Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy Machulski sfilmuje "Kurs do Genewy"?

Dorota Mękarska
W tym domu, Willi Zalewskich, zamieszkał główny bohater drugiej powieści Bartłomieja Rychtera.
W tym domu, Willi Zalewskich, zamieszkał główny bohater drugiej powieści Bartłomieja Rychtera. Fot. Dorota Mękarska
Bartłomiej Rychter z Sanoka napisał tylko jedną powieść, a już zainteresował się nią reżyser Juliusz Machulski.

Czy "Kurs do Genewy" ma szansę stać się szlagierem na miarę filmu "Vabank"?

Autora powieści na co dzień można spotkać w biurze "SKOKU" przy sanockim deptaku. Po pracy kierownika oddziału przeistacza się w powieściopisarza. Jego debiutancką powieść wydało nie tak dawno wydawnictwo W.A.B., dobrze znane pożeraczom książek. W listopadzie 2008 roku ma wydać kolejną powieść Rychtera, osadzoną w sanockich realiach, historii i zwyczajach.

Dziecię z Wysokiego Zamku

Ma 29 lat. Z wykształcenia prawnik. Mieszka w Sanoku.

- Wychowałem się u podnóża sanockiego zamku - wspomina. - Nie ukrywam, że to otoczenie zawsze działało na moją wyobraźnię.

Po studiach w Rzeszowie wyjechał z Sanoka. Pracował w kancelariach prawniczych i firmach windykacyjnych na Śląsku i w Krakowie.

Już w czasach studenckich próbował sił jako pisarz. - Jedno z moich opowiadań ukazało się nawet w miesięczniku SF i fantasy - opowiada. - Mam nadzieje, że będzie... zapomniane.

Zachętą do dalszego pisania były pozytywne doświadczenia wyniesione z konkursu ogłoszonego przez Magazyn Kultury Popularnej www.esencja.pl. Opowiadanie fantasy Rychtera znalazło się wśród czterech nagrodzonych.

Nie miałem co czytać, więc pisałem

Debiutancką powieść zaczął pisać po powrocie do rodzinnego miasta. Jakie były początki "Kursu do Genewy"?

- W pewnym momencie nie miałem nic fajnego do czytania, zacząłem więc pisać swoją książkę - opowiada autor. - Nie wiedziałem, czy ją skończę. Lepiłem rozdział za rozdziałem. Czasami przerywałem pracę na trzy - cztery miesiące. I tak trwało to chyba ze trzy lata.

Powieść jednak powstała. Jej bohaterem jest taksówkarz, na którego spada brzemię rozwiązania tajemniczej zagadki. A pojawia się ona pod postacią młodej dziewczyny, która w taksówce pozostawia plecak z XIX-wiecznym manuskryptem.

- Pierwsze rozdziały dałem do przeczytania znajomym. Mówili, że fajne, że chce się czytać dalej. Dlatego po postawieniu ostatniej kropki wysłałem ją do kilku wydawnictw.

Odpowiedziały wszystkie. Nawet znane z prestiżowych publikacji Wydawnictwo Literackie z Krakowa. Rychter wybrał wydawnictwo W.A.B., które zagwarantowało, że książka ukaże się w ciągu roku. W księgarniach pojawiła się w maju 2007 roku i zdobyła całkiem dobre recenzje. Autor nie jest jednak do końca zadowolony.

- Czuję niedosyt. Nawet nie lubię patrzeć na tę książkę. Dlatego nie mam nawet swojego egzemplarza - zdradza.

O książce pisał "Newsweek" i "Polityka". Krytycy chwalili, ale i ganili. Nie spodobało im się, że powieść rozgrywa się w rzeczywistości "wirtualnej", a nie realnej. Jeden z nich wytknął nawet autorowi błąd w rozkładzie jazdy pociągów ekspresowych.
Rychter tłumaczy, że jego powieść z założenia miała być "bajką". Ale już kolejną książkę, za namową wydawnictwa, osadza mocno w sanockich realiach.

