Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Domarski: Już więcej nie pytajcie, czy piłka mi zeszła

Tomasz Ryzner
Jan Domarski nie wygląda i nie czuje się emerytem, ale - jak podkreśla - podkarpacki związek nie chce korzystać z jego doświadczenia.
Jan Domarski nie wygląda i nie czuje się emerytem, ale - jak podkreśla - podkarpacki związek nie chce korzystać z jego doświadczenia. Krzysztof Kapica
40 lat temu rzeszowianin Jan Domarski strzelił najważniejszego gola w historii polskiej piłki nożnej.

Jan Andrzej Domarski

Jan Andrzej Domarski

URODZONY: 28 października 1946;
POZYCJA: napastnik;
WZOST: 177 cm;
KLUBY: Stal Rzeszów. Stal Mielec, Nimes Olimpique, Stal Rzeszów, Resovia, SAC Wisła Chicago;
JAKO TRENER: Resovia, Stal Rzeszów, Zelmer Rzeszów, Polonia Przemyśl; SUKCESY: 3. miejsce na MŚ w RFN; mistrz Polski (1973, 1976); jego gol z Wembley angielski dziennik The Times umieścił na liście 50 najważniejszych bramek w historii piłki nożnej; 90 goli w ekstraklasie; 17-krotny reprezentant Polski (2 gole, przeciw Walii i Anglii w el. MŚ 1974).

Jednym kopnięciem otworzył polskiej reprezentacji drzwi na futbolowe salony. Wpłynął na życiowe losy dziesiątek piłkarzy. W końcu sprawił, że fani kopanej nad Wisłą, przynajmniej ci starsi, mają co wspominać.

40 lat temu rzeszowianin Jan Domarski strzelił gola na Wembley. Remis Polski z Anglią nazwano cudem, gazety znad Tamizy wieszczyły... koniec świata.

- Mam oczywiście ten mecz nagrany i oglądam go codziennie... Żartuję - uśmiecha się Domarski. - Nie jestem wariatem, ale gdy jest powtórka w telewizji, to rzucę okiem na tego młodego chłopaka, który trafia do siatki Anglików.

Angielski dziennik The Times wpisał tę bramkę na listę 50 najważniejszych w historii piłki nożnej. Anglikom narobiła bigosu, że hej. Przeszedł im koło nosa Mundial, przepadły wielkie pieniądze.

Klęli angielscy producenci pamiątek, bo gotowe już gadżety mogli tylko wyrzucić na śmieci. Sami piłkarze nie pojawili się na pomeczowej kolacji.

Nasi zawodnicy nie przejęli się afrontem, poszli... w Londyn świętować z miejscową Polonią.

W miejsce Lubańskiego

ROK 1973, ANGLIA - POLSKA 1-1 (0-0)

0-1 Domarski (57, asysta Laty), 1-1 Clarke (63, karny)
ANGLIA: Shilton - Madeley, Hughes, Bell, McFarland, Hunter - Currie, Channon, Chivers (85. Hector) - Clarke, Peters.
Trener - Ramsey
POLSKA: Tomaszewski -Szymanowski, Gorgoń, Bulzacki, Musiał - Ćmikiewicz, Deyna, Kasperczak - Lato, Domarski, Gadocha. Trener - Górski.
SĘDZIOWAŁ: Vital Loraux. WIDZÓW: 100 000.

- Była euforia, bo w końcu mieliśmy awans, na który Polska czekała dziesiątki lat. Po jakimś czasie zrobiło się spokojniej. Nikt nie wiedział, co my tam na tych mistrzostwach zwojujemy - przypomina rzeszowianin.

On swe pierwsze mecze rozgrywał na Błoniach, czyli na Drabiniance, z czasem wchłoniętej przez Rzeszów. W końcu zapukał do Stali.

- Byli koledzy z większym talentem, ale miałem ten atut, że zawsze mi się chciało. Trening, mecz - dawałem z siebie wszystko - wspomina.

Został zauważony już jako nastolatek, grywał w reprezentacjach młodzieżowych. Pierwszego gola w ekstraklasie zdobył w sezonie 1963/64.

Kiedy trenerem reprezentacji został Kazimierz Górski, Domarski miał już na koncie blisko 50 goli w najwyższej lidze. W 1973 roku wrócił do kadry po 3 latach.

Zagrał od 54 minuty meczu z Anglią w Chorzowie. Zastąpił Włodzimierza Lubańskiego, którego wyeliminowała z gry na kilka lat paskudna kontuzja.

