jest gliną i dramaturgiem, ale trochę… aktorem. Przed kilku miesiącami na święto policji zaprosił do Tarnowa Marcina Dorocińskiego i Michała Kulę. Obaj to gliny z "Pitbulla". W trójkę odegrali tekst Skóry "z życia policji". On sam robił na scenie za bandytę. Cały tekst na podstawie autentycznych wydarzeń z garnizonu tarnowskiego.

- Nawet zachowałem, choć lekko "przekręcone" nazwiska policjantów i prokuratorów - Skóra lubi prowokować. - Na szczęście mam szefa odpornego na te moje głupoty.

Sukces dramaturgiczny nie zawrócił mu w głowie. W "lochach" powstaje kolejny tekst. Oczywiście, o policji. Tym razem niemal wszystko w nim będzie fikcją. Poza epilogiem, wziętym z życia autora. Przed ponad 20 laty milicjant próbował Skórę - opozycjonistę skłonić do współpracy z "organami". Dziś ten człowiek jest podwładnym komisarza Skóry.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24