Dobrze bawiliśmy się w skansenie

Gospodarze zapewnili nie tylko niepowtarzalną jarmarczną atmosferę, ale także wyjątkowe prezentacje. Było w nich coś na ludową nutę, muzyka andyjska, oryginalne podwórkowe szlagiery oraz śpiewy i tańce w wykonaniu polskich i słowackich zespołów folklorystycznych. Wielką klasą błysnęły krakowskie "Słowianki", które sądząc po sile oklasków zasłużyły na specjalną nagrodę publiczności. Podobał się także "Jarosław" i słowacka "Kamiana".
- To szczęście, że moje odwiedziny w rodzinnym mieście przypadły na czas jarmarku. Jestem zauroczona tym, co zobaczyłam. Bo to Polska właśnie... - powiedziała Jadwiga Stabryła, od 20 lat zamieszkała w Ottawie.
Jak na jarmark z 30-letnim stażem przystało, nie zabrakło jarmarcznych kramów i kramików z rękodziełem ludowym. Furorę robił garncarz z Medyni Głogowskiej, który wyczarowywał wprawnymi rękoma piękne, kształtne wazony i wazoniki. Na wysokich obrotach pracowała skansenowska karczma, której regionalne specjały m.in. pierogi z razowej mąki wabiły jarmarcznych gości.
Dyrektor MBL Jerzy Ginalski patrzył to na scenę, to w niebo ciesząc oko widokiem tłumów. - To wspaniała rekompensata za wysiłek włożony w przygotowanie jarmarku. Cieszę się, że są dziś z nami władze miasta i powiatu, które wsparły nas, abyśmy mogli tak okazale błysnąć. Ale nie mogło być inaczej. Sanok od wieków z Jarmarków słynął. Historia zobowiązuje - powiedział.
A my cieszymy się, że dostąpiliśmy zaszczytu patronować tej wspaniałej, nietuzinkowej imprezie.