Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dawid Kwiek (nowy piłkarz Resovii): dobrze być znów z rodziną

Tomasz Szeliga
DAWID KWIEK w Polsce spędził zaledwie osiem z 23 lat życia. Urodził się we Freiburgu, od czwartego roku mieszkał w Toronto. Posiada polskie i kanadyjskie obywatelstwo. Grał w Wiśle Kraków (w meczach Młodej Ekstraklasy i Pucharze Ekstraklasy), w II lidze szwajcarskiej (Signal FC Bernex-Confignon i Yverdon Sports) oraz Bruk-Bet Nieciecza. W czwartek lewonożny skrzydłowy podpisał 1,5-roczny kontrakt z Resovią.
DAWID KWIEK w Polsce spędził zaledwie osiem z 23 lat życia. Urodził się we Freiburgu, od czwartego roku mieszkał w Toronto. Posiada polskie i kanadyjskie obywatelstwo. Grał w Wiśle Kraków (w meczach Młodej Ekstraklasy i Pucharze Ekstraklasy), w II lidze szwajcarskiej (Signal FC Bernex-Confignon i Yverdon Sports) oraz Bruk-Bet Nieciecza. W czwartek lewonożny skrzydłowy podpisał 1,5-roczny kontrakt z Resovią. Krystyna Baranowska
Rozmowa z DAWIDEM KWIEKIEM, nowym piłkarzem Resovii.

- Dawid czy David?

- Dawid, choć w dowodzie i paszporcie mam David. Urodziłem się w Niemczech i to miejscowi wpisali w dokumenty literkę "V". Tak się zatem podpisuję, żeby nie było problemów.

- Dużo czasu upłynęło, zanim przyjechałeś do Polski. Opowiedz o tym.

- Rodzina pochodzi z Czudca, do dzisiaj mieszkają tam moi dziadkowie, wujkowie i kuzyni. W latach 80. rodzice wyjechali do Niemiec, tam się urodziłem, a gdy miałem 4 lata przenieśliśmy się do Kanady. W tym kraju wszyscy jeżdżą na łyżwach, liczy się tylko hokej. Ale ja chciałem grać w piłkę. Podczas jednego z polonijnych turniejów wypatrzył mnie Antoni Szymanowski, wtedy trener grup młodzieżowych Wisły. I wkrótce zabrał z sobą do Krakowa. Miałem 15 lat.

- Rodzice nie mieli żadnych obaw?

- Gdyby Kraków nie leżał tak blisko Rzeszowa, pewnie nigdy na taką rozłąkę by się nie zgodzili. Szybko musiałem się nauczyć samodzielności. Przy każdej okazji wracam jednak do Toronto. Do rodziców, brata i siostry. Teraz strasznie się cieszę, że wróciłem w rodzinne strony. Nadrobię stracony czas.

- Z językiem polskim nie miałeś problemów?

- W Kanadzie rozmawialiśmy po polsku i angielsku. Czasem jednak brakowało mi polskich słów. Gdy wróciłem do kraju, nie umiałem jednak ani pisać, ani czytać w ojczystym języku. Szybko się jednak nauczyłem, w Krakowie zdałem maturę.

- Trafiłeś na najlepszy okres Wisły.

- Trenerem pierwszej drużyny był Henryk Kasperczak, a Tomasz Frankowski i spółka lali wszystkich po 5-0. Miałem się od kogo uczyć, tym bardziej, że starsi nie gwiazdorzyli tylko bardzo nam, żółtodziobom, pomagali. W 2008 roku zdobyliśmy z Młodą Wisłą mistrzostwo Polski. Prowadził nas Tomasz Kulawik, przez zespół przewinęło się aż 43 zawodników, m.in. Patryk Małecki, Piotr Ćwielong i Tomas Jirsak.
- Skąd pomysł, by wyjechać do Szwajcarii?

- Pojawiła się okazja na występy w tamtejszej drugiej lidze, stwierdziłem, że warto spróbować czegoś nowego i rozwiązałem kontrakt z Wisłą. Najpierw grałem w Bernex, klubie z przedmieść Genewy. Następnie w bardziej znanym Yverdon Sport, który potem jednak się rozsypał. Bynajmniej nie z powodów finansowych. Zdziwił się pan? Cóż, nawet w Szwajcarii nie wszystko działa idealnie. Spędziłem tam ponad rok i nie żałuję. Miałem okazję grać u boku dobrych piłkarzy, rywalizować w pucharach z mistrzem kraju Young Boys Berno. W sumie chętnie bym tam wrócił.

- Bo to kraj mlekiem i miodem płynący?

- Standard życia jest niesamowicie wysoki. Niczego nam nie brakowało, choć przecież futbol ustępuje pod względem popularności narciarstwu czy hokejowi. Zaskoczony byłem jednak wszechobecnym błogim spokojem. Południowcy mają sjestę, a Szwajcarzy w godzinach 12-14 obowiązkowo wychodzą na lunch. O 19 zamykają się restauracje i galerie handlowe, rynek miasta pustoszeje. Ludzie wracają do domów i tam odpoczywają. Życie toczy się bardzo leniwie.

- Straszne nudy!

- Na szczęście jak się jest z chłopakami, to coś się zawsze wymyśli (śmiech). Lubię zwiedzać, poznawać nowe miejsca, a w Szwajcarii była ku temu okazja. Yverdon to znane uzdrowisko. Leży nad jeziorem Neuchatel, niedaleko Lozanny.

- Mało kto wie, że w polskiej drugiej lidze debiutowałeś w meczu Resovia - Nieciecza.

- Przegraliśmy w Rzeszowie 0-1, choć na porażkę nie zasłużyliśmy. Na końcu to jednak Bruk-Bet cieszył się z awansu.

- Ale w podtarnowskim klubie kariery nie zrobiłeś. Dlaczego?

- Początkowo nie było źle, potem jednak przyplątała się kontuzja, coraz trudniej było wywalczyć sobie miejsce w składzie. Nieciecza ściągała wielu zawodników, kilka tygodni temu trener Mirosław Hajdo dał mi do zrozumienia, że postawi na innych. Siedzenie na ławce mnie nie interesowało, więc przyjąłem ofertę Resovii. Mam nadzieję, że pomogę jej awansować do I ligi. Jak nie teraz, to w przyszłym sezonie. Bo podpisałem półtoraroczny kontrakt.
- W Resovii nie zarobisz tyle, ile w Niecieczy...

- To nie ma znaczenia. Ważne, by grać, a nie przeliczać.

- Spotkasz za to starych znajomych.

- Z Piotrkiem Szkolnikiem bodaj przez trzy lata mieszkałem w tym samym krakowskim internacie. Z Wisły pamiętam też Tomka Kaczora. Gdy ja grałem w Młodej Ekstraklasie, on był w drużynie juniorów.

- Lewa noga, dobry strzał zza pola karnego i z rzutów wolnych - posiadasz jeszcze jakieś inne atuty?

- I tak za dużo pan wymienił (śmiech).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24