Smerek w zimowej scenerii - 17.01.2021
- Ponumerowane czerwone tyczki znajdują się powyżej górnych granic lasu na Połoninie Wetlińskiej i Caryńskiej, na Wielkiej oraz Małej Rawce, w grupie górskiej Tarnicy (Szeroki Wierch, Halicz, Rozsypaniec, z wyłączeniem Bukowego Berda) - wylicza na stronie BdPN. - Dzięki numerowi umieszczonemu na tyczce, wskazującemu dokładne położenie potrzebującego turysty, możliwe jest natychmiastowe dotarcie do niego służb ratunkowych.
Dyrekcja bieszczadzkiego parku apeluje do turystów, by nie niszczyli tych tyczek i nie usuwali tabliczek, bo naprawdę mogą uratować komuś życie. Przekonało się o tym małżeństwo, które wybrało się na górską eskapadę. Ratownik ustalił lokalizację poszkodowanych właśnie na podstawie numeru tyczki.
Przypomnijmy, jak wyglądała niedzielna akcja Bieszczadzkiej Grupy GOPR. Tuż po godz. 16 dyżurny w stacji centralnej w Sanoku odebrał telefon: „Jesteśmy między Haliczem i Rozsypańcem. Zamarzamy…”.
- Naszej pomocy potrzebowało małżeństwo, które pomimo tego, iż było świetnie przygotowane na górską wędrówkę w zimowych warunkach, ponieważ mieli zapas ubrań w plecaku, ciepłą herbatę, itp., nie poradziło sobie z trudami wędrówki - opisywali goprowcy. - W górach panowały bardzo trudne warunki: dość silny wiatr, niska temperatura i duża wilgotność. Do tego intensywne opady śniegu, które w połączeniu z silnym wiatrem spowodowały, iż na szlaku były miejsca wywiane do zera jak i z ponad metrową pokrywą. Para nie miała ze sobą rakiet śnieżnych ani nart i mężczyzna torując drogę w okolicy Halicza osłabł na tyle, że nie mógł już kontynuować marszu.
Wtedy zadzwonił po ratunek. Pierwsi ratownicy na nartach skiturowych, którzy mieli z sobą podstawowe zabezpieczenie termiczne, dotarli do poszkodowanych w dwie godziny od wezwania. Szybko, jak na tak trudne warunki. Niedługo po tym dotarli kolejni ratownicy. Mężczyzna, mimo ogrzania, nie był w stanie sam iść dalej. Istniało podejrzenie, że odmroził stopy. Został zwieziony na Przełęcz Bukowską w noszach typu sked i dalej w pulkach za skuterem. W Wołosatym zajęła się nim załoga karetki. Na szczęście, po zbadaniu, okazało się, że nie wymaga dalszej opieki medycznej.
Bieszczadzki GOPR przypomina też o zainstalowaniu w telefonie aplikacji Ratunek. We wtorek takowa pozwoliła im ustalić dokładne położenie mężczyzny, który znajdował się w trudno dostępnym miejscu w rejonie dawnej wsi Hulskie i złamał nogę.
- Z wywiadu zebranego przez naszych ratowników nie dało się ustalić dokładnego miejsca pobytu, toteż poproszono poszkodowanego o zainstalowanie aplikacji Ratunek. Po wysłaniu sygnału z lokalizacją przez poszkodowanego, ze Stacji Ratunkowej w Ustrzykach Górnych wyruszyło kilku ratowników z potrzebnym sprzętem. Mężczyzna znajdował się w takim miejscu, że karetka pogotowia nie była w stanie tam dojechać, dlatego też podjęto decyzję o zabraniu ratownika medycznego naszym transportem
- opisują na facebooku goprowcy.
Po zaopatrzeniu medycznym i termicznym, poszkodowany w tzw. pulkach został przetransportowany do Zatwarnicy i tam przekazany załodze karetki pogotowia. Akcja zakończyła się o 3 w nocy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?