- Nigdy nie kryłem, że gdyby Włodek był zdrowy, na Wembley byłbym kibicem - podkreśla pan Jan, który w reprezentacji strzelił 2 gole. Oba ważne, bo nim pogrążył Anglię, wbił gola Walijczykom.

Do Anglii Polacy jechali opromienieni pokonaniem Wyspiarzy w Chorzowie (2-0), a mimo to bukmacherzy za funta postawionego na Polskę płacili 10. Po sparingu biało-czerwonych z Holandią (1-1) ich notowania urosły, ale tylko nieco.

Anglicy zapowiadali, że Polaków zmiażdżą. I nie przebierali w słowach. Słynny trener Brian Clough nazwał Jana Tomaszewskiego klaunem, a ośmiu polskich piłkarzy określił mianem... osłów.

Alf Ramsey, trener angielskiej reprezentacji, opisywał Lesława Ćmikiewicza, jako notorycznego prowokatora (w poprzednich meczach po faulach na Ćmikiewiczu czerwone kartki obejrzeli Anglik i Walijczyk).

"Animals, animals"

Kiedy drużyny wyszły na rozgrzewkę, na trybunach siedziało 100 tysięcy kibiców (przy telewizorach mecz miało oglądać 400 milionów ludzi). Polacy mogli się czuć speszeni. Grzegorz Lato żartował kiedyś w swoim stylu, że jeden z kolegów w tunelu stadionowym narobił w spodenki.

W trakcie hymnu Polski w stronę naszych skandowano "Animals, animals". Trener Górski uznał, że to... dobrze, bo podrażnienie zmniejszy stres i dodatkowo zmotywuje jego podopiecznych.

- Byliśmy skazywani na pożarcie, ale to jest piłka. Każdy mecz można wygrać, a nam w końcu wystarczał remis - mówi Domarski, który grał od pierwszej minuty.

Anglicy dusili (w 7. minucie piłka trafiła w słupek naszej bramki, w sumie w rzutach rożnych było 23 do 3). Jan Tomaszewski już w 1 minucie niepotrzebnie wypuścił piłkę i rywal złamał mu kciuk (po meczu 2 tygodnie nosił gips).

"Człowiek, który zatrzymał Anglię" zagryzł zęby i chwilami bronił, jak w transie, a niekiedy robił rzeczy, po których skóra cierpła. Ktoś obliczył, że Wyspiarze grali pięć razy za jego plecami.

57. minuta

Moment, w którym Domarski zyskał sportową nieśmiertelność, nadszedł w 57. minucie.

To była akcja Stali Mielec; piłkę zabrał Carriemu Henryk Kasperczak, posłał podanie wzdłuż linii autowej, Hunter dopadł piłki, próbował nieporadnie kiwać Grzegorza Latę, ten wyłuskał piłkę, włączył dopalacze i... oddajmy głos niezapomnianemu Janowi Ciszewskiemu:

"Lato, w środku mamy dwóch zawodników, proszę państwa. Grzegorz Lato, tam McFarland. Ucieka teraz... Gadocha, Domarskiii... gol!!! Gol, goool, proszę państwa! Sensacja na Wembley!" Cudowny wypad polskiej trójki! - krzyczał niezapomniany komentator.

Podanie od Laty było idealne (Robert Gadocha świetnie zwiódł obrońców zejściem na lewą stronę), piłka sunęła spokojnie po murawie. Domarski uderzył z pierwszej piłki, bo stoper był tuż, tuż.

Kropnął w krótki róg i słynny Peter Shilton puścił tak zwaną "pachówkę". Pierwszy klubowego kolegę wycałował Lato, za moment doskoczył Gadocha, Deyna...

Przyszła, naszła....

O Domarskim mówiono, że był królem pola karnego. Niewysoki, ale silny, twardo stojący na nogach, umiał się zastawić i uderzyć niesygnalizowanie. Do ideału miało brakować szybkości. Gol na Wembely nie był dla niego typowym.

- Czy ja wiem - zastanawia się dziś. - Fakt, z pola karnego sporo trafiałem, ale umiałem też przyłożyć z dystansu. Szybkość? Rzeczywiście, mówiono, że mi jej brakuje.

"Przyszła, naszła, zeszła, weszła" - tego wierszyka nie lubi, tymczasem do dziś niektórzy twierdzą, że on sam tak opisał swego gola.

