Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Dom zły" Smarzowskiego: film w oparach wódki

Piotr Samolewicz
"Dom zły”. Reż. i scen. Wojciech Smarzowski.  Występują: Arkadiusz Jakubik, Marian Dziędziel, Bartłomiej Topa. Polska, 105 min. Kino Zorza w Rzeszowie.
"Dom zły”. Reż. i scen. Wojciech Smarzowski. Występują: Arkadiusz Jakubik, Marian Dziędziel, Bartłomiej Topa. Polska, 105 min. Kino Zorza w Rzeszowie.
"Dom zły" - nowy film Wojciecha Smarzowskiego raczej nie powtórzy sukcesu jego przeboju "Wesele". Jest zbyt okrutny i jednostronny w pokazywaniu ludzkiego zezwierzęcenia.

Poprzedni film reżysera pochodzącego z Jedlicza ku zaskoczeniu widzów i krytyków okazał się wydarzeniem. "Wesele" było uwspółcześnioną wersją ludowej przypowieści o bogaczu, który z powodu chciwości traci majątek i miłość bliskich. Smarzowski wtopił swoją historię w podkarpacki koloryt. Pokazał wiejskie wesele jako pijacką zabawę dostarczającą ludziom okazji do najgłupszych zachowań. Film wyróżniał się na tle ówczesnej rodzimej produkcji nastawionej prawie wyłącznie na lekką rozrywkę. Z jednej strony nie upiększał Polski, z drugiej świadomie prowokował.

W "Domu złym" Smarzowski poszedł o kilka kroków dalej. Począwszy od wizualnej, "brudnej" strony produkcji ("Wesele" wirowało optymistycznymi kolorami i muzyką), a skończywszy na tematyce i gatunku. Poprzedni film był satyrą, ten jest mrocznym thrillerem.

Gdzieś w Bieszczadach

Oglądamy historię z gatunku tych, w jakich lubują się tabloidy, tyle że cofniętą do lat 70. W samotnie stojącej chałupie gdzieś w Bieszczadach dochodzi do potrójnego mordu. Szaleństwo, jak to zwykle u nas bywa, ma moc wódki. W dramat rodziny Dziabasów wplątuje się przypadkowy gość - zootechnik Edward Środoń. Po latach, w stanie wojennym, do sprawy wraca milicja. Na miejscu odbywa się wizja lokalna. Prokurator ledwie się trzyma na nogach, milicjanci trenują picie z "gwinta". Wątek kryminalny splata się z politycznym. Zajeżdża czarna wołga. Siedzący w niej ważniak wzywa do siebie prowadzącego sprawę milicjanta i sugeruje, by tak pokierował śledztwem, by podejrzany się już nie pozbierał. Ważniak daje do zrozumienia, że jeśli "niebieski" nie wykona polecenia, to i na niego coś się znajdzie.

Pozory wiarygodności

Niby wszystko w porządku. Taki był PRL. Czy taka jest III RP? Niech czytelnik sam sobie odpowie na to pytanie. Niby reżyser dba o wiarygodność. Na ekranie pojawiają się nawet autentyczne "Nowiny" jako organ PZPR. Ale są to tylko pozory realizmu. W istocie chodzi o swoiście pojętą zasadzkę zastawioną na widza, polegającą na tym, że im więcej dostarczy mu się okrucieństwa i patologii, tym bardziej uwierzy w prawdziwość historii.

Jednym z artystycznych chwytów reżysera jest to, że kamera praktycznie nie wychodzi poza horyzont. Pokazuje świat zamknięty w swej nędzy. Już samo to pokazuje, że reżyserowi nie zależy na wpisaniu swojej historii w jakąkolwiek sensowną dyskusję. Szokuje dla samego szokowania.

To nie drugie "Fargo"

Film Smarzowskiego porównywany jest do głośnego "Fargo" braci Coen. Jest to nieporozumienie, bo oprócz kilku powierzchownych podobieństw, nie dorównuje dziełu Coenów. Tamten był wysmakowanym pod względem estetycznym studium głupiej przemocy, wręcz banalności zła. Celem Coenów było wstrząśnięcie odbiorcą, obudzenie z moralnego letargu. "Fargo" opowiadało o konkretnych ludziach, słabych i śmiesznych. "Dom zły" natomiast nie wiele ma do powiedzenia o człowieku. I to jest w nim najgorsze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24