Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzięki zabiegowi ablacji pacjenci dostają nowe życie

Dorota Mękarska
Zdjęcie archiwalne
Zdjęcie archiwalne Norbert Ziętal
62-letnia Gryzelda Mazur przeszła zabieg ablacji w Podkarpackim Centrum Interwencji Sercowo - Naczyniowych NZOZ w Sanoku.

Ablacja to inwazyjny zabieg przeprowadzany w celu całkowitego wyleczenia arytmii. Polega on na wytworzeniu w sercu niewielkiej blizny w miejscu powstawania arytmii. Tkanka serca traci w tym miejscu swoje właściwości elektryczne i przestaje być źródłem zaburzeń rytmu. Dzięki temu w około 90 procentach przypadków dochodzi do wyleczenia.

Przez 30 lat kobieta cierpiała na arytmię serca. - To o 30 lat za dużo - mówi. Wprawdzie nauczyła się żyć z chorobą, ale dolegliwość często dawała o sobie znać. - Jakiś czas sama regulowałam oddechem rytm serca. Nauczyli mnie tego lekarze. Gdy było gorzej, trafiałam do szpitala - opowiada.

W Polsce rocznie wykonuje się około 7000 zabiegów ablacji. To bardzo mało. Nasz kraj jest na jednym z ostatnich miejsc w Europie pod względem dostępności do tych zabiegów. W regionie zabiegi są wykonywane w Rzeszowie i Przemyślu. W Sanoku przeprowadził go dr n. med. Sebastian Stec, elekrofizjolog ablacyjny.
Na sali operacyjnej jak w kinie 3D

W czasie zabiegu Gryzelda Mazur była przytomna.

- Przed zabiegiem udawałam, że się nie boję, ale jakiś lęk był we mnie - przyznaje - Okazało się jednak, że nic mnie nie bolało. Tylko czasami poczułam, coś, jakby ugryzienie komara - opowiada.

Jak przeprowadza się zabieg ablacji?

- Poprzez nakłucie żyły udowej wprowadza się dwie elektrody, które "czytają" sygnały elektryczne serca i pozwalają nam określić, z którego miejsca wychodzi arytmia. Dodatkowo wykorzystujemy system do mapowania arytmii serca, dzięki któremu możemy, jak w kinie 3D, oglądać w trójwymiarowym obrazie położenie serca i ważnych struktur w sercu, a równocześnie jak w GPS, możemy zobaczyć, jak dojść do miejsca, gdzie powstaje arytmia - wyjaśnia dr Stec.

Wykorzystanie technologii 3D umożliwia znaczną redukcją użycia promieniowania RTG, co poprawia bezpieczeństwo pacjentów i skuteczność zabiegów.

Już po tygodniu można wrócić do pracy

Gryzelda Mazur już na drugi dzień po zabiegu mogła opuścić lecznicę, bo powikłania po ablacji zdarzają się rzadko. W piątek wykonano ich w sumie w Sanoku u trzech pacjentek, które miały napadowe częstoskurcze. Dwie z nich w wyniku choroby traciły przytomność.

- Moglibyśmy wykonywać znacznie więcej tych zabiegów, ale niestety mamy tylko jeden stół operacyjny - podkreśla lek. med. Andrzej Wiśniewski, kierownik Pracowni Hemodynamicznej CIS-N w Sanoku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24