W piątek po południu nad Bieszczady nadciągnęły ciemne chmury. W tym czasie na Jeziorze Solińskim odbywały się dziecięce regaty. - Zaczęło mocno wiać ze wszystkich stron, małe łódeczki nie miały szans utrzymać się na wodzie - mówi Barbara Brendler z bazy WOPR w Polańczyku.
Na pomoc pospieszyli im woprowcy i ratownicy zabezpieczający imprezę. - Na szczęście dzieciom nic się nie stało, miały na sobie kapoki - informuje Brendler.
Nie rozumiem zarzutów
W regatach brały udział dzieci w wieku od 9 do 12 lat. Na jezioro wypłynęło 76 małych jachtów. Według Barbary Brendler, bezpieczeństwa uczestników strzegły zaledwie dwie jednostki ratownicze wynajęte przez Rzeszowski Okręgowy Związek Żeglarski, organizatora zawodów. - To zbyt mało - twierdzi. - Dopiero wspólna akcja pozwoliła na szybkie udzielenie pomocy dzieciakom.
Według sędziego głównego regat, Andrzeja Ogrodnika, nad dziećmi czuwały załogi czterech motorówek, a wyścigi przerwano bezpośrednio przed nadejściem burzy, kiedy uczestnicy zbliżali się do Wyspy Energetyka. - Akcja była sprawna i przebiegła błyskawicznie, nie rozumiem zarzutów WOPR-u - dodaje Ogrodnik.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?