Dlaczego Rzeszów znalazł się w odstawce? Dobre pytanie [KOMENTARZ]

Dzwoni uważny obserwator lokalnej sceny politycznej i pyta, dlaczego Rzeszów jest w odstawce. No to dopytuję, co ma na myśli. A rozmówca zaczyna wyliczać nazwiska w zarządzie województwa, w urzędzie wojewódzkim i wielu innych instytucjach. I pyta, czy mogę mu wytłumaczyć, dlaczego na szczytach wojewódzkiej władzy nie ma nikogo z Rzeszowa. Jest co prawda przewodniczący sejmiku z Rzeszowa, ale - tłumaczy mój rozmówca - to funkcja bardziej dekoracyjna, bo przecież kluczowe decyzje zapadają w zarządzie województwa, a tam nie ma nikogo z grodu nad Wisłokiem.

Owszem, nie ma ludzi z Rzeszowa, ale jest coraz więcej z Przemyśla. Do zarządu województwa wskoczył właśnie dotychczasowy wicewojewoda. Z Przemyśla. A na zwolnionym przez niego stołku ma zasiąść nowa pani wicewojewoda. Też z Przemyśla. Przemyski desant obsadza kolejne ważne przyczółki w Rzeszowie. A mówi się w tysiącletnim grodzie nad Sanem, że to dopiero przygrywka do jeszcze większej operacji. Bo, jak to ujął kolejny mój rozmówca, „kadrowy z Przemyśla” chce mieć w województwie władzę absolutną. Więc ludzie z terenu pchają się do Rzeszowa.

Jest mało prawdopodobne, by w prawie 200-tysięcznym mieście, w którym działa kilka uczelni wyższych, nie było wystarczająco inteligentnego kandydata, z odpowiednimi kwalifikacjami i manierami, na wspomniane funkcje. Ale w polityce inteligencja i kwalifikacje to za mało. Zbyt rozwinięte mogą nawet przeszkadzać. Polityka rządzi się swoimi prawami. Albo ktoś jest „swój”, albo nie jest. Wygląda na to, że rzeszowscy działacze PiS w kwestiach kadrowych nie mają nic do gadania. Można nawet odnieść wrażenie, że znaleźli się w odstawce, podobnie jak stolica województwa. Czyżby za to, że zmarnowali kilka szans na zdetronizowanie rządzącego Rzeszowem prezydenta?

I w tym miejscu warto przypomnieć zgrzyt, do jakiego doszło niedawno podczas spotkania w urzędzie marszałkowskim. Uczestniczący w nim prezydent Rzeszowa zaczął swoje wystąpienie podziękowaniem za powitanie, bo - jak zauważył - zwykle tutaj na spotkaniach nie wita się prezydenta miasta. Poruszony tym marszałek odpowiedział, że nie ma takiej reguły, że zawsze musi być przywitany prezydent, jeśli na sali są znaczniejsze osoby.

Wspomniana wymiana uprzejmości dobrze ilustruje stan relacji Rzeszów - województwo. Napięcie polityczne rośnie z każdym dniem, bo każdy kolejny dzień przybliża nas do wyborów samorządowych. I nie da się tego napięcia niczym przypudrować. Żadnym uśmiechem, wspólnym przecięciem wstęgi ani płomienną deklaracją współpracy. Bo ta ewidentnie szwankuje. Nikt mnie nie przekona, że wojewoda, starosta rzeszowski i prezydent Rzeszowa nie mogą pracować na jednej wspólnej mapie z planowanym przebiegiem obwodnicy południowej Rzeszowa. Żeby dogadać szczegóły. I żeby ta droga powstała, bo jest ważna dla mieszkańców Rzeszowa i regionu. A co mamy? Medialny pojedynek na mapy i zarzewie kolejnych protestów społecznych. Jesteśmy na najlepszej drodze, by ta droga nie powstała.

POLECAMY:

Tak kiedyś wyglądała zima na Podkarpaciu. Zobacz zdjęcia z archiwum

Podkarpackie studniówki 2018. Tak się bawi młodzież

ZOBACZ TEŻ: Archeolodzy pracują na ul. Kościuszki w Rzeszowie