Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dariusz Wdowczyk: Do Szkocji po zwycięstwo!

Sebastian Staszewski
Dariusz Wdowczyk: Szkoci, niestety, pewnie nic mądrzejszego nie wymyślą, by zatrzymać Lewandowskiego, tylko będą kopać go po nogach. Nasi muszą grać równie ostro i chronić Roberta.
Dariusz Wdowczyk: Szkoci, niestety, pewnie nic mądrzejszego nie wymyślą, by zatrzymać Lewandowskiego, tylko będą kopać go po nogach. Nasi muszą grać równie ostro i chronić Roberta. Tomasz Bolt
- To Szkoci muszą się otworzyć, bo gonią za punktami. Wystarczy skontrować ich 2 razy. Wierzę, że w Glasgow wygramy - mówi Wdowczyk.

Przed meczem ze Szkocją powinniśmy chłodzić szampany?

Na pewno byśmy chcieli, ale powinniśmy poczekać do końca eliminacji. NadSzkotami, co prawda, mamy przewagę, a trzecie miejsce osiągniemy nawet bez pomocy rywali, ale powinniśmy grać o całą pulę, czyli o zwycięstwo w grupie! Mamy lepszy zespół, mamy gwiazdy, jakich w Polsce nie było od dawna. Twierdzę, że jesteśmy w stanie pokonać Szkotów, nawet na ich terenie.

Ale przecież dwukrotnie nie pokonaliśmy ich u siebie. Ani w sparingu (0:0), ani w meczu o punkty (2:2). Czemu tak trudno gra nam się z zespołem Gordona Strachana?

Bo Szkoci mają charakter podobny do Polaków. To waleczny naród, który cały czas jest w cieniu Anglii. Czują się niedocenieni. Od zawsze toczyli wojny. Są, oczywiście, bardzo gościnni, sympatyczni, ale przy okazji szalenie dumni. Oni, podobnie jak my, mobilizują się w trudnych chwilach. Dlatego ten charakter w połączeniu z wyspiarskim futbolem sprawia, że Szkocja nam nie leży. Mimo wszystko wierzę w Polaków. Piłkarsko jesteśmy przecież lepsi.

Kilka miesięcy temu Scott Brown, lider i kapitan reprezentacji, długo przekonywał mnie, że Szkoci odeszli już od klasycznego „kick and rush” i zaczęli grać w piłkę. Pan to widzi?

Szkocki futbol jest zupełnie inny niż angielski, mimo że większość Szkotów gra w Premier League i Championship. Poziom jest znacznie niższy. Kadra, co prawda, próbuje to robić, stara się zmienić swój styl, ale brakuje jej do tego materiału. Piłka przez nich kopana wciąż fruwa wysoko nad głowami. Jeżeli Szkoci będą mogli zacentrować, to zrobią to z przyjemnością. Już za moich czasów w Celticu jak mantrę powtarzano nam, żeby skrzydłowych wpuszczać do środka pola, bo stamtąd nie będą mogli dośrodkowywać.

W Glasgow trzeba zaatakować czy zagrać spokojnie, z wyrachowaniem, może nawet defensywnie? Bo teoretycznie awans może dać nam nawet jeden punkt.

To Szkoci muszą się otworzyć. To oni gonią za punktami. Wystarczy skontrować ich dwa razy i będzie po sprawie. Najlepszą obroną jest atak.

Czy nie obawia się Pan, że rywale od samego początku będą polować na nogi naszego najlepszego piłkarza Roberta Lewandowskiego? Bo rok temu Gordon Greer o mało nie złamał Robertowi nogi!

W Warszawie Robert został wyłączony z gry przez brutalny faul. Teraz może być podobnie. Bo oni, z pewnością, głowią się, jak zatrzymać „Lewego”. I pewnie nic mądrzejszego niż kopanie chłopaka po nogach nie wymyślą. Nasi muszą pamiętać, aby grać równie ostro i Lewandowskiego chronić.

Przez pięć lat był Pan piłkarzem Celticu Glasgow. Dobrze wspomina Pan pobyt w Szkocji?

To były czasy, kiedy wszyscy chcieliśmy wyjechać na Zachód. Kasperczak chciał mnie sprowadzić do Francji, było zainteresowanie Chelsea Londyn, a zamiast tego wylądowałem w Glasgow. I trochę się rozczarowałem. Drugi raz na Szkocję bym nie postawił. Moi koledzy byli, co prawda, solidnymi rzemieślnikami, ale brakowało tam wirtuozów. I to mimo że mieliśmy kilku reprezentantów Szkocji i Irlandii. W Rangers był jeszcze Mark Hateley, który występował w kadrze Anglii, ale i tak w tamtejszej lidze brakowało wielkiego futbolu.

Nie rozpieszczała także pogoda, która jest obrzydliwa. Nie zapomnę, jak po powrocie z Polski, a był lipiec i padało, zapytałem asystenta naszego trenera, czy oni w ogóle mają lato. A on na to: „Tak, było wczoraj, przez chwilę. Przysnąłeś. Sorry, my friend” (śmiech).

Jak scharakteryzowałby Pan szkocki futbol?

Kiedyś był Celtic, Glasgow Rangers i długo nic. A teraz jest tylko Celtic. Nic więcej mówić nie trzeba.

Kto był w swoim czasie największą polską gwiazdą na Celtic Park? Dariusz Dziekanowski, Artur Boruc czy Pan?

Dziekanowski zapisał się na kartach klubowej historii, strzelając cztery bramki Partizanowi Belgrad. Ja też zostałem w pamięci kibiców, bo pokonałem bramkarza Rangers w wielkich derbach Glasgow. Najgłośniej było jednak o Arturze Borucu, który w zielonej części miasta jest żywą legendą.

