Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dębiczanka walczy o opiekę nad dziećmi. W Bułgarii dochodzi do zamieszek

Paulina Sroka, Sławomir Oskarbski
Fot. Paulina Sroka
Walczący ze sobą rodzice, rozwścieczony tłum Bułgarów i płaczące, przerażone dzieci. Do tych dramatycznych scen doszło w Bułgarii, kiedy Barbara Barnaś-Wasiljew z Dębicy próbowała w asyście konsula, policji odzyskać swoją córkę i syna.

Pani Barbara od ponad roku walczy z mężem, obywatelem Bułgarii o opiekę nad dziećmi. Ma dwa prawomocne orzeczenia sądów: polskiego i bułgarskiego. Oba wyroki przyznają jej opiekę nad 9-letnią Nikoletą i 7-letnim Pawłem.

To wyglądało jak porwanie

Dzieci, w kwietniu 2008 r. zostały wywiezione do Bułgarii przez Todora, męża pani Barbary.

- Mieszkaliśmy w Warszawie. Mąż nic nikomu nie powiedział o swoich planach. W tym dniu byłam w Dębicy. Kilka razy próbowałam dodzwonić się do domu i na komórkę męża. Nikt nie odbierał - wspomina kobieta.

Wieczorem była już tak przestraszona, że na jej prośbę rodzina z Warszawy zaczęła obdzwaniać szpitale i policję. Bez skutku.

- Dopiero, gdy mąż dotarł do Bułgarii, skontaktował się z moją bratową. Oświadczył, że już nie wróci - mówi pani Barbara.

Od tego momentu zaczęła się batalia o odzyskanie dzieci. Kobieta szukała pomocy w sądach polskim i bułgarskim. Oba przyznały jej rację.

- Barbara podczas rozpraw musiała udowadniać, że nie jest wielbłądem. Mąż oskarżał ją o alkoholizm, prostytucję i powiązania z mafią - relacjonuje Anna Sawczuk, jej siostra.

Awantura na ulicy

Mając po swojej stronie polski i bułgarski wymiar sprawiedliwości, pani Barbara poleciała w ub. tygodniu do Bułgarii. Nie chciała odbierać dzieci siłą. Jednak dwie pierwsze, polubowne próby nic nie dały.
W środę do Asenowgradu (miasto niedaleko Płowdiw), matka przyjechała wraz z polskim konsulem, tłumaczką, przedstawicielką ministerstwa sprawiedliwości Bułgarii, sędzią wykonawcą, psychologiem i osobą z opieki społecznej. Mimo asysty policji, na miejscu rozgorzała prawdziwa walka. Wokół domu męża zebrał się tłum sąsiadów i mieszkańców Asenowgradu, którzy protestowali przeciwko decyzji sądu.

- Sędzia widząc, co się dzieje, wydała postanowienie siłowego odebrania dzieci. Nie było innego wyjścia - mówi Barbara Wasiljew.

Tłum wyrwał mojego Pawełka

Tamte wydarzenia wspomina, jak najgorszy koszmar. Tłum rozwścieczonych ludzi, za mało policjantów, wrzaski i krzyki. Gdy trzymała dzieci, mąż ją pobił i dotkliwie ugryzł w policzek. Te sceny pokazywały telewizje na całym świecie. Matce udało się odbić tylko Nikoletę.

- W tamtejszych mediach pojawiła się informacja, że Pawełek przede mną uciekł. To nieprawda! Tłum wyszarpał go z rąk pracownicy konsulatu. Bułgarscy dziennikarze cały czas przedstawiali mnie jako monstrum. Brali za pewnik obelgi rzucane pod moim adresem przez męża - mówi pani Barbara.

Wojciech Gałązka, polski konsul w Sofii obiecał w TVN24, że będzie robił wszystko, by matka odzyskała syna.

- Mamy zapewnienie władz bułgarskich, że wykonywanie postanowienia wyroku sądu będzie nadal realizowane.

- Żyję tylko tą myślą. Nie biorę innej możliwości pod uwagę. Żeby tylko Pawełkowi nie stała się żadna krzywda... - dodaje zrozpaczona matka.

Bułgarska policja ma rozpocząć poszukiwania listem gończym jej męża Todora Wasiljewa i 7-letniego Pawełka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24