Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy ciało Haliny zostało zamurowane przy wiadukcie?

Jakub Hap
Pielęgniarki z Jasła, która zaginęła 1,5 roku temu nie odnaleziono do dziś. Śledczy badają kolejne hipotezy, co stało się z 5 na 6 sierpnia 2014 r.

Zaginięć w Polsce nie brakuje. Jak chcemy poznać skalę problemu, wystarczy wejść na internetowe strony policji. Jedni odnajdują się szybko, inni dopiero po jakimś czasie - żywi albo, niestety, martwi. Z różnych powodów, w rozmaitych okolicznościach. Bywa jednak i tak, że żadne działania nie przynoszą rezultatów - osoba zaginiona przepada jak kamień w wodę i wszystkie tropy, jeśli w ogóle są, prowadzą donikąd.

Co stało się nocą?
Takim przypadkiem jest niewątpliwie zagadka zniknięcia Haliny G. Pielęgniarka z Jasła ostatni raz była widziana przez sąsiadów 5 sierpnia 2014 r., wieczorem. Kilka godzin później ślad po jaślance zaginął. Nieobecność 52-letniej wówczas kobiety odkrył rankiem następnego dnia jej syn. Jako że w domu rodziny G. przy ul. 17 Stycznia znaleziono świeżą krew, od razu wszczęto poszukiwania. Śledczy szybko ustalili, że związek ze sprawą może mieć były mąż Haliny, Janusz G., mieszkający na terenie złomowiska, które prowadził przy ul. Floriańskiej. Powód? W jego samochodzie również znaleziono ślady krwi, i jak się okazało później, należała do pielęgniarki. Mężczyzna, któremu w przeszłości zdarzyło się już zranić Halinę nożem, szybko został zatrzymany i usłyszał zarzuty. Najpierw dotyczyły pozbawienia wolności, że szczególnym udręczeniem,później,m.in. poanalizie zapisów monitoringu - zmieniono je na zabójstwo. G., mimo że od początku konsekwentnie zaprzeczał, jakoby miał cokolwiek wspólnego ze sprawą, trafił do tymczasowego aresztu, gdzie przebywał dziewięć miesięcy. Na wolność, dość nieoczekiwanie, wyszedł końcem maja ubiegłego roku - niedługo po odbyciu obserwacji psychiatrycznej. Znów zamieszkał w budynku przy składzie złomu, jak gdyby nigdy nic...

W martwym punkcie
W czasie, gdy podejrzany przebywał za kratkami, śledczy nie próżnowali. Mijały jednak kolejne miesiące, a głośna sprawa wciąż tkwiła w martwym punkcie. Na nic zdało się sprowadzenie z Gdańska georadaru, którym gruntownie, metr po metrze, prześwietlano wszystkie podziemne zakamarki rozległego złomowiska - to tam, zdaniem jasielskiej prokuratury, Janusz G. miał ukryć ciało byłej małżonki. Na niczym spełzło wykorzystanie psów tropiących z Niemiec, specjalizujących się w poszukiwaniach zwłok. Z żadnym istotnym tropem - mimo szumnych zapowiedzi - nie wyskoczył również wynajęty przez rodzinę zaginionej Krzysztof Rutkowski, którego potężny hummer swego czasu przykuwał uwagę mieszkańców Jasła. Znany detektyw spotkał się nawet z Januszem G. Na darmo.

Niemoc śledczych doprowadziła do odebrania sprawy prokuraturze w Jaśle - w chwili, gdy ta była już na etapie przygotowywania aktu oskarżenia, licząc na rozpoczęcie procesu poszlakowego. Śledztwo przejęła krośnieńska „okręgówka”, która postanowiła spojrzeć na zagadkę szerzej niż miało to miejsce do tej pory - przyjmując m.in. że Halina G. może żyć. Od przekazania sprawy za miedzę minęło jednak już ponad osiem miesięcy, a wciąż wiemy tyle, co półtora roku temu - w zasadzie nic.

Rozwiązanie przy wiadukcie
Jak dowiedzieliśmy się w prokuraturze, w toku postępowania dowodowego żaden z możliwych scenariuszy nie jest ignorowany. Udało się nam ustalić, że od początku śledztwa za ewentualne miejsce ukrycia zwłok brano pod uwagę nie tylko skład złomu, ale i kilka innych miejsc. Między innymi... teren przy jednym z wiaduktów obok skrzyżowania ulic Kasprowicza i Piłsudskiego. Śledczych mocno zainteresował fakt, że w momencie zaginięcia pielęgniarki obiekt był w trakcie remontu i pojawiła się hipoteza, że ciało Haliny G. mogło zostać w nim zabetonowane. Prokurator prowadząca sprawę na pytanie o taką ewentualność, ucina rozmowę.

- W tej chwili nie chciałabym nic ujawniać, analizujemy różne wersje. Jak będę mogła powiedzieć więcej, zrobię to. Proszę dzwonić w kwietniu bądź maju - usłyszeliśmy z ust prok. Beaty Piotrowicz z Prokuratury Okręgowej w Krośnie.

Tymczasem rodzina zaginionej wciąż tkwi w niepewności i czeka na jakiekolwiek wieści z prokuratury. - Czujemy niemoc - wyznaje siostra Haliny. O hipotezie dotyczącej wiaduktu słyszała, ale nie chce jej komentować. Wzbrania się też przed ferowaniem wyroku wobec byłego szwagra. - Nie będę oskarżać człowieka, zanim nie będzie dowodów, że jest winny na 100 procent - kończy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24