Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Coraz więcej nielegalnych imigrantów

DARIUSZ DELMANOWICZ
Strażnicy muszą nieustannie obserwować pas graniczny
Strażnicy muszą nieustannie obserwować pas graniczny DARIUSZ DELMANOWICZ
Za pomoc w nielegalnym przekroczeniu granicy imigranci płacą grupom przestępczym od kilku do kilkunastu tysięcy dolarów. Ich wędrówka do lepszego świata na Zachód przeważnie kończy się tuż po przekroczeniu granicy z Polską. Tutaj wpadają w ręce Straży Granicznej.

Scenariusz najczęściej jest taki sam. Oto jedna ze strażnic Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej dostaje wiadomość od ukraińskich strażników, że na pasie granicznym zauważono ślady obuwia lub odkryto podkop pod ,,sistemą" - elektromagnetyczną siatką reagująca na dotknięcie i automatycznie uruchamiająca alarm.
Polscy strażnicy błyskawicznie przystępują wtedy do poszukiwania nieproszonych gości. Przeważnie w niewielkiej odległości od granicy zatrzymują ich. Najczęściej są zabłoceni od stóp do głów, wyczerpani długą wędrówką i w panicznym strachu. Sporadycznie mają przy sobie jakieś dokumenty i pieniądze.
- Od początku tego roku zatrzymaliśmy już ponad 200 nielegalnych imigrantów. Dominowały kilku- i kilkunastoosobowe grupy - mówi major Zdzisław Michalik z Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej. - Przeważali obywatele Wietnamu, Turcji i Pakistanu.

Z ,,dziupli" do śmieciarki

Coraz lepsze jest zabezpieczenie polskich granic, czego dowodem są coraz częściej zatrzymywane grupy uchodźców. To również skutek lepszego wyposażenia technicznego. Podkarpackie strażnice dysponują nowoczesnymi samochodami terenowymi, motocyklami i tzw. wszędołazami. Graniczne odcinki monitorowane są z lądu i powietrza przy wykorzystaniu noktowizorów, a także kamer termowizyjnych.

Największe z tegorocznych nielegalnych przekroczeń granicy miało miejsce w pierwszych dniach stycznia w okolicach Kalnikowa. W ręce funkcjonariuszy w zielonych beretach wpadło 18 Wietnamczyków.
Największy sukces osiągnęli 3 lata temu. W 1999 roku, wspólnie z funkcjonariuszami nie istniejącego już Biura ds. Zwalczania Przestępczości Zorganizowanej Komendy Głównej Policji, przeprowadzili działania pod kryptonimem ,,Widnokrąg". Zatrzymali wtedy 18 osób zamieszanych w przemyt ludzi, w tym kilku obcokrajowców. Grupa ta działała od 1997 r. W Lutowiskach pojawił się jeden z jej członków, zorganizował w Bieszczadach siatkę osób pomagających w przerzucie imigrantów. Jak wykazało śledztwo, do granicy polsko-ukraińskiej cudzoziemców doprowadzali przewodnicy działający na zlecenie gangu. Z Ukrainy do Polski imigranci przechodzili lasami. Tam czekali na nich polscy kurierzy i doprowadzali do pojazdów, którymi byli rozwożeni do tzw. dziupli, czyli kryjówek w stodołach i innych zabudowaniach w Korczynie i Haczowie. Po kilku dniach wieziono obcokrajowców do zachodniej granicy. Najbiedniejszych transportowano w śmieciarkach. Zamożniejszym zapewniano luksusowe samochody.

Kokosy za przerzut

W maju nauczycielami funkcjonariuszy Straży Granicznej w tropieniu przestępczych śladów byli Indianie z Arizony. Jasson Garcia, David Scout i Bryan Nez pokazywali strażnikom jak posługiwać się urządzeniem GPS, organizować zasadzki i przy pomocy kija odnajdywać zagubiony ślad.

