Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy można podróżować z psem po Europie? Jarosławianka zwiedziła pięć krajów

Norbert Ziętal
Anna Drąg z Missouri zwiedziła pięć krajów. Na zdjęciu przed paryskim Luwrem.
Anna Drąg z Missouri zwiedziła pięć krajów. Na zdjęciu przed paryskim Luwrem. archiwum Anny Drąg
Kiedyś musiała wyjechać z Polski i zostawić swojego ukochanego psa. Było jej ciężko, ale nie chciała narażać swojego przyjaciela na trudy podróży. Teraz postanowiła, że sprawdzi, jak to jest być turystą z psem.

Kocham psy i uwielbiam podróżować. Zawsze chciałam to połączyć - opowiada Anna Drąg.

Pochodzi z Jarosławia. Po studiach wyruszyła do Wielkiej Brytanii w poszukiwaniu lepszego życia. Gdy wyjeżdżała, pojawił się dylemat: zabrać z sobą psa czy go zostawić?

- Nie wiedziałem, co będzie dla niego gorsze: narazić go na trudy podróży i przywieźć do Londynu czy zostawić w domu z ogrodem i opieką weterynaryjną, w rodzinie, u której wiódł spokojne życie - wspomina swoje dylematy pani Anna. - W dotychczasowym miejscu miał dobrą opiekę i był otoczony kochającymi go ludźmi - dodaje.

Wyjechała sama, stary przyjaciel pozostał. A ona długo rozważała, czy dobrze zrobiła. Aż kiedyś zrodził się w jej głowie plan.

- Pomyślałam, że inni ludzie, którzy zastanawiają się, czy podróżować ze swoimi zwierzętami, nie muszą przechodzić tego, co ja. Dlatego postanowiłam ruszyć z psem w podróż i opisać ją. Być może moje doświadczenia sprawią, że wielu ludzi nie pozostawi swoich pupili - mówi.

Tak narodził się projekt "Psim tropem, czyli psie podróże małe i duże".

Zaczęło się pod podróży palcem po mapie

Zamiłowanie do podróży odziedziczyła po ojcu. Już jako małe dziecko podróżowała po całym świecie. Wtedy... palcem po mapie, a dokładniej - po szkolnym atlasie i encyklopedii. Najpierw palcem docierała do jakiegoś odległego zakątka świata, a potem odszukiwała w encyklopedii informacje na jego temat.
- Wszystko wydawało mi się takie egzotyczne i ciekawe - opowiada.

Później, już realnie, zwiedziła Francję, Holandię, Niemcy, Czechy, Słowację, Austrię, Ukrainę, Węgry, Wielką Brytanię, Hiszpanię, Andorę, Finlandię. Była w Wietnamie i Laosie. Nigdy nie zabierała psa.

Aż do czerwca 2014 r., kiedy postanowiła zrealizować swój plan. - Z moją Missouri wyruszyłyśmy z Londynu. Przemierzyłyśmy Francję, Holandię, Niemcy, Czechy i Polskę. Podróżowałyśmy tylko publicznym transportem - wspomina.

Zadziwiła ją Francja. Tam najlepiej mają psy mniejszych ras, które podróżują w torbach lub na rękach. Transport dla nich jest darmowy. Gorzej jest z dużymi czworonogami. Ich przewóz publicznym transportem jest zabroniony. Żadne psy nie mają wstępu na trawniki i do parków. Jednak bez problemu można je wprowadzać do sklepów (oprócz tych z żywnością).

Wszystko zależy od ludzi, a nie przepisów

- Byłam mile zaskoczona, gdy nawet w niewielkich miejscowościach, choćby Cassenon, znajdowałam stojaki z dyspenserem woreczków na psie kupki, zawsze ze sporym zapasem. Często obok była miska z wodą - opowiada pani Anna.

Który kraj okazał się najbardziej przyjazny dla podróżników ze zwierzętami? Anna Drąg zaobserwowała, że najwięcej zależy od ludzi, a nie od przepisów.

- Choć we Francji w metrze nie wolno przewozić dużych psów, pracownicy nie dość, że nie wyprosili mnie z wagonu, to jeszcze pomogli kupić bilet, pokierowali, jak mam dojechać do celu, i jeszcze życzliwie pomachali na pożegnanie. Ale już z innego wagonu metra zostałam wyproszona. Właśnie z powodu dużego psa - dodaje.

Przychylne dla podróżujących z psem są Czechy. Nie ustępują im Niemcy. Zresztą w każdym odwiedzanym kraju podróżniczka bez problemu znalazła hotel przyjazny psom. W Norymberdze właściciel hotelu wręcz promował takich gości.

- Ludzie, planując wakacje, często mają problem, co zrobić z psem. Biura podróży rzadko chcą sobie zadawać dodatkowy kłopot, aby wyszukać przyjazne czworonogom hotele. A warto popytać, poprosić o zmianę miejsca noclegu - podpowiada.

Podróżowała autobusem, metrem, pociągiem, promem, taksówką i autostopem. Najbardziej pozytywnie zaskoczył ją kurs promem "Stena Line" z brytyjskiego Harwich do holenderskiego Hook of Holland. Trwał osiem godzin.

- Na prom można wejść piechotą - opowiada. - Dla psa wykupuje się miejsce w kennelu. Ma do dyspozycji sporą klatkę, koc, miskę z wodą. Pomieszczenie jest wygłuszone i z monitoringiem. W swojej kabinie na telewizorze można wybrać kanał z podglądem na swojego psa - wyjaśnia.

Pierwsze warknięcie człowieka usłyszała w Polsce

Gdzie było najgorzej? - W Polsce - odpowiada bez wahania. Tutaj usłyszała pierwsze w swojej podróży warknięcie... człowieka.

- A kaganiec gdzie? - zaatakował ją konduktor w pociągu.

- Trasa z Pragi do Jarosławia, z małymi przesiadkami, trwała 16 godzin - opowiada. - Na dworze temperatura 35 stopni, w pociągu na pewno z 50. Pomimo że chciałam dopłacić do pierwszej klasy, usłyszałam, że w pociągu "jedynym klimatyzatorem są otwarte okna". Opadły mi ręce. Po dwunastu godzinach jazdy pies ledwo ziajał, po kolejnej utarczce z konduktorem stwierdziłam kategorycznie, że nie założę kagańca. Dali mi spokój, gdy zobaczyli na bilecie, ile godzin już podróżuję. Dotąd w żadnym innym kraju nikt nie spytał mnie o kaganiec.

Po swoich wojażach po Europie jednego jest pewna: - Śmiało można podróżować z psem, także publicznymi środkami transportu - stwierdza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24