Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dariusz Mioduski: Nasza liga nie jest tak słaba, tylko wyrównana. Celem Legii jest faza grupowa Ligi Europy

Tomasz Dębek
Tomasz Dębek
Dariusz Mioduski
Dariusz Mioduski Szymon Starnawski /Polska Press
Nie jest przesądzone, że Dean Klafurić zostanie w klubie na kolejny sezon. Mamy trzech kandydatów, on jest jednym z nich. Po ostatnich sukcesach jego pozycja się wzmocniła - zapewniał podczas spotkania z dziennikarzami po zakończeniu sezonu prezes i właściciel Legii Dariusz Mioduski. Jego klub w maju zdobył mistrzostwo i Puchar Polski.

Po zdobyciu mistrzostwa czuł pan radość czy ulgę?
Cieszę się przez sekundę, chwilę później myślę już, co dalej. Wiem, że nie powinienem tak robić, ale taki mam charakter. Bardzo doceniam to, co osiągnęliśmy. Nie było łatwo, po zdobyciu tytułu poczułem ulgę. Ale zacząłem już planować kolejne cele.

To był dla pana najtrudniejszy sezon w Legii?
Kilka rzeczy w życiu robiłem, ale to zupełnie inny wymiar. Legia to mój najtrudniejszy projekt. Moje emocje było zresztą widać w trakcie sezonu. Doskonale zdaję też sobie sprawę z tego, co każda bramka, wygrana i porażka oznaczają dla funkcjonowania klubu. Wiem, jak brak mistrzostwa wpłynąłby na nas w przyszłym sezonie. Pod względem sportowym, finansowym i organizacyjnym.

Chyba każdy kibic Legii zadaje sobie pytanie, czy w nowym sezonie trenerem Legii nadal będzie Dean Klafurić.
Nie jest to przesądzone. Mamy trzech kandydatów. Pozostałych nazwisk nie mogę zdradzić, ale Dean jest w tym gronie. Po zdobyciu dubletu jego pozycja na pewno bardzo się wzmocniła.

Trudno pożegnać się z kimś, kto przejął drużynę w trudnym momencie, nie przegrał żadnego z ośmiu meczów i zdobył w tym czasie dwa trofea?
Z każdym meczem szansa Deana na pozostanie trenerem Legii się zwiększała. Nie chodziło tylko o wyniki, chociaż były one kluczowe. Gdybyśmy nie zdobyli mistrzostwa, decyzja byłaby łatwiejsza. Ale obserwowaliśmy też, jak Dean funkcjonował z drużyną. To trener, którego wyróżnia ogromna futbolowa wiedza. Znakomicie, że potrafi ją przekazać piłkarzom.

Zmiana trenera, i to na asystenta poprzedniego, w końcówce sezonu wydawała się dużym ryzykiem.
W tym sezonie podjąłem wiele trudnych decyzji. Wydaje mi się, że były optymalne. Nie żałuję żadnej, dziś zrobiłbym dokładnie to samo. Finał jest taki, że mamy mistrzostwo i Puchar Polski.

Na początku sezonu niewiele na to wskazywało...
Zaczęliśmy sezon źle. Odpadliśmy z pucharów, chociaż przegraliśmy tylko raz. W lidze też się nie wiodło. Sytuacja ze zwolnieniem Jacka Magiery nie była ani zaplanowana, ani przyjemna, ani bezpieczna. Uznałem, że nie możemy dłużej czekać i trzeba było szukać trenera na już. Zmiana co prawda nie zakończyła się dla Romeo Jozaka happy endem, ale uważam, że była potrzebna. Nie jest tak, że Romeo stracił szatnię. Być może jego największym błędem było to, że zbyt mało korzystał z pomocy Deana.

Jeżeli wybierzecie innego kandydata, Klafurić może zostać w klubie?
Wątpię. Na pewno będzie miał ciekawe propozycje. To ambitny człowiek, nie wydaje mi się, żeby chciał wrócić do roli asystenta.

