Dyskoteka na polsko - ukraińskiej granicy

Cykl imprez kulturalno - sportowych, w sobotę i niedzielę, odbywał się dokładnie na polsko - ukraińskiej linii granicznej i w jej bezpośrednim sąsiedztwie. W ramach Europejskich Dni Dobrosąsiedztwa.

Jest tutaj dobrze utrzymana, po obu stronach granicy, asfaltowa droga. Szosa istniała w tym miejscu jeszcze przed wojną. Dzisiaj jest sztucznie przedzielona bramą i czujnie strzeżona. Przekraczanie zabronione.

O budowie w tym miejscu przejścia granicznego Malhowice - Niżankowice mówi się od wielu lat. Polacy ślą noty dyplomatyczne na Ukrainę, ale tamtejsza strona rządowa wydaje się nie być zainteresowana. W przeciwieństwie do ukraińskich samorządowców.

- Tą granicą zostało przedzielonych wiele rodzin. Często jest tak, że ktoś groby swoich bliskich ma po jednej i po drugiej stronie granicy. I trudności z ich odwiedzeniem - mówi Wolodymyr Tsehenko, starosta rejonu starosamborskiego na Ukrainie.

Z ukraińskich Niżankowic do polskich Malhowic jest pięć kilometrów. Jednak, aby do nich dotrzeć, trzeba pokonać kilkadziesiąt km, przez przejście w Medyce.

Inwestycja ożywiłyby gospodarczo region, po obu stronach granicy. I na to najbardziej liczą samorządowcy z obu krajów.

- To przejście jest bardzo ważne dla lokalnych społeczności. Cały czas czynimy starania w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Ukrainy, aby wreszcie była odpowiedź na notę dyplomatyczną - mówi Mirosław Karapyta, marszałek województwa podkarpackiego.

Od przyjęcia polskiej noty zależą dalszy losy tej budowy.

Jeżeli obie strony chcą tej inwestycji, to w czym problem? W szczegółach. Polskę, po wejściu do strefy Schengen obowiązuje zasada, że przejścia z państwami spoza UE, muszą być budowane na terytorium Wspólnoty. Tymczasem Ukraińcy nawiązują do dawnej umowy z Polską, że przejścia powstają naprzemiennie, tzn. część w Polsce, część na Ukrainie.

Podczas imprezy były zbierane podpisy pod petycją w sprawie budowy. Symbolicznym przecięciem drutu kolczastego, na linii granicznej, otwarte zostały "Wrota przyjaźni".