Dwie osoby przyszły na happening do teatru. Niczego nie odwróciły

- Ta wystawa jest po prostu brzydka - oceniał pan Janusz z Rzeszowa. - Ja rozumiem erotyki, je też można pokazać w estetyczny sposób. Tutaj granice dobrego smaku zostały przekroczone.

Reakcja teatru na prasowe materiały była niemal natychmiastowa. Remigiusz Caban, dyrektor teatru dzisiaj wieczorem zorganizował swego rodzaju happening. Zaprosił zbulwersowanych widzów do teatru i zaproponował, że jak się komuś któraś praca nie podoba może ja odwrócić. Do teatru przyszły dwie osoby i cały tabun dziennikarzy z wszystkich lokalnych mediów.

- Zaproponowaliśmy taką formę, żeby każdy, kogo te prace zbulwersowały mógł je odwrócić, ale jak widać nikogo takiego tutaj nie ma - ocenił dyrektor.

Maria Kielar-Kamler, księgowa z Rzeszowa, która przyszła do teatru stwierdziła, że sztuka jest po to, żeby prowokować.

- Myślę, że to jest rodzaj prowokacji i tak to trzeba odbierać - powiedziała.

Stanisław Dłuski, rzeszowski poeta wypowiadał się w podobnym duchu. - Bez prowokacji nie ma współczesnej sztuki - stwierdził.

Nie znalazł się nikt, kto by jakikolwiek obraz odwrócił. Krzysztof Motyka, komisarz wystawy zapowiedział, że przed jutrzejszym spektaklem, na który przyjdą dzieci i młodzież, pracownicy teatru sami odwrócą niektóre obrazy.

ZOBACZ: Wagina i punkt G, czyli dialog z widzami w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie

- Dokonamy swego rodzaju samocenzury, niektóre zakryjemy - zapowiedział Motyka.

Obrazy powieszone w rzeszowskim teatrze pokazują głównie kobiece części ciała.

Tuż przy wyjściu z teatru usłyszałam komentarz: - Te obrazy są po prostu brzydkie i tyle.

Komentował jeden z rzeszowskich dziennikarzy.