Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dębica. Nie żyje 32-letnia Justyna. Zmarła w drodze na operację. Dyrektor szpitala zabiera głos

Monika Sroczyńska
Monika Sroczyńska
Śmierć 32-letniej Justyny z Dębicy wstrząsnęła całą Polską. Kobieta zmarła podczas transportu do specjalistycznego szpitala w drodze na operację. Wcześniej na dębickim SOR-ze spędziła 7 godzin. Rodzina nie kryje pretensji do medyków. Dyrektor szpitala odpiera zarzuty.

Spis treści

Śmierć dębiczanki wstrząsnęła całą Polską

Do dramatycznego w skutki zdarzenia doszło w nocy z 24 na 25 stycznia br. 32-letnia Justyna trafiła na SOR w Dębicy. Było po godzinie 17. Wcześniej miała problemy z dusznością i skarżyła się na ból w klatce piersiowej. Mąż kobiety poinformował przybyłych ratowników, że kobieta może być obciążona zespołem Marfana, należącym do chorób tkanki łącznej. Jednym z jego następstw może być tętniak.

Wykonano tomografię komputerową, która wykazała, że u pacjentki powstał tętniak rozwarstwiający tętnicę główną.

Zlecono konsultacje kardiochirurgiczne. Do północy Justyna nadal przebywała na oddziale ratunkowym w Dębicy. Dopiero 7 minut po północy zadecydowano, by przewieźć pacjentkę do Rzeszowa. Po drodze karetka zjechała do Sędziszowa Małopolskiego, gdyż podczas transportu nastąpiło u pacjentki zatrzymanie akcji serca. Młoda kobieta zmarła 25 stycznia o godz. 1.15. Osierociła dwóch synów w wieku 8 i 12 lat.

Rodzina ma pretensje do szpitala, sprawę bada prokuratura

27 stycznia br., Prokuratura Rejonowa w Dębicy wszczęła śledztwo w sprawie narażenia w dniu 24 stycznia Justyny K. na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez ratowników medycznych oraz personel SOR Szpitala Powiatowego w Dębicy, wskutek czego doszło do nieumyślnego spowodowania jej śmierci w dniu 25 stycznia br. Śledztwo wszczęto z art. 160 par. 1 i 2 KK, w związku z art. 155 KK i art. 11 par. 2 KK.

20 lutego prokurator regionalny podjął decyzję o przeniesieniu śledztwa do kontynuowania przez Prokuraturę Regionalną w Rzeszowie. Póki co, śledztwo jest prowadzone w sprawie, a nie przeciwko konkretnym osobom. Odrębne postepowanie w sprawie wszczął także Rzecznik Praw Pacjenta.

Dyrektor Wojtys odpiera zarzuty pod adresem medyków

Przemysław Wojtys, dyrektor dębickiego ZOZ-u, powołał jednocześnie specjalny zespół do ustalenia czy sposób udzielania świadczeń zdrowotnych był zgodny z zasadami sztuki lekarskiej oraz obowiązującymi procedurami medycznymi.

- Z jego ustaleń wynika, że w przebiegu udzielania pomocy nie było błędu. Wszystko, co do zasady zostało wykonane - podkreśla.

Przemysłąw Wojtys, dyrektor szpitala w Dębicy, odpiera zarzuty pod adresem medyków
Przemysłąw Wojtys, dyrektor szpitala w Dębicy, odpiera zarzuty pod adresem medyków ZOZ Dębica

Dementuje też fakt, jakoby w szpitalu nie było lekarza z uprawnieniami i pieczątką, od którego zależałby transport młodej kobiety na operację do Rzeszowa. Taką informację podał jeden z ogólnopolskich portali. Jednak obie strony tego dramatu zaprzeczają, że jest ona prawdziwa.

- Był pełen grafik lekarski w całym szpitalu, lekarze spełniali wszystkie wymogi. Nie ma opcji, by pracował lekarz bez uprawnień. Prędzej wystąpiłbym do wojewody o wyłączenie oddziału niż narażał kogokolwiek - zaznacza dyrektor Wojtys.

Według dokumentacji w szpitalu obecny był lekarz SOR, lekarz systemowy (specjalista chirurgii urazowo - ortopedycznej), specjalista internista z dużym doświadczeniem i lekarz specjalista kardiolog. Wszyscy konsultowali 32-letnią Justynę, która jak wyjaśnia dyrektor Wojtys, dopiero przed ostatnim badaniem, miała poinformować personel medyczny o obciążeniach rodzinnych zespołem Marfana. Wcześniej w dokumentach nie odnotowano tego faktu. Wówczas zapadła decyzja o transporcie pacjentki do szpitala specjalistycznego w Rzeszowie.

Dlaczego nie helikopterem?

Na zarzut nieuruchomienia śmigłowca LPR odpowiada.

- Śmigłowiec, który działa w ramach systemu LPR na Podkarpaciu, jest tylko jeden i lata od świtu do zmierzchu. Takich, które latają nocą jest w Polsce kilka, najbliższy w Krakowie. Uruchomienie całej procedury, wraz z międzylądowaniem, tankowaniem i przygotowaniem pacjentki do transportu to minimum dwie godziny. Transport karetką w godzinach nocnych to kwestia pół godziny - tłumaczy. - W tym przypadku decyzja była jednoznaczna, to było oczywiste.

Podkreśla niezmiennie, że pani Justyna przez cały czas pobytu w oddziale miała wykonywane badania diagnostyczne oraz była leczona adekwatnie do zgłaszanych przez nią dolegliwości.

- Proszę pamiętać, że pacjentka była cały czas przytomna i medycy mieli z nią niezakłócony kontakt.

CZYTAJ TEŻ: Rzecznik Praw Pacjenta wszczyna postępowanie w sprawie śmierci 32-latki z Dębicy

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Te produkty powodują cukrzycę u Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24