Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego Sanok nie obroni złota? Pierwsza analiza sezonu

waldemar mazgaj
Znamienny obrazek z półfinału; ręce w górze tyszan i zmartwione twarze sanoczan
Znamienny obrazek z półfinału; ręce w górze tyszan i zmartwione twarze sanoczan lucyna nenow
Rozczarowanie. To chyba najodpowiedniejsze słowo obrazujące atmosferę w drużynie Ciarko PBS Bank Sanok, która nie obroni tytułu hokejowego mistrza Polski. Dlaczego?

Powodów jest kilka. By nie być posądzonym o nieobiektywność, uszeregowałem je w kolejności... alfabetycznej.

Atmosfera
Umówmy się - praktycznie od początku była do bani. Drużyna podzieliła się na grupy amerykańsko-kanadyjską, czeską i polską. Kapitanem zrobiono Rafała Dutkę, który miał kilka spięć z Martinem Vozdeckim, niekwestionowanym liderem drużyny. Mocny charakter ma także Mike Danton, co powodowało nieporozumienia. - Nie zawsze wszyscy ciągnęli wózek w tę samą stronę - mówi nam osoba znająca realia szatni.
Na dodatek sprowadzani zawodnicy wypychali ze składu miejscowych, co przyspieszyło decyzję o końcu kariery przez Michała Radwańskiego czy Macieja Mermera. Odstawiony od składu i rozżalony Marek Strzyżowski "odpuścił" walkę o miejsce w składzie, choć w trudnym momencie chciano po niego sięgać.

Działacze
Po trochę szczęśliwym mistrzostwie 2014 popadli w samozachwyt, wydawało im się, że mają patent na nieomylność. Nie słuchali trenera, sprowadzali zawodników według własnego widzimisię. Efekt: brak kluczowych hokeistów z poprzedniego sezonu, jak Bartłomiej Pociecha czy Nicolas Besch, których można było zatrzymać, plus kilka pochopnych zmian w składzie (a nowi zawodnicy niekoniecznie byli lepsi od zastępowanych). Znamienna była wypowiedź Frycera, który po sprowadzeniu Zenona Konopki i Krisa Hogga w ostatnich godzinach okienka transferowego przyznał, że lepszych zawodników ma na trybunach.

Tymczasem z samych opłat za transferkarty (w sumie kilkadziesiąt tysięcy złotych) można było spłacić kolejną część długu po poprzednim zarządzie. Mając w perspektywie współpracę z nowymi i raczej nieprzychylnymi hokejowi władzami miasta oraz nieciekawe przecieki od największych sponsorów, wygląda to źle. Choć z drugiej strony mówi się, że w nowym sezonie i trener, i wszyscy zagraniczni zawodnicy mają być zza oceanu. A to kosztuje...
Gwiazdy
Kto nie zawiódł? Na pewno Bryan Pitton, David Turon, Mike Cichy i Lukas Endal. Choć nie udało się wykreować lidera, jakim rok temu był Samson Mahbod.

Reszta - niestety - tak, w mniejszym lub większym stopniu. Jordan Pietrus był dobry do play-offu, Martin Richter i Martin Vozdecky grali jak nieprzygotowani do sezonu, a Miroslav Zatko , Petr Sinagl czy Mike Danton - w kratkę. Ten ostatni genialne mecze przeplatał kompletnie bezbarwnymi. Na dodatek jego prowokacyjny styl gry już wszyscy poznali. - Tychy przejęły naszą taktykę z poprzedniego sezonu, dlatego co chwila lądowaliśmy na karach - przyznał po ostatnim półfinale kapitan Dutka.

Trener Frycer
Jeżeli już podejmował drugą próbę podejścia do Sanoka, to powinien od razu zastrzec, że potrzebuje doświadczonego asystenta. Po odejściu Tomasza Demkowicza, który rok temu odpowiadał za przygotowanie zespołu, tak naprawdę nie było komu prowadzić treningów w czasie sezonu, na co narzekali młodsi hokeiści.

Nic nie wygrał poza ćwierćfinałem Pucharu Kontynentalnego, a na dodatek miał pecha; pierwsze miejsce w tabeli i rozstawienie przegrał 17 sekund przed końcem meczu w Jastrzębiu. Podejmował złe decyzje personalne, jak np. niewystawienie Cichego w finale Pucharu Polski. Ten sam zawodnik dwa dni później strzelił tyszanom trzy gole.

Jeżeli były naciski działaczy na sprawy kadrowe, to trener powinien - jak Milan Stas dwa lata temu - spakować walizki i wrócić do domu. Na koniec jeszcze zrobił cyrk w Tychach (po części miał rację, ale takie zachowanie kompletnie rozbiło zespół), za który musiał surowo odpowiedzieć. Dlatego unikając prowokacji kibiców, nie pojechał na szósty mecz do Tychów i tylko przekazywał Marcinowi Ćwikle wskazówki przez telefon.

Zawodnicy drugiego planu
Reprezentanci Polski - Rafał Dutka, Krzysztof Zapała i Marek Strzyżowski - po triumfie w lidze i Wilnie gdzieś zgubili formę. "Kazkowi" i "Fryzjerowi" przyplątały się jeszcze urazy i o ile doświadczony Zapała potrafił popracować nad powrotem do formy, to Strzyżowski był za bardzo niecierpliwy.

Z miejscowych graczy większych pretensji nie można mieć tylko do Bogusława Rąpały i Roberta Kosteckiego. Pozostali nie dali zespołowi tyle, ile w poprzednim sezonie. Tłumaczą, że nie stawiano na nich.

Podobny artykuł napisałem dwa lata temu po przegranych półfinałach ówczesnego "dreamteamu" z Cracovią. Wiele osób krytykowało mnie, ale z czasem przyznało rację. Drużyna też wróciła na właściwe tory, po roku świętowała złoto. Nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby teraz było tak samo, bo podobnie jak kibice dobrze życzę sanockiemu hokejowi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24