Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dr hab. Dariusz Iwaneczko, dyrektor IPN Oddział w Rzeszowie: Sowieci chcieli złamać najwartościowszą część Polaków [WIDEO]

Piotr Samolewicz
Piotr Samolewicz
Wideo
od 16 lat
Rozmowa z dr. hab. Dariuszem Iwaneczko, redaktorem naukowym leksykonu „Obozy i więzienia sowieckie na ziemiach polskich (1944-1945)” i dyr. IPN Oddział w Rzeszowie. Historyk i jego zespół zidentyfikował i nazwał większość przyfrontowych obozów zakładanych przez Armię Czerwoną po wejściu do Polski w 1944 roku.

Ile lat trwały prace nad leksykonem, ilu autorów było zaangażowanych i ile zebrano materiału?

Książka powstawała trzy lata, głównie ja nad nią pracowałem. Współpracowało ze mną kilkanaście osób z różnych oddziałów IPN, łącznie z osobami przygotowującymi fotografie i materiały ikonograficzne. Jeśli chodzi o bazę źródłową, w dużej mierze udało się wykorzystać materiały sowieckie, które zostały przekazane Polsce jeszcze za kadencji Borysa Jelcyna. Są to materiały zdeponowane w formie kopii w Centralnym Archiwum Wojskowym. Mają one taki charakter, jaki sobie życzyli Rosjanie, czyli nie ma w nich wszystkiego. Wykorzystałem też książkę trzech autorów rosyjskich poświęconą łagrom. Dzięki temu udało się zidentyfikować i nazwać gros miejsc odosobnienia, aresztowania, przetrzymywania. Dotychczas w historiografii obowiązywały różne pojęcia: obozy wędrowne, filtracyjne, przesyłowe. Natomiast dziś już wiemy, że główną infrastrukturą obozową, jaka podlegała Głównemu Zarządowi Obozów Jeńców Wojennych i Osób Internowanych NKWD, były obozy frontowo-przesyłowe.

Były one numerowane, im podlegały punkty zborne, a na najniższym szczeblu tej hierarchii obozowej obowiązywały punkty przyjęć. W punktach przyjęć krótko przebywali aresztowani lub internowani. Tych punktów było najwięcej, miały one prymitywną formę, czyli były to zwykle jamy ziemne o wymiarach dwa metry na trzy, ogrodzone drutem kolczastym, oraz jeden budynek, np. domu ludowego lub szkoły, wykorzystywany zazwyczaj do zakwaterowania funkcjonariuszy NKWD. Część tych punktów mamy zidentyfikowanych, na Podkarpaciu są to: Żabno, Byszówka, Trzebuska. W Trzebusce i Żabnie przeprowadziliśmy badania archeologiczne, dzięki którym udało się odtworzyć jamy obozowe i zobaczyć ich wygląd. W niektórych z nich znaleźliśmy takie artefakty, jak guziki z mundurów, orzełki, grzebienie, okulary, które należały do żołnierzy AK. W tych punktach przyjęć odbywała się filtracja, na podstawie której część więźniów podlegała pod trybunał wojenny danego frontu, w naszym przypadku I Frontu Ukraińskiego. Trybunał bardzo często orzekał wyrok śmierci, w przypadku Trzebuski wyroki wykonywano w lesie w Turzy.

Nieskazani na śmierć trafiali bądź do zbornych punktów przyjęć, bądź bezpośrednio do frontowych obozów przejściowo-przesyłowych. Osoby ze struktur AK na Podkarpaciu i wokół Lwowa byli umieszczani w obozie nr 49 na Bakończycach przemyskich. Tam oczekiwali na transport. W momencie, gdy obóz zapełniał się więźniami, byli oni odprawiani do wagonów kolejowych i wysyłani do łagrów sowieckich. Tam byli wykorzystywani jako tania siła robocza. Pierwsze powroty do kraju przypadły na końcówkę 1945 roku, ostatnie notuje się nawet w 1948 roku.

