Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dramat rodziny w Pustkowie: Szatan wkradł się w nasze życie

Andrzej Plęs
Pani Wandzie zostało zdjęcie córki i łzy. Sąsiedzi mówią, że łzy fałszywe.
Pani Wandzie zostało zdjęcie córki i łzy. Sąsiedzi mówią, że łzy fałszywe. Andrzej Plęs
Szatan zadomowił się w jej mieszkaniu - pani Wanda jest o tym przekonana. Razem z Witkiem, jego narkotykami, agresją i książkami o magii. To szatan zabił jej córkę i zabrał wnuczkę nie wiadomo gdzie. No bo jak inaczej wytłumaczyć ogrom nieszczęść, które na nich spadły?

Niektórzy mówią, że całe osiedle w Pustkowie pod Dębicą to piekło drobnej przestępczości i dilerki narkotykowej, biedy, bezrobocia i patologii. Ale u pani Wandy to już chyba dno pustkowskiego piekła.

Jej córka Aldona nie radziła sobie z dziećmi, nawet sama z sobą sobie nie radziła. Niemal zupełnie głucha, z mężem głuchoniemym, który bywał w domu raz na miesiąc, nie radziła sobie zupełnie z życiem.

W straszęcińskim psychiatryku próbowała leczyć depresję psychotropami, łykając alkohol sama próbowała leczyć się ze smutków życiowych. Niewiele jej trzeba było, jak się choruje na chorobę Meniera, to najmniejszy łyk potrafi zawrócić w głowie. Z rozpaczy zdarzyła się próba samobójcza.

W końcu jej dzieci: 14-letnia Magda i trzy lata młodszy Rafał wylądowali w dębickim domu dziecka. Na pół roku. I obojgu nie było tam dobrze, Magdzie może trochę lepiej, bo tu poznała Witka.

I to był początek końca. Dla pani Wandy i jej córki Aldony. I być może dla wnuczki Magdy.

Szła za Witkiem jak pies

Witek potrafił omotać czternastolatkę. Kasą może nie błyszczał, roboty nie miał, ale dziesięć lat więcej od dziewczyny, nóż w kieszeni, sprawne ręce do zabierania tego, co cudze, dostęp do amfetaminy i podobnego świństwa. I trochę wyroków za dilerkę, pobicia, rozboje, kradzieże. Nawet za to, że kolegę chlasnął nożem.

Czternastolatce imponowało zainteresowanie takiego "kolorowego" gościa, a gościowi imponowała powolność ślicznej czternastolatki, nad którą nikt - poza nim - nie panował: ani schorowana matka, ani nieobecny ojciec, ani stara babcia. Ani tym bardziej szkoła, bo szkołę dziewczyna dawno olała.

Magda na amfetaminowym haju była tym bardziej powolna, szła za Witkiem jak pies. I traktowana była, jak pies. A kiedy po pół roku pobytu w bidulu wróciła do mieszkania w Pustkowie, Witek wrócił razem z nią. Nie od razu, najpierw zwiała z domu dziecka i trzy dni razem siedzieli w lesie.

- Ludzie mówili, że sami sobie jesteśmy winni, bo go wpuszczamy, a my go nie wpuszczaliśmy, sam właził, czasem Magda go wpuszczała - opowiada pani Wanda.

Witek zadomowił się w tym mieszkaniu i zaczął rządzić. A jak ktoś z domowników się sprzeciwił, to pięści leciały w ruch, meble w drzazgi, szyby w drobiazgi. Policja przychodziła i wychodziła, a Witek wracał jak bumerang.

- Bo policjanci wcale nie ukrywali, że Witek poszedł na współpracę, więc jest pod ochroną - tłumaczy Teresa, ciotka Magdy.

Jeszcze tylko matka Magdy miała siłę protestować przeciwko temu, co dzieje się w mieszkaniu, ale jej Witek zapowiedział, że zabije, jak psa. No i Aldona zmarła w bardzo niejasnych okolicznościach. Czy Witek ją zabił? Matka i siostra są pewne, że tak. Prokuratura sprawę umorzyła.

Diabeł tu rządzi

Nie tylko książki o satanizmie i magii, nie tylko czarne ubranie Witek ściągnął do tego mieszkania. Zło też ściągnął, choć nieszczęścia tu już wcześniej nie brakowało. W kolejnym przypływie agresji rozwalił szybę w drzwiach do pokoju, dziurę zatkał z jednej strony płytą, z drugiej też, na środku płyty wymodelował z dykty coś na kształt trumny i dwie podstawki, jakby na świece. I nie dał tego tknąć.

Rafał nieraz widział, jak Witek z wosku świecy odlewał "ludziki" i coś tam z nimi robił, coś w nie wbijał.

- Gdzieś chodzili z Magdą do lasu, na jakąś górkę, całą grupą chodzili - opowiada pani Wanda. - Jakieś rytuały odprawiali.

Mieli psa - przybłędę w mieszkaniu, Witek tłukł zwierza, Rafał próbował protestować, ale słyszał, że sam może zostać utłuczony. W końcu kalekiemu już czworonogowi Witek ukręcił kark. Jeszcze kot w mieszkaniu został, z kotem łatwo nie było, bo potrafił się bronić. Tyle że trochę zębów w walce z Witkiem stracił.

- On mówił, że tak się uczy człowieka zabijać - mówi pani Wanda o Witku.