Przemyt ludzi to obok szmuglowania narkotyków jeden z najbardziej opłacalnych procederów. Tego rodzaju działalność jest zagrożona stosunkowo niską karą od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. - Wyroki za przemyt ludzi przeważnie zapadają w zawieszeniu - powiedział Ryszard Chudzicki, szef Prokuratury Rejonowej w Przemyślu.
Stawka za przemyt jednej osoby waha się od kilku do kilkunastu tysięcy dolarów. Najwięcej płacą obywatele państw azjatyckich, dużo mniej mieszkańcy byłych republik dawnego Związku Radzieckiego. Na przemyt tylko jednego człowieka, np. ze Sri Lanki do Zachodniej Europy, składają się całe wioski. Kiedy kilku ich przedstawicielom uda się dostać do lepszego świata, po pewnym czasie ściągają do siebie członków najbliższej rodziny.
O ile jeszcze kilkanaście lat temu nielegalne przekroczenia granicy były rzadkością, obecnie są codziennością. - Rośnie liczba zorganizowanych grup nielegalnych imigrantów. Niekiedy na opuszczenie rodzinnych stron decydują się całe rodziny. Grupy dobierane są zarówno pod względem wieku, jak i wyznania, aby uniknąć konfliktów wewnętrznych - stwierdził mjr Zdzisław Michalik.

Stłoczeni pod podłogą

[obrazek4] Na początku czerwca br. funkcjonariusze BOSG zatrzymali 16-osobową grupę nielegalnych imigrantów z Wietnamu (fot. DARIUSZ DELMANOWICZ)Droga do ,,raju" wiedzie przez Moskwę i Kijów. Właśnie tam znajduje się mnóstwo ,,dziupli", gdzie uciekinierzy z państw azjatyckich czekają na przewodników. Później rozpoczyna się kolejny etap męczącej wędrówki. Najczęściej pod osłoną nocy przewodnicy podwożą imigrantów w pobliże ukraińsko-polskiej granicy, a następnie pieszo dostają się do naszego kraju. Są także inne sposoby. Imigranci przemycani są w podwójnych podłogach TIR-ów, gdzie stłoczeni do granic wytrzymałości, omal nie przepłacają takiej wyprawy życiem. Czasami ukrywają się w skrytkach ciężarówek. Taki przypadek odkryto ostatnio na polsko-ukraińskim przejściu granicznym w Korczowej.
- W przedniej części skrzyni ładownej samochodu marki renault strażnicy graniczni i celnicy znaleźli 8 imigrantów ze Sri Lanki - powiedziała por. Elżbieta Pikor, rzecznik prasowy Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej. - Ponieważ długo nie wychodzili z ukrycia, mieli pampersy. Właśnie do nich załatwiali potrzeby fizjologiczne.
Większość wspomnianych przybyszów chciała dostać się do Wielkiej Brytanii. Jeden marzył o podjęciu pracy w Niemczech. Wszyscy, podobnie jak dziesiątki ich poprzedników, zostali przekazani ukraińskim pogranicznikom.

Ośrodek dla uchodźców

Niebawem w Przemyślu zostanie oddany ośrodek dla uchodźców. Obecnie imigrantów, którzy składają wniosek o nadanie statusu uchodźcy, przewozi się do placówek w głębi kraju. Przemyski ośrodek ma mieć oddziały zamknięte i otwarte. Do pierwszego trafią cudzoziemcy, którzy nielegalnie przekroczyli granicę. Kiedy sąd zadecyduje, że mogą ubiegać się o azyl, wówczas będą przeniesieni do oddziałów otwartych.
- Taka placówka w Przemyślu jest potrzebna, bo znajdzie się w pobliżu granicy, gdzie krzyżują się kanały przerzutowe imigrantów - podkreślił Jan Węgrzyn, dyrektor generalny Urzędu ds. Repatriacji i Cudzoziemców w Warszawie.
Zdaniem fachowców, po wejściu Polski do Unii Europejskiej wschodnia granica przeżyje oblężenie nielegalnych imigrantów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24