Droga krzyżowa na Tarnicę. GOPR będzie czuwać nad bezpieczeństwem pątników

W Wielki Piątek, tradycyjnie już, na szlak prowadzący na Tarnicę wyruszą pielgrzymi. Ilu ich będzie?

Zawsze na drogę krzyżową wybierało się około dwóch tysięcy turystów. Trudno przewidywać, jak będzie w ten piątek. Ale ten rok może być wyjątkowy, bo jest związany z rocznicą chrztu Polski i spodziewamy się znacznej liczby pielgrzymów.

W ubiegłym roku pątnicy nie mieli łatwo. W tym roku można liczyć na lepszą pogodę?

Jeszcze nie dysponujemy szczegółowymi prognozami pogody. Nastawianie się na określoną aurę trzy dni do przodu to trochę wróżenie z fusów. Trzeba brać poprawkę na to, że to są góry. My jesteśmy przygotowani na każde warunki pogodowe. Dlatego - czy będzie słonecznie, czy będzie padało - nie stanowi to dla nas żadnej różnicy. Obecnie warunki w Bieszczadach nie są zbyt trudne, na pewno są zdecydowanie łatwiejsze niż w zeszłym roku. Śniegu na szlaku jest o wiele mniej, zalega on jedynie w płatach. Ale na pewno trzeba się liczyć z opadami czy wiatrem, który potęguje uczucie chłodu. Najlepiej przed wyjazdem zadzwonić i spytać się kogoś na miejscu, jaka jest pogoda. Można skontaktować się z ratownikiem w centrali GB GOPR w Sanoku (numer telefonu: 13 46 322 04) lub w stacji ratunkowej w Ustrzykach Górnych (13 46 106 06).

Jak przygotować się do wielkopiątkowej wyprawy na Tarnicę?

Na pewno trzeba mieć kompletny ekwipunek i naładowaną baterię w telefonie. Nie wychodźmy z założenia, że zima już się skończyła. Musimy się zabezpieczyć termicznie, bo można się spodziewać opadów deszczu czy deszczu ze śniegiem. Dlatego trzeba mieć z sobą ciepłą przeciwdeszczową kurtkę, obowiązkowo ciepłe nakrycie głowy i rękawiczki. W plecaku warto mieć też odzież na zmianę. Możemy trafić na burzę, która nas przemoczy, a poruszanie się w mokrej odzieży nie jest komfortowe, tym bardziej że organizm szybko się wychładza. Gdy idziemy w mokrym ubraniu, podczas wiatru mogą pojawić się u nas objawy hipotermii.

Jakie obuwie jest najwłaściwsze?

Zdarzały się takie przypadki, i zdarzają się do dzisiaj, że część turystów w Wielki Piątek wybiera się na szlak w trampkach, a nawet szpilkach. Kiedy zwracamy im uwagę, że w takich butach trudno się wędruje, odpowiadają, że idą się umartwiać. Umartwianie się ma jak najbardziej sens, ale w górach może być niebezpieczne. Nie chodzi przecież o ryzykowanie własnego życia czy zdrowia. Tutaj łatwo może dojść do urazu. Trzeba mieć w głowie to, że nie jesteśmy sami na szlaku.

Część turystów uważa, że ta droga krzyżowa wiąże się również z poszczeniem, i nie zabiera z sobą nic do jedzenia.

Wyjeżdżając z domu, nie zapomnijmy wziąć czegoś ciepłego do picia i wysokoenergetycznego pożywienia. To, oczywiście, nie musi być posiłek mięsny. Pamiętajmy, że ostatnie zakupy możemy zrobić w Ustrzykach. Na górze możemy już liczyć tylko na siebie bądź pomoc współtowarzyszy wędrówki.

Ilu ratowników będzie czuwać nad bezpieczeństwem turystów w Wielki Piątek?

Dla nas jest to szczególny dzień. Rzadko się zdarza, żeby w Bieszczadach w ciągu jednego dnia w jednym miejscu wędrowała tak ogromna liczba ludzi. Dlatego dyżurujących ratowników będzie więcej niż zwykle. Na każdej z tras będą patrole, w Ustrzykach Górnych i Cisnej czekać będą zespoły wyjazdowe, a w Sanoku - w gotowości śmigłowiec.

Turyści będą wędrować z różnych stron i w różnym czasie. Chodzi o to, żeby skrócić czas dotarcia do poszkodowanych, a tych co roku jest kilku.

Pamiętajmy, że w Bieszczadzkim Parku Narodowym obowiązuje zasada: poruszamy się tylko po wyznaczonym szlaku i nie schodzimy z niego; nie robimy skrótów, bo te często kończą się nadłożeniem drogi.