Reżyser Machulski?

[obrazek3] "Kurs do Genewy" ma sfilmować sam Juliusz Machulski."Kurs do Genewy" spodobał się filmowcom. Dostrzegli w powieści materiał na emocjonujący film. O kupno praw do ekranizacji powieści ubiegały się aż trzy firmy producenckie. W ostateczności prawa wykupiła spółka RMG, znana z filmu animowanego dla dorosłych zatytułowanego "Włatcy móch". Powieścią zainteresowany jest Juliusz Machulski. Jeśli w ciągu dwóch lat dojdzie do realizacji filmu, co zagwarantowane jest w umowie, reżyseria zostanie powierzona właśnie Machulskiemu.

- Nie uczestniczę w tych rozmowach, bo prawami do książki dysponuje wydawnictwo. Wiem tylko tyle, co z grzeczności mi powiedzą - zastrzega autor powieści.

Najprawdopodobniej w przyszłym roku "Kurs do Genewy" ukaże się w Niemczech.

Detektyw z przypadku

Rychtera trudno zaszufladkować. Jego debiutancka powieść to połączenie kryminału, romansu i powieści sensacyjnej. Schematom wymykają się też jego bohaterowie.

- Bohater "Kursu do Genewy" to samotny przeciętny facet, który codziennie karmi kota i wypija wieczorem piwko - mówi autor. - Gdy znajduje manuskrypt, przeżywa przygodę i ląduje w oku cyklonu. To książka o tym, jak człowiek może się zmienić pod wpływem impulsu.

W powieści nie mogło zabraknąć kobiecego wątku. O ile u Rychtera mężczyźni są bohaterami z przypadku, to panie stanowią spirytus movens ich działania. W "Kursie do Genewy" to właśnie kobieta dąży do rozwikłania zagadki i zmusza głównego bohatera do czynu.

Postacie są fikcyjne, ale pisarz obdarza je cechami ludzi sobie znanych, czy przelotnie spotkanych w życiu. Opisany przez niego gangster to autentyczny "facet z miasta", spotkany w kancelarii prawniczej.

Tropicielami zagadek nie są zawodowi detektywi czy policjanci. W pierwszej książce jest to taksówkarz, a w drugiej, która właśnie powstaje - sanocki nauczyciel.
Kiedy po Sanoku biegały świnie

Jeszcze nie wiadomo, czy druga powieść ujrzy światło dzienne. W umowie z wydawnictwem pisarz zastrzegł bowiem, że gdy nie będzie zadowolony z końcowego efektu, może schować powieść do szuflady.

- Nie mogę kierować się wyrachowaniem ekonomicznym. Chcę pisać dla satysfakcji. W tej książce wróciłem do marzeń z dzieciństwa - tłumaczy autor.

W nowej powieści pojawią się aż trzy zagadki. Najstarsza pochodzi z XVI wieku.
Pojawią się postacie historycznie związane z Sanokiem, m.in. burmistrz Feliks Giela, burmistrz Cyryl de Jaxa Ładożyński i dr Karol Zalewski. W domu rodzinnym Zalewskich mieszka główny bohater.

Będzie też wątek paranormalny. Szczególną intuicją do nadprzyrodzonych zjawisk będzie cechował się właśnie nauczyciel.

To wszystko zostanie okraszone charakterystycznymi dla Ziemi Sanockiej zwyczajami. Autor musi odrobić pracę domową - poszperać w archiwum, publikacjach historycznych i etnograficznych. W przypadku, jak sam siebie nazywa, "gościa piszącego hobbystycznie", nie jest to łatwe zadanie.

- Wiem, że krytycy będą mnie porównywali z Markiem Krajewskim, który w swoich powieściach drobiazgowo opisuje przedwojenny Wrocław - domyśla się Rychter. - Ale u Krajewskiego głównym bohaterem jest wielkie miasto, a u mnie miasteczko z rynkiem, po którym - zgodnie z faktem historycznym - biegały świnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24