Jakie są główne kryteria wyboru trenera?
Trener ma być częścią projektu, jakim jest Legia. Mamy swoją filozofię, chcemy by się w nią wpisał. Z Deanem na razie z oczywistych względów skupialiśmy się na wyniku sportowym. Nie mieliśmy czasu, by porozmawiać z nim o funkcjonowaniu klubu w dłuższej perspektywie i porównać nasze wizje. Wkrótce to jednak nadrobimy.

ciąg dalszy wywiadu na następnej stronie

Arkadiusz Malarz: Skoro Legia jest słabym mistrzem, to co powiedzieć o innych klubach?

Rozważacie zatrudnienie osoby, która będzie prowadziła reprezentację na mistrzostwach świata? Niedawno plotkowało się, że trenerem Legii może zostać Adam Nawałka, wielu kibiców marzy o powrocie Stanisława Czerczesowa.
Nie bierzemy ich pod uwagę. Potrzebujemy kogoś, kto od 11 czerwca poprowadzi treningi pierwszej drużyny.

Jaki jest plan na letnie okienko transferowe?
Rewolucji nie będzie. Małą zrobiliśmy zimą. Taki był plan, chcieliśmy przejść przez najtrudniejszy okres budowy drużyny przed nowym sezonem. Dać piłkarzom czas na zgranie się, dzięki czemu łatwiej będzie im przygotować się do eliminacji w europejskich pucharach. Teraz wszystko zmierza w stronę stabilizacji. Nowi zawodnicy przyjdą, ale będą raczej uzupełnieniem składu. Na pewno potrzebujemy skrzydłowego. Przyda się też lewy obrońca i napastnik.

Jak ocenia pan szansę na awans do Ligi Mistrzów?
Od nowego sezonu droga do fazy grupowej będzie jeszcze trudniejsza niż do tej pory. W ostatnich rundach prawdopodobnie nie będziemy już rozstawieni, trafimy na drużyny z kilka razy większym budżetem niż nasz. Celem jest awans do fazy grupowej Ligi Europy. Budujemy drużynę pod tym kątem. Ale patrzymy też przyszłościowo. Chcemy zbudować silną drużynę, a przy tym stawiać na młodych. Wielu z nich ogrywa się na wypożyczeniach. Choćby Mateusz Wieteska, Konrad Michalak, Radosław Majecki czy Mateusz Żyro. Myślę, że dostaną szansę podczas przygotowań do sezonu. Każdy z nich ma potencjał, by w przyszłości być podstawowym zawodnikiem naszej drużyny. Pytanie tylko, kiedy będą na to gotowi.

Są oferty za Sebastiana Szymańskiego?
Cały czas są zapytania.

Ciekawe?
Dla mnie nie. (śmiech) W tym momencie Sebastian nie jest na sprzedaż. Nie chodzi tylko o jego potencjał piłkarski. Chciałbym też pokazać, że w Legii możemy doprowadzić zawodnika do takiego poziomu, że poradzi sobie w mocnym zachodnim klubie. Szymański ma wszystko, by zostać kimś takim. Następny sezon może być dla niego przełomowy. Ma szansę na to, by zostać jednym z liderów drużyny. Już jest podstawowym zawodnikiem, a ma w sobie dużo pokory i chęci do pracy. Pomimo sukcesów nie „odleci”. Rozwija się tak szybko, że wkrótce, może już za rok, będą go chciały największe kluby w Europie. Kiedy Sebastian odejdzie z Legii, będzie to najwyższy transfer w historii ligi.

Jak wygląda dziś sytuacja finansowa klubu?
Żaden polski klub nie ma pod tym względem komfortu. Nasz budżet jest skonstruowany z założeniem, że będziemy grać w Europie. Nie mamy innego wyjścia. Jeśli chcemy utrzymać jakość, nie możemy np. zejść z wysokich kontraktów zawodników. Co nie jest w ogóle moją ambicją, zamiast tego chcę zwiększyć przychody. Robimy wszystko, by to zrobić. Mam nadzieję, że kiedyś nie będziemy zależni od wpływów z UEFA. Dziś musimy grać w pucharach. Kiedy tego zabrakło, trzeba było łatać dziury. Posiłkowaliśmy się choćby zewnętrznym finansowaniem. Ale kiedy to nie wystarcza, z własnej kieszeni muszę dołożyć ja.