Raz Magda przyniosła do domu księżą stułę. Pewnie ukradli z kościoła, jak wisiała na konfesjonale. Taka czarno-fioletowa, przypisana m.in. mszom za zmarłych. I pewnie do satanistycznych celów miała służyć, ale pani Wanda piekło o stułę zrobiła, zgarnęła i odniosła do kościoła.

Dopiero później, od policjantów, starsza pani dowiedziała się, że Witek bawi się w jakieś msze satanistyczne, kręci się wśród takich cudaków.

Szatan zabił Aldonę?

To był ten dzień, kiedy trzeba było po raz kolejny odwieźć dzieci do domu dziecka. Babcia pojechała z Rafałem, po Magdę przyjechała policja. W mieszkaniu została tylko Aldona z Witkiem. Kiedy pani Wanda wróciła do mieszkania, on leżał na kanapie, Aldona klęczała obok, z głową na siedzisku kanapy.

Starszą panią tknęło, że coś jest nie tak, podeszła do córki, chwyciła ją za głowę i poczuła jej ciężkie westchnienie. To było ostatnie westchnienie Aldony, potem kobieta zwiotczała, jak lalka.

- Krzyczałam na niego, żeby zszedł z kanapy, żeby Aldonę tam ułożył, że trzeba ją ratować - opowiada pani Wanda. - Wstał, ale rzucił Aldoną o podłogę, jak szmatą.

Policja, pogotowie, jeden prokurator, drugi prokurator, bo śmierć raczej z przyczyn dalekich od naturalnych. Może Witek zatłukł Aldonę, tak jak nieraz zapowiadał? Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną zgonu było "zatrucie alkoholem etylowym u osoby będącej pod wpływem leków z grupy benzodiazepin".

Tylko pani Wanda ma wątpliwości: wtedy w mieszkaniu Aldona i Witek byli sami. Kiedy ona wróciła do mieszkania, drzwi zastała zamknięte od wewnątrz. Sąsiedzi wcześniej słyszeli, jak Aldona tłukła w te drzwi, próbowała się wydostać, wzywała pomocy.

Aldona stygła w kostnicy, kiedy panie wspólnymi siłami rozmontowały tę trumienkę z dykty w drzwiach do pokoju. Między płytami znalazły trochę ubrań Aldony. Może ktoś z czystej złośliwości je tam pochował, a może miało to jakieś rytualne, satanistyczne znaczenie?

I matka i siostra Aldony są pewne, że w końcu Witek osiągnął cel: Aldonę, która sprzeciwiała się jego związkowi z Magdą, posłał do piachu. Własnymi rękami, czy diabelskimi, ale posłał.

Tylko sąsiedzi są innego zdania: jeśli diabeł w tym tkwi, to siedzi w pani Wandzie. To ona czyta książki o magii, to ona rozbiła małżeństwo córki, to przez nią córka niemal popadła w obłęd i musiała się leczyć, i to ona tę trumienkę w drzwiach sforsowała. I oni - sąsiedzi - się jej boją.

Magda gdzieś w świecie

Aldona osierociła dwoje dzieci, babcia uprosiła kuratora, by mogła zostać ich opiekunem prawnym. Kurator sprzeciwów nie stawiał, ale to decyzja sądu. I Rafał i Magda nie chcieli słyszeć o domu dziecka, dla niego to obce i wrogie środowisko, dla niej - rygory nie do zniesienia.

Wyjście się znalazło: Rafał na razie wraca do babci, bo to ona - do rozstrzygnięcia sądowego - będzie tymczasowo prawnym opiekunem wnuków. Magdzie kurator załatwił szkołę w Iwoniczu, niech na umyśle wydobrzeje z dala od patologii pustkowskiej.

- Byłoby dobrze, ale Magda wycięła numer - denerwuje się jej ciotka Teresa. - Uciekła z Witkiem do Francji.

Bo chłopak miał się zgłosić do zakładu karnego, żeby swoje odsiedzieć za dilerkę, pobicia, epizod z nożem. Zamiast więzienia wolał Francję i pociągnął Magdę za sobą. Ze trzy miesiące jej nie było, wróciła do Pustkowa z podkulonym ogonem. Co i gdzie robiła, za co żyła - pary z ust nie chciała puścić.

A i tak wróciła w porę, bo sądowe służby opiekuńcze już przysłały zawiadomienie, że ma się stawić w przemyskim ośrodku opiekuńczym. Nawet kurator odwiózł ją na miejsce. Długo tam nie bawiła, po dwóch miesiącach znikła.

- Nawet do mnie nikt z Przemyśla nie zadzwonił, dopiero po paru dniach policja z Dębicy telefonowała z pytaniem, czy Magda jest w domu - mówi pani Wanda.

Nie wiadomo, gdzie jest siedemnastolatka. Czasem dzwoni błagalnie do babki o doładowanie telefonu, raz zadzwoniła błagalnie o pomoc, ale za nic nie chce powiedzieć, gdzie jest.

- A policja powiedziała wprost, że Witka szukają, bo on ma trochę do odsiedzenia, a nie Magdy - tłumaczy Teresa.

Dobra dziewczyna z niej mogła być, ale w łapy szatana się dostała - mówią obie kobiety. Dobra dziewczyna mogła z niej być, gdyby w szatańskiej rodzinie się nie urodziła - mówią sąsiedzi - i z tego diabelskiego mieszkania uciekła. Uciekła przed diabłem, czy do diabła - pewnie już gdzieś tam jest w piekle życia. I spada na samo dno.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24