Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dorabiali w barze. Teraz walczą o wypłatę

Anna Janik
Młodzi ludzie pracowali w jednej z sieci fast foodów.
Młodzi ludzie pracowali w jednej z sieci fast foodów. sxc.hu
Zatrudniona na umowę-zlecenie młodzież chce iść do sądu. Właścicielka barów: Niech przyjdą do biura, rozliczymy się.

- Pracowaliśmy po 10-12 godzin dziennie w temperaturze prawie 40 stopni, bo w kuchni, w której cały czas się smaży nie ma klimatyzacji

Właściciele nie dość, że zwlekali z wypłatą, to jeszcze nie przelali nam całości pieniędzy - denerwuje się 19-letnia Sylwia z Rzeszowa (nazwisko do wiad. red.).

W czerwcu zaczęła pracę w popularnej franczyzowej sieci barów Jack's. Ogłoszenie znalazła w Internecie. Pracodawca poszukiwał kogoś do obsługi baru i nie wymagał doświadczenia.

To dla 19-letniej maturzystki, która w październiku rozpocznie studia, była idealna okazja do zarobku. Umowa-zlecenie na trzy miesiące przewidywała wynagrodzenie 5 zł netto za godzinę. Pieniądze powinny być wypłacone do 15 następnego miesiąca. Sylwia cały czerwiec pracowała w dwóch miejscach: fryciarni przy ul. Jagiellońskiej i pizzerii w galerii Nowy Świat. Łatwo nie było.

- Upał to jedna sprawa. Druga to sposób, w jaki byliśmy przez szefostwo traktowani. Nad każdym barem zamontowana była kamera. Wystarczyło, że usiadło się na chwilę na stołku, a parę minut później już dzwonił menedżer z pytaniem dlaczego nic nie robimy - opowiada. - Nikt się nie obijał, po prostu były takie momenty, kiedy nie było ruchu, wszystko było posprzątane i przygotowane, więc nie widzieliśmy powodu, dla którego mielibyśmy stać na baczność - dodaje.
Poza atmosferą w pracy wkrótce doszły kolejne problemy. 15 lipca na kontach pracowników nie pojawiły się żadne pieniądze Jak twierdzi Sylwia, pytana o powód opóźnień szefowa wyjaśniała, że nie podliczono jeszcze wszystkich godzin pracy, ale lada dzień zrobi przelewy.

Tyle że pieniądze pracownicy dostali dopiero pod koniec lipca w kilku przelewach. Każdy dotyczył pracy w innym barze. Sylwia i 6-osobowa grupa jej znajomych z pracy odkryli jednak, że kwota końcowa jest za niska. Sylwii brakowało 64 zł, pozostałym nawet ponad 100 zł.

- Ja, oprócz tego, że wpisywałam na liście obecności godziny swojej pracy, to jeszcze zapisywałam sobie każdy dzień w swoim zeszycie - mówi 19-latka. - Wyszło mi, że powinnam dostać 830 zł, a na koncie miałam 788 zł z groszami. Skąd wzięły się grosze, skoro dostajemy na rękę równo 5 zł za godzinę? - zastanawia się.
W rozmowie z nami szefowa Sylwii przyznaje się do opóźnień w wypłatach, ale twierdzi, że uprzedzała o tym wszystkich pracowników. Powodem miał być dramatyczny, 10-krotny spadek obrotów.

- Były takie punkty, w których utarg zamiast 3 tys. wyniósł 300 zł. Miasto w wakacje opustoszało, na Rynku nie ma żadnych imprez, a małą gastronomię dobiły jeszcze galerie - mówi Bożena Jakieła. - A grosze wzięły się stąd, że pracownicy mieli potrącenia z wypłaty, jeśli nie pilnowali utargu. W umowie było to wyraźnie napisane - zaznacza.

Dodaje też, że ze strony jej firmy, którą prowadzi już ponad 20 lat, nie ma złej woli, a wszystkie osoby, którym nie zgadzają się godziny pracy powinny wyjaśnić sprawę w biurze firmy. Jak obiecuje, jeśli się tam zgłoszą, pieniądze zostaną im wypłacone.

Sylwia i jej znajomi, którzy złożyli wypowiedzenie z pracy, taką wizytę mają już za sobą. Będą próbować jeszcze raz, choć nie bardzo wierzą, że tym razem uda im się odzyskać pieniądze. Jeśli znów usłyszą czcze obietnice, wyślą wezwanie do zapłaty, co doradził im prawnik. Jeśli i to nie przyniesie rezultatu, zamierzają oddać sprawę do sądu. W przypadku umów śmieciowych, bo do takich należy umowa-zlecenie, pracownicy nie mają wsparcia Państwowej Inspekcji Pracy.

- To nie są nie wiadomo jakie pieniądze, ale chodzi o zasady. Może właściciele nauczą się, jak należy traktować pracowników, a inni studenci zastanowią się dwa razy zanim zdecydują się tu złożyć CV - dodaje Sylwia.

Właścicielka sieci Jack's pytana o sposób traktowania pracowników kiwa tylko z politowaniem głową. - Większość nie jest nauczona jakiejkolwiek pracy, najchętniej brałaby pieniądze za nic. Były osoby, które nie wiedziały do czego służy wiadro z mopem, nie potrafiły ukroić ogórka - przyznaje. - A postawy mają mocno roszczeniowe - dodaje Bożena Jakieła.

Do sprawy wrócimy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24