Sytuacji nie ułatwia powrót zimy w en rejon Polski i Ukrainy. Nocą temperatury spadają do około -10 stopni Celsjusza, pada śnieg. Stojącym w kolejce Ukraińcom kończy się paliwo w samochodach. Część z nich je porzuca i w stronę granicy kieruje się pieszo. Często z małymi dziećmi.
- Uchodźcy są zmarznięci i przemęczeni. Potrzebna jest natychmiastowa pomoc, ale po stronie ukraińskiej. Niezbędne są koce, koce termiczne, latarki, ogrzewacze chemiczne i oczywiście prowiant – mówi Bogusław Kochanowicz, wójt gminy Czarna, który dostarcza pomoc na granicę.
Po polskiej stronie granicy miejscowi wolontariusze m.in. druhowie z jednostek Ochotniczych Straży Pożarnych, mieszkańcy z regionu i z różnych części Polski uruchomili punkt pomocy. Można się tam ogrzać, zjeść posiłek i wyposażyć w suchy prowiant na dalszą podróż. Podobnie jak w poprzednich dniach, na większość uchodźców czekają ich rodziny i znajomi przebywający w Polsce. Koczują w samochodach
- To, co przeżywamy to koszmar. Najpierw wybuchy… odgłosy strzałów…. Nie chcę tego wspominać. Uciekamy ze Lwowa. Nasi mężowie zostali. Dlaczego? Pan dobrze wie, dlaczego. By dostać się do granicy, w kolejce spędziłyśmy dwa dni – mówi Sofia. Jedziemy pod Warszawę do znajomych, którzy zaoferowali nam dach nad głową. Tu ich jeszcze nie ma. Dopiero po nas wyjechali. Spędzimy na zimnie kolejne godziny.
Oferujemy kobietom podwiezienie do Ustrzyk Dolnych, by godziny oczekiwania spędziły w restauracji. Odmawiają. Obawiają się, że za zbyt długie przesiadywanie zostaną wyproszone z lokalu, a pieniędzy na wielkie zakupy nie mają. Wolą zostać na granicy. O pomoc poprosiliśmy funkcjonariusza Policji. Kobiety zostały umieszczone w prowizorycznym namiocie, gdzie spędzą czas w oczekiwaniu na znajomych.
W wielu miejscowościach uruchomiono punkt, gdzie można przekazywać potrzebne uchodźcom rzeczy. Te, w zależności od potrzeb, są dostarczane na granicę i do punktów recepcyjnych na terenie powiatu bieszczadzkiego. Niestety ze względu na brak paliwa, na stacjach benzynowych, transport jest utrudniony.
- Paliwo do samochodu musiałem pożyczyć od rolników. Spuścili je z ciągników. Nie było wyjścia. Musiałem jechać z pomocą - mówi Bogusław Kochanowicz. Oddam im, jak pojawi się na stacjach. Trzeba temu jakoś zaradzić. Dodaje że brakuje też paliwa do agregatów.
Pomoc, nie tylko materialną, oferują mieszkańcy Bieszczad. Niektórzy, tak jak Róża i Krzysztof Franczakowie z Czarnej Górnej, postanowili, że przyjmą pod swój dach uchodźców.
- Mamy wolny pokój po córce. Została oddelegowana do pomocy na przejściu w Medyce. Możemy przyjąć pięć osób. Podzielimy się ciepłym kątem i jedzeniem. Co przyniesie przyszłość, nie wiemy. Ale taką podjęliśmy decyzję.
W Bieszczadach, pomimo względnego spokoju, wyczuwa się napięcie. Brak paliwa na stacjach, puste bankomaty i słyszalne, szczególnie nocą odgłosy toczącej się tuż obok wojny, sprawiają, że nikt nie czuje się komfortowo.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?