Z tego wynika, że Armia Czerwona wkraczała na terytorium II RP z dokładnym planem…

Byli bardzo dobrze przygotowani. Trzeba mieć świadomość, że front szybko przesuwał się. Obozy przejściowo-przesyłowe, oddalone 100 km od frontu (punkty przyjęć były bliżej zlokalizowane, bo nawet działały dywizyjne i armijne), musiały nadążać za frontem. Dlatego domniemywam, że służby sowieckie miały rozeznanie, które miejscowości i obiekty należy zajmować z przeznaczeniem dla infrastruktury obozowej. Sowieci bardzo chętnie wchodzili w buty niemieckie. Mamy przykład obozu niemieckiego dla jeńców sowieckich w Olchowcach pod Sanokiem, w którym zostaje założony sowiecki obóz przejściowo -przesyłowy. Mamy przykład Majdanka, obozu niemieckiego, do którego wchodzą Sowieci i zajmują jego część na potrzeby obozu jenieckiego, ale też wyznaczonego dla żołnierzy AK. Podobnie infrastruktura Auschwitz-Birkenau była wykorzystywana przez Sowietów. Czerwonoarmiści zajmowali też więzienia, np. specjalne więzienia NKWD powstały w Białymstoku, Białej Podlaskiej i Sanoku, z tym, że to trzecie zostało założone w byłym banku.

Pozostałości infrastruktury obozu sowieckiego w Olchowcach pod Sanokiem na prywatnej posesji.
Pozostałości infrastruktury obozu sowieckiego w Olchowcach pod Sanokiem na prywatnej posesji. Róża Nebesio, zbiory Muzeum Historycznego w Sanoku

We wstępie pisze Pan, że całe społeczeństwo było poddawane filtrowaniu, bo służby sowieckie musiały wyłowić działaczy i żołnierzy niepodległościowych.

Ostrze represji było wymierzone przede wszystkim w osoby związane z Polskim Państwem Podziemnym, czyli w żołnierzy i oficerów AK, innych organizacji niepodległościowych, i w osoby związane w jakikolwiek sposób z polskim rządem w Londynie. Te osoby trafiały do obozów wskutek łapanek, obław, ale też przez przypadek, jak wracający z robót w Niemczech i w Prusach, którzy byli traktowani przez Sowietów jako podejrzani. Podobnie Polacy z Pomorza wcielonego do III Rzeszy. Część z nich podpisywała listy volksdeutsche’ów nie dlatego, że chciała, tylko pod przymusem, gdyż Niemcy chcieli ich wykorzystać jako mięso armatnie na froncie wschodnim. W ten sposób do obozów trafiło wielu Polaków z Pomorza oraz Kaszubów i Górnoślązaków. Ci ostatni, głównie kwalifikowani górnicy i hutnicy, byli często łapani na ulicach, pakowani do transportów i wysyłani do przemysłowych okręgów Związku Sowieckiego, by pracować w kopalniach czy uruchamiać zagrabione w Polsce i Niemczech fabryki.

Pisze Pan, że całe społeczeństwo po wkroczeniu Armii Czerwonej było osaczone, pozbawione poczucia bezpieczeństwa.

Na tym polegał system działań Sowietów na zajętych terenach. Mimo że obowiązywało porozumienie między Polskim Komitetem Wyzwolenia Narodowego, namiastką rządu komunistycznego, a władzami sowieckimi, że administracją terenów oddalonych do 100 km od frontu będą zajmować się komisarze wojenni, w praktyce wszystkie obszary zajęte przez Armię Czerwoną były pod kontrolą służb sowieckich. Postępowały one tak, jakby nie znajdywały się w obcym państwie, tylko w okupowanym. Mało tego, to państwo w mniemaniu przedstawicieli zalążka nowej władzy komunistycznej uchodziło za sojusznika Związku Sowieckiego. Już nie powiem, że tereny na wschód od Bugu były traktowane jako część Rosji Sowieckiej. Dlatego wielu aresztowanych żołnierzy i oficerów AK na wschodzie nie uzyskiwało statusu osób internowanych, czyli nieskazanych wyrokiem jakiegokolwiek sądu, tylko stawiano im zarzuty zdrady stanu, zdrady Związku Sowieckiego. Aczkolwiek do takich przypadków dochodziło też na rdzennych ziemiach polskich. Gdy żołnierz AK stawał przed trybunałem wojennym, to stawiano mu zarzut działalności przeciwko Związkowi Sowieckiemu, co było absurdem, bo przecież ci ludzie prowadzili wojnę z III Rzeszą.

Dlaczego Sowieci stosowali kamuflaż przebierając np. polskich więźniów w mundury niemieckie, albo każąc im cicho leżeć w pakach samochodowych?