- Bzdura. To wymysł dziennikarzy. Pomyślałem, że trzeba uderzyć możliwie silnie, wtedy bramkarz nie będzie miał czasu na reakcję. Są strzały dobre i złe. Mnie wyszedł ten pierwszy. Niech naszym reprezentantom też tak schodzi z nogi w najbliższych meczach - uśmiecha się rzeszowianin.

Swego czasu twierdził, że Peter Shilton co roku na Boże Narodzenie wysyła mu świąteczną kartkę. - To żart. Skoro dziennikarze opowiadali głupoty o golu, wpuściłem ich w kanał z tą kartką.

Puszką po głowie

Po golu Domarskiego Anglicy szybko wyrównali z karnego (czy Adam Musiał faulował?) i zaczęło się odliczanie. Obrona Polaków trzeszczała w szwach, bywało, że nasi wybijali piłkę z linii bramkowej (Antoni Szymanowski zrobił to jeszcze w 90. minucie).

Ale mogło być i tak, że tablica pokazałby 2-1 dla Polski. Sunący na bramkę Lato został chwycony w pół przez rywala (dziś byłaby czerwona kartka, wtedy sędzia mógł pokazać żółtą).

W końcu sędzia gwizdnął po raz ostatni. "Koniec, proszę państwa, koniec" - krzyczał Ciszewski. Na stadionie panowała cisza. W oczach Anglików pojawiły się łzy. Wściekli kibice mieli schodzących do szatni Polaków obrzucić puszkami z piwem.

Domarski: Dostałem jedną po głowie i zachowałem na pamiątkę... Żartuję. Kibice byli wściekli, ale dziś też na stadionie w stronę piłkarzy czasem coś poleci. Wśród nas była euforia, ale wtedy nie mogłem wiedzieć, że ten mecz, ten gol stanie się legendą.

Liczyłem po cichu na następne bramki, ale tak jak ja zastąpiłem Lubańskiego, tak mnie w Niemczech zastąpił Andrzej Szarmach. Pretensji nie miałem.

Andrzej spisał się znakomicie, strzelił pięć goli - podkreśla pan Jan, który na mistrzostwach był rezerwowym w grach z Argentyną, Jugosławią i rozegrał całe spotkanie z Niemcami, czyli słynnym "meczu na wodzie".

W 1976 roku Domarski zdobył ze Stalą Mielec drugie mistrzostwo Polski (10 goli w sezonie) i wyjechał na saksy do francuskiego Nimes. Nad Loarą wytrzymał 2 lata. - W końcu uznaliśmy z żoną, że pora wracać. Byłem po trzydziestce, na karierę nie miałem już szans - wspomina.

W piłkę grał do początku lat 80. Karierę kończył w Resovii (pograł jeszcze polonijnym klubie w Chicago).

"Ulubione" pytania

Domarski mediom nie nadskakuje, chyba niespecjalnie ufa. - U dziennikarzy nie lubię ciągłego pytania, czy piłka mi zeszła. Wiele razy to wyjaśniałem, a temat ciągle wraca. I jeszcze jedno pytanie. Co pan wtedy czuł. Kiedy to słyszę, ręce opadają - kręci głową.

Ma też "ale" do obecnie grających zawodników. - Wszystko wiedzą. Czytam czasem, jak jeden czy drugi mówi, że nam było łatwiej, że piłka była inna. Jeśli ktoś sądzi, że z Brazylią czy Argentyną wtedy było łatwo wygrać, to nie ma pojęcia o piłce.

Czy jest zadowolony z kariery? Mówi, że musi być.

- Mogło być lepiej, ale źle chyba nie było. Coś dla piłki zrobiłem. Czasem tylko robi się przykro. Z jednej strony jest klepanie po plecach, wspominki, z drugiej brak szacunku. Choćby to, jak potraktował mnie podkarpacki związek. Mimo zwycięstwa w turnieju Kazimierza Górskiego z nastoletnimi piłkarzami, zostałem bez słowa wyjaśnienia pozbawiony funkcji trenera. Prezes Kazimierz Greń nie znalazł czasu, by choć słowem uzasadnić decyzję o zwolnieniu.

Po 40 latach znów na Wembley

2 dni przed 40. rocznicą "zwycięskiego remisu" znów gramy na Wembley. Na trybunach zasiądzie Domarski. - Zostałem zaproszony. Nie przez PZPN. Tam od jeżdżenia są inni, bardziej zasłużeni - ironizuje pan Jan.
I dodaje, że on zawsze wierzył w zwycięstwo, nigdy się nie poddawał. Tego samego życzy swoim następcom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24