Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dopiero lekarze z Rzeszowa uratowali naszą córkę!

Katarzyna Sobieniewska - Pyłka, współpraca: Michał Dominik
Kinga, po operacji, wraca do zdrowia w rzeszowskim szpitalu
Kinga, po operacji, wraca do zdrowia w rzeszowskim szpitalu Fot. Krzysztof Łokaj
Śniadeccy: - Choć dolegliwości Kingi miały podłoże neurologiczne, w Tarnobrzegu leczono ją na zapalenie gardła.

Mała Kinga z Tarnobrzega żyje dzięki pomocy lekarzy ze Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie.

- W tarnobrzeskiej lecznicy zbagatelizowano zły stan zdrowia naszej córeczki - grzmią rodzice.

Katarzyna i Marcin Śniadeccy wychowują czwórkę dzieci. Dwie ich córeczki cierpią na czterokończynowe porażenie mózgowe i wodogłowie.

Dziecko ciągle płakało

Jedna z chorych dziewczynek, 3,5-letnia Kinga pod koniec lipca czuła się źle. Dziecko było niespokojne, ciągle płakało.

Rodzice zawieźli Kingę do tarnobrzeskiego szpitala. Trafiła na oddział pediatryczny. Diagnoza lekarzy: zapalenie gardła. Po kilku dniach kuracji - 2 sierpnia, Ewa Wilk, ordynator oddziału wypisała dziecko do domu.

- Okazało się, że córka wcale nie wróciła do domu zdrowa. Wciąż była niespokojna - mówią rodzice Kingi.

Ich obawy potwierdziła wizytująca ich Jolanta Żółta, lekarka z rzeszowskiego hospicjum, pod opieką, której znajduje się Kinga.

- Pani doktor stwierdziła, że problemy Kingi są natury neurologicznej i poleciła nam konsultacje z lekarzami z rzeszowskiej "dwójki".

Konieczna była operacja

W Rzeszowie zameldowali się następnego dnia, 3 sierpnia. Lekarze natychmiast wykonali wszelkie potrzebne badania i zdecydowali: - Dziewczynka wymaga natychmiastowej operacji.

- Kinga trafiła do nas z zablokowaną zastawką wszczepioną w głowę, która powinna zbierać płyn mózgowo rdzeniowy - powiedział nam dr Jerzy Szymborski, ordynator oddziału chirurgii dziecięcej SW nr 2. - Operację zrobiliśmy jeszcze tego samego dnia. Kinga dochodzi już do zdrowia.

Pani ordynator nie czuje się winna

Dyrektor tarnobrzeskiej lecznicy Wojciech Gutowski nie chce komentować tej sytuacji i odsyła do ordynatora pediatrii. Ewa Wilk twierdzi, że nie ma sobie nic do zarzucenia: - Kiedy wypisywałam dziecko ze szpitala, nie miało żadnych problemów z zastawką. Przy chorobie Kingi, sytuacja mogła się zmienić nawet w ciągu dwóch godzin.

Dr Jerzy Szymborski: - W ciągu dwóch godzin nie mogło nastąpić tak gwałtowne pogorszenie stanu zdrowia Kingi. Na zgromadzenie takiej ilości płynu i wytworzenie takiego ciśnienia potrzeba, co najmniej doby.

- Jeszcze nie wiem czy zwrócimy się do sądu, ale na pewno nie zostawimy tak tej sprawy - zapowiadają Śniadeccy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24