Chciano w ten sposób stworzyć wobec społeczeństwa polskiego pozory, że Związek Sowiecki jest sojusznikiem. Bo sojusznik nie aresztuje sojusznika, nie zsyła go do łagrów. Nie morduje go w więzieniach i po lasach. Sowieci przyjęli dwa rozwiązania. Pierwsze to złamanie najwartościowszej części Polaków, którzy podjęli się działalności niepodległościowej i pozbawienie społeczeństwa grupy kierowniczej. Drugie polegało na zastraszeniu pozostałych, czyli pokazywaniu w atmosferze terroru i strachu, że jeśli ktoś będzie się chciał wychylić, to tak jak akowcy trafi do obozu. A z drugiej strony budowano pozory nowej władzy, która patrzy na społeczeństwo jak na bezklasowe, daje możliwość awansu społecznego osobom z tzw. nizin społecznych.
W miejscach uwięzienia panowały nieludzkie warunki.

Więźniowie obozu zlokalizowanego w dawnych koszarach w Bakończycach k. Przemyśla relacjonowali, że spali w betonowych, jeszcze poaustriackich żłobach końskich. Czasami udawało im się wyścielić je słomą, a czasami nie. Warunki na tym etapie miały już prowadzić do wyniszczenia. Doły, w których przetrzymywano więźniów w podkarpackich miejscowościach Trzebuska, Żabno, Byszówka, często nie były przykryte. Żołnierze wspominali, że przez kilka dni stali w tych jamach po kolana w wodzie. Były brutalne przesłuchania, bicie, niedożywienie, przetrzymywanie w bardzo zatłoczonych więzieniach, np. na Antokolu w Wilnie i na Łąckiego we Lwowie do kilkuosobowych cel wtłaczano po kilkadziesiąt osób. Praktycznie stali oni non stop. Załatwianie potrzeb fizjologicznych graniczyło z cudem.

Powiedzmy o liczbach.

W przypadku obecnych ziem zachodnich Polski do obozów sowieckich trafiali głównie niemieccy jeńcy wojenni. Z prostej przyczyny: gdyż tam żywioł polski był słaby. Natomiast w przypadku Kresów Wschodnich i centralnej Polski obozy te zapełniali głównie obywatele II RP i było ich ok. 100 tys. Znaczna ich część została wywieziona do łagrów sowieckich. Należy uwzględnić także ok. 46 tys. Polaków, bo tak ich Sowieci kwalifikowali, z armii niemieckiej, czyli głównie Górnoślązaków i Pomorzan. Jeśli chodzi o infrastrukturę obozową, udało się zidentyfikować przeszło 200 punktów przetrzymywania i więzienia obywateli II RP, choć może być ich więcej, gdyż trzeba wziąć pod uwagę, że każda placówka NKWD i Smiersz mogła mieć swój areszt, i często miała. Mówimy o 12 głównych frontowo-przejściowych obozach przesyłowych, które przesuwały się wraz z linią frontu. Im podlegały, jak już wspomniałem, punkty zborne, zwykle od 2 do 4, do tego dochodziło od kilku do kilkunastu punktów przyjęć.

Oprócz tego były trzy obozy transportowo -przesyłowe, z których przekazywano więźniów w głąb Rosji. Taki jeden obóz zlokalizowany był w Bakończycach, potem został on cofnięty do Lwowa; drugi w Brześciu. Ten obóz długo funkcjonował i „zasłynął” tym, że Polacy wracali z łagrów sowieckich zwykle przez niego. Trzeba też doliczyć kilka specjalnych więzień, także te pod polską administracją, jak zamki w Rzeszowie i Lublinie, w których jednak były części zarządzane przez Sowietów, do których polskie służby nie miały dostępu. To jest główna część infrastruktury obozowej, która „przeszła” wraz z frontem, przynajmniej formalnie, przez Polskę w latach 1944-45.

Dr hab. Dariusz Iwaneczko, dyr. Oddziału IPN w Rzeszowie: - Ostrze sowieckich represji w latach 1944 – 45 było wymierzone przede wszystkim w osoby związane
Dr hab. Dariusz Iwaneczko, dyr. Oddziału IPN w Rzeszowie: - Ostrze sowieckich represji w latach 1944 – 45 było wymierzone przede wszystkim w osoby związane z Polskim Państwem Podziemnym, czyli w żołnierzy i oficerów AK i innych organizacji niepodległościowych. Mariusz Guzek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24