"W związku z nowymi zasadami sprzedaży i dystrybucji energii elektrycznej informujmy, że 9 lipca w godzinach 10-18 odwiedzi państwa osoba mająca za zadanie poinformować mieszkańców o w/w zasadach. Prosimy o obecność właścicieli mieszkań oraz przygotowanie faktury za energię".
Zawiadomienia takiej treści zawisły w ubiegłym tygodniu na klatkach schodowych w blokach na osiedlu Trześnik w Łańcucie. Później do mieszkań zaczął pukać domokrążca.
- Wpuściłem go do domu, bo myślałem, że to ktoś z zakładu energetycznego. Zmyliło mnie zawiadomienie na klatce, do złudzenia przypominające informacje z administracji. Szybko zorientowałem się, że ten pan chce na mnie po prostu zarobić i wyprosiłem go z domu - mówi nasz Czytelnik.
Kilka tygodni wcześniej dwaj mężczyźni pukali do domów w Racławówce k. Rzeszowa. Panu Michałowi, właścicielowi działki rekreacyjnej oferowali tani prąd.
- Twierdzili, że ich firma sprzedaje energię taniej niż PGE i sporo zyskam, jeśli podpisze z nimi umowę. O innych kosztach nie chcieli rozmawiać. Pamiętam, że straszyli mnie podwyżkami cen prądu, których jak mówili w najbliższym czasie nie da się uniknąć - opowiada mężczyzna.
Pan Michał umowy z energetykami nie podpisał. Ale mnóstwo mieszkańców Podkarpacia to zrobiła. Efekt? Wiele z nich po kilku tygodniach przyjeżdża do zakładu energetycznego w Rzeszowie, gdzie skarżą się na zawyżone rachunki. Dlatego w piątek PGE opublikowała na łamach lokalnej prasy informację, w której odcina się od działalności domokrążców:
"PGE Obrót nie prowadzi żadnych działań polegających na wizytach w domowych w celu podpisania umów na dostawę energii. Osoby, które tak robią nie mają nic wspólnego z naszą firmą" - czytamy w komunikacie.
Na czym polega działanie akwizytorów? Ceny energii proponowane przez nich rzeczywiście są niższe i w przypadku indywidualnych odbiorców pozwalają oszczędzić kilka złotych miesięcznie. Ale kilkanaście złotych klient dopłaca firmie za obsługę. Wysokimi karami zagrożone jest nieterminowe opłacanie rachunków. Niestety umowy są tak skonstruowane, że sprawą nie może się zająć policja.
- Bo firma bazuje na ludzkiej naiwności, ale o łamaniu prawa nie ma mowy. Na proponowane warunki klient godzi się podpisując umowę. Dlatego apelujemy, aby nie akceptować dokumentów, których treści się rozumie. Jeśli akwizytor jest nachalny, można zawiadomić policję - mówi Paweł Międlar, rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Policji w Rzeszowie.
Po skargach od klientów z całej Polski oraz z Urzędu Regulacji Energetyki sprawą Energetycznego Centrum z Radomia zajął się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Wątpliwości urzędników z Warszawy wzbudziło kilka postanowień znajdujących się w umowach. M.in. fakt, że w przypadku zawarcia kontraktu ze spółką, konsument nie otrzymywał formularza oświadczenia o odstąpieniu od umowy.
- A zgodnie z prawem firma musi go dać i poinformować o takiej możliwości. Nie podoba nam się również stosowanie dodatkowych opłat, np. 30 zł za wezwanie do zapłaty rachunku, którego klient nie uregulował w terminie. Jeśli potwierdzimy, że firma złamała prawo, grozi jej wysoka kara - mówi Małgorzata Cieloch z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Wczoraj kilkakrotnie usiłowaliśmy się skontaktować z przedstawicielem Energetycznego Centrum telefonicznie i mailowo. Bezskutecznie.
Kto musi dopłacić do podatków?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?