Załatać dziury mógłby choćby sponsor nazwy stadionu. Co jakiś czas temat wraca, ale od wygaśnięcia umowy z Pepsi w 2015 r. nie macie z tego tytułu żadnych wpływów. Jak szybko może się to zmienić?
Prowadziliśmy pewne rozmowy, ale nie jest blisko. To trudny temat. Podjęliśmy świadomą decyzję, nie chcemy sprzedać nazwy stadionu za jakąkolwiek kwotę. Ustaliliśmy pewien poziom, poniżej którego nie zejdziemy. Jesteśmy najlepszym klubem w Polsce, to u nas marketing sportowy może osiągnąć najlepsze wyniki. Dlatego musimy się cenić. Oczywiście łatwiej byłoby przyjąć niższą ofertę i mieć to z głowy. Ale to nie byłoby najlepsze dla klubu. Lepiej być związanym z mocnym sponsorem. A firmy potrafią zapłacić niesamowite pieniądze za coś, co jest na topie.

Duże pieniądze trudno chyba jednak dostać grając w lidze uważanej za słabą.
To coś, co mnie wkurza. Nie możemy mówić o naszej lidze, że jest słaba. Może nie mamy wybitnych technicznie zawodników, ale jestem przekonany, że każdy zagraniczny trener w Polsce uzna ją za najtrudniejszą w jakiej pracował. Poza czołową piątką nie ma w Europie ligi, która byłaby na tym poziomie konkurencyjności co nasza. Kluby z porównywalnych lig mają ileś łatwych meczów w sezonie. My żadnego. Tam mistrz zwykle jest już znany kilka kolejek przed końcem sezonu i może spokojnie przygotować się do pucharów. U nas jest krótka przerwa, nerwowe okienko, bo najlepsi zawodnicy często odchodzą. Ranking też jest, jaki jest. Przez to układ sił w Europie się cementuje. Stąd biorą się też gorsze wyniki polskich drużyn w pucharach. Poziom rozgrywek nie jest jednak tak słaby, jak niektórzy twierdzą. Nie deprecjonujmy naszej piłki. Zróbmy coś, żeby była jeszcze lepsza. Mamy też fajne stadiony i wielu kibiców. Jasne, ostatnio były pewne incydenty, z którymi trzeba sobie poradzić. Inaczej trudno będzie sprzedać produkt, jakim jest nasza liga.

Jak poradzić sobie z sytuacjami, do jakich doszło np. w Poznaniu, a wcześniej na finale Pucharu Polski?
Jeśli zostawi się to klubom, to nie mamy żadnych szans na opanowanie sytuacji. Musi być państwo, które coś z tym zrobi. Rząd ma wszystkie narzędzia, żeby sobie z tym problemem poradzić. Obecny ma potencjalnie największe możliwości. Wydaje mi się, że wkrótce coś może się ruszyć. Przede wszystkim musi być nieuchronność kary dla tych, którzy sprawiają problemy. Zidentyfikowanie ich przez klub nie jest trudne, ale trzeba zrobić coś więcej, by podobne rzeczy nie miały już miejsca. Do tego potrzebna jest przede wszystkim wola organów państwa. My robimy wszystko, by na naszym stadionie było bezpiecznie. Mamy przewidziane mnóstwo scenariuszy. Ale to nie oznacza, że wszystko wiemy i będziemy w stanie poradzić sobie z każdym zagrożeniem. Tam, gdzie jest tłum i wielkie emocje, mogą być problemy. Gotowych rozwiązań nie ma, ale trzeba pracować nad tym, by się do nich zbliżyć.

Pytał i notował Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze

Zbigniew Boniek: Niebezpieczni są ludzie, a nie race

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Dariusz Mioduski: Nasza liga nie jest tak słaba, tylko wyrównana. Celem Legii jest faza grupowa Ligi Europy - Portal i.pl

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24