W ogóle Celtic to klub, który lubi Polaków. Byli jeszcze Maciej Żurawski, Łukasz Załuska. Za moich czasów chcieliśmy też sprowadzić Andrzeja Juskowiaka, ale - niestety - się nie udało.

Porozmawiajmy o reprezentacji Polski.

Jakie problemy ma dziś Adam Nawałka?

Moim zdaniem, nie ma żadnych.

No wie Pan co…

Nawałka poukładał sobie zespół po swojemu. Stworzył trzon złożony z prawdziwych liderów. A wokół są satelity, które krążą. Poza tym - atmosfera jest świetna, nikt się nie kłóci, wszyscy zgodnie współpracują. Na dziesięć meczów z Niemcami nie wygramy pięciu, ale i tak mamy potencjał, aby sprawić dwie niespodzianki. Dlatego nie bądźmy malkontentami. Nie szukajmy dziury w całym. Ja proponuję w tej chwili jedno: zaufajmy w końcu Adamowi Nawałce.

Pan, jako były obrońca, na prawej stronie postawiłby dziś na Piszczka, Olkowskiego czy może Jędrzejczyka? Na środku powinien wystąpić Szukała czy Pazdan?

Ja bym nic nie kombinował i nic nie zmieniał. Czyli w środku niech zagrają Glik z Szukałą, na lewej stronie Rybus, a na prawej… hm, powiedziałbym Olkowski, ale sam już nie wiem. Adam to, na szczęście, mądry trener, który słucha podpowiedzi, ale decyzje podejmuje sam. Bo każdy ma swoje zdanie, a przecież to Nawałka bierze za wszystko odpowiedzialność. Dlatego to on musi ocenić, kto w tej chwili jest w lepszej formie - Piszczek czy Olkowski.

Dlaczego - skoro reprezentacji Polski wiedzie się tak dobrze -to z naszą piłką klubową jest aż tak źle? Nawet najsilniejsi są w kryzysie.

W ekstraklasie zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Poziom drużyn bardzo się wyrównał, ale nie do góry, tylko w dół. Kiedy oglądam mecz i widzę, że procent celnych podań w jednym zespole to 60, a w drugim 62, to sam pytam siebie, o co chodzi. Przecież w Europie te liczby kształtują się na poziomie 70-80 proc. A jest coraz gorzej. W tej lidze i tak nieźle radzi sobie Legia. I to mimo że piłkarze są zmanierowani. Mimo że chyba nie mają już w sobie pasji wygrywania. A także mimo straty Miroslava Radovicia, po odejściu którego siła ataku Legii zmniejszyła się o jakieś 30 proc. W Lechu natomiast dzieje się jakiś dramat. To nie jest przypadek, że „Kolejorz” jest tam, gdzie jest. Najłatwiej byłoby teraz zwolnić trenera, ale w tej sytuacji szukałbym innego antidotum. Bo Skorża nie jest gorszym Skorżą niż w czerwcu. Może po prostu skończyła się chemia między piłkarzami a Maćkiem?

Cytat z Marka Koźmińskiego, z którym rozmawiałem dwa tygodnie temu: „Mecze Legii i Lecha w Lidze Europy? Oglądałem jednym okiem… Masakra”. Po spotkaniach Legii z Napoli i Lecha z Bazyleą ma Pan podobne zdanie?

Napoli to nie jest Barcelona czy Real Madryt, a mimo to obnażyło Legię. Włosi pokazali warszawiakom, jak dużo brakuje im do określania siebie mianem drużyny klasowej. To samo będzie zresztą, kiedy do Poznania przyjedzie Fiorentina. Już w Bazylei widzieliśmy, gdzie jest Lech. Zamiast walczyć o zwycięstwo, modlił się o remis. No to Bazylea wygrała najmniejszym nakładem sił. Kiedyś biliśmy się o to, żeby polskie zespoły dotrwały w Europie do wiosny. A teraz walczymy o jedną wygraną w fazie grupowej. Takie czasy…

Media informują, że o krok od związania się z wicemistrzem Polski jest trener Stanisław Czerczesow. Henninga Berga należy zwolnić?

Oczywiście, że nie. To będzie pokazanie, że działacze nie mają pomysłu, że przyznają się do swoich błędów, słabości. Dajmy człowiekowi pracować, bo w tej chwili Norweg jest ostrzeliwany z każdej strony. Facet nie ma komfortu pracy. Będę go bronić, mimo że za nim nie przepadam. Poza tym pamiętajmy jeszcze jedną kwestię: umowa Berga ma trwać trzy lata. A więc po co podpisywano tak długi kontrakt, skoro za chwilę ktoś ma go wywalić? Trzeba będzie zapłacić odszkodowanie. Ale kto zabroni biednemu żyć na bogato?

A gdyby prezes Leśnodorski zadzwonił do Pana, to…

Nie ma takiego tematu.

To wiem. Ale co by było, gdyby…

Nie ma tematu Legii, i tyle. W tej chwili mieszkam w Warszawie, odpoczywam. Mam za sobą taki okres, że musiałem poświęcić się rodzinie. Nie mogłem iść do pracy, choć miałem dwie propozycje z klubów ekstraklasy. Teraz jestem trochę z boku, obserwuję, co się dzieje. Czekam. Jeżeli coś się pojawi, to na pewno z każdym porozmawiam.

Z Legią też?

Jasne, że tak. To klub jak każdy inny. No, może tylko z większym ego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24