Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dramat na Podkarpaciu. 150 gospodarstw pod wodą [FILMY]

Bartosz Gubernat
- Po ostatniej powodzi, wzdłuż ogrodzenia wysypałem 50 wywrotek ziemi. Myślałem, że dzięki temu dramat sprzed trzech lat już się powtórzy – mówi załamany Kazimierz Kardyś.
- Po ostatniej powodzi, wzdłuż ogrodzenia wysypałem 50 wywrotek ziemi. Myślałem, że dzięki temu dramat sprzed trzech lat już się powtórzy – mówi załamany Kazimierz Kardyś. Krzysztof Kapica
Takiego kataklizmu nie pamiętają najstarsi mieszkańcy Trześni. Straty liczą w setkach tysięcy złotych.

Było kilka minut po godzinie 22, kiedy nad podmielecką Trześń dotarła kolejna we wtorek ulewa. Bronisław Nycek nie mógł zasnąć i z niepokojem patrzył przez okno na przepływający po drugiej stronie ulicy kanał melioracyjny. - To było prawdziwe oberwanie chmury, dosłownie jakby ktoś lał z góry wodę wiadrami. W pewnym momencie ściana deszczu całkowicie zasłoniła świat. Padać przestało dopiero przed północą - relacjonuje mężczyzna.

Przecinające wieś kanały były już wtedy pełne, ale do przelania się na drogę brakowało im jeszcze kilkudziesięciu centymetrów. Mimo tego mieszkający kilka domów dalej Bogdan Wieczerzak zarządził w domu akcję ratunkową. - Wiedziałem co się święci, dlatego z pomocą żony i dzieci wynieśliśmy z piwnicy i garażu na górę najcenniejsze przedmioty. O północy położyłem się spać - mówi Wieczerzak, który na codzień kieruje miejscową ochotniczą strażą pożarną.

Po północy deszcz ustał, a we wsi zrobiło się cicho i spokojnie. Dwie godziny później mieszańców obudziły syreny alarmowe. Na podwórku Bronisława Nycka woda sięgała wówczas do kolan, a ulica między domem a rowem melioracyjnym zamieniła się w rwącą rzekę. - Wybiegłam na zewnątrz ratować psa. Z zalanej budy w ostatniej chwili przeniosłam go na huśtawkę. Woda była już w piwnicy i z każdą minutą jej przybywało - mówi roztrzęsiona Eleonora Śpiewak, teściowa pana Bronisława.

Kilkaset metrów bliżej szkoły rozgrywał się kolejny dramat. Gospodarstwo Zofii Sikory deszczówka buzująca z rowów melioracyjnych zaatakowała z dwóch stron.

- Po alarmie wybiegłam na podwórze, które stało już pod wodą. Podobnie jak piwnica i kotłownia. Do rana zalało nas także od strony budowanej obwodnicy Mielca. Woda sięgająca powyżej kolan zniszczyła mi grządki z warzywami dla wnuków i spustoszyła podwórze. Kury nie mogą wrócić do kurnika, stoją na niewielkich wysepkach i sprzętach ustawionych przy budynku gospodarczym. Mieszkam tu od 1979 roku, ale takiego kataklizmu nie pamiętam - żali się pani Zofia.

Nie słyszeli alarmu

W południowej części wsi dźwięk syren alarmowych były słabszy. Dlatego kiedy strażacy ostrzegali o zagrożeniu, Barbara i Kazimierz Kardysiowie smacznie spali. - Po godz. 6 rano zeszłam do kuchni zrobić śniadanie. Przeżyłam szok. Na parterze w całym domu woda sięgała kolan. Zadzwoniłam po ratunek do syna, który mieszka dom dalej. Najpierw zapytał, czy przypadkiem nie oszalałam, ale kiedy tu przybiegł, mina mu zrzedła - relacjonuje kobieta.

W domu Kardysiów woda zniszczyła łazienkę, kuchnię i dwa pokoje odremontowane po powodzi sprzed trzech lat. Kilka dni temu pani Barbara wstawiła do kuchni nową zmywarkę do naczyń, której nie zdążyła jeszcze nawet wypróbować. - Wszystko jest do wyrzucenia, meble już się powykrzywiały, drewniana podłoga się odkleiła i pływa. W garażu zalało nam komplet nowiutkich, markowych elektronarzędzi i kosiarkę do trawy. Po zejściu wody czeka nas remont, wstępnie straty szacujemy na minimum 30 tysięcy złotych - mówią Kazimierz i Andrzej Kardysiowie, mąż i syn pani Barbary.

Skąd powódź w miejscowości, przez którą nie przepływa żadna rzeka? Woda na podwórka wylewa się z dwóch kanałów melioracyjnych przecinających Trześń. "Światowiec" biegnie po wschodniej stronie wioski, "rzeka" po zachodniej. Oba przejmują deszczówkę z okolicznych pól i lasów. - Za kataklizm winimy dyrekcję lasów państwowych i wykonawcę pobliskiej obwodnicy Mielca. Po tym, jak drogowcy wykopali rowy wzdłuż nowej jezdni, wody jest tak dużo, że kanały nie są w stanie jej przyjąć. Podobnie jest w lasach, gdzie do tej pory woda rozlewała się między drzewa i wsiąkała w ziemię. Teraz spływa pogłębionymi rowami do naszej wsi - tłumaczy Jerzy Głaz, sołtys Trześni.

Mieszkańcy Trześni założyli już stowarzyszenie, które będzie się domagało przerwania budowy i zmiany projektu obwodnicy. Kolejny wniosek o konserwację rowów napiszą także do wójta gminy Mielec - Kazimierza Gacka. - Mamy do niego ogromny żal, bo pomoc obiecał nam już cztery lata, a do tej pory nie zrobił w tym kierunku nic. Urzędnicy budzą się dopiero wówczas, gdy nas zaleje, a potem znowu o nas zapominają. Będziemy o tym pamiętać przy okazji najbliższych wyborów - zapewniają Bronisław i Agnieszka Nyckowie.

Patrzą w niebo

Wczoraj wieczorem woda w obu kanałach zaczęła powoli opadać, a strażacy zakończyli akcję ratunkową. Niestety Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego nie ma jednak dobrych wiadomości. Dziś nad Podkarpaciem spodziewane są kolejne opady deszczu i burze, co może oznaczać powtórkę wczorajszego dramatu. - Oby tylko tym razem deszcze nas ominęły - mówi patrząc w niebo Zofia Sikora.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24