Jaka jest baza sportowa w Przemyślu, każdy widzi. Fatalna. Sypiąca się hala sportowa; kryta pływalnia, która w każdym momencie może całkiem odmówić posłuszeństwa.
Zepsute „na amen” sztuczne lodowisko, które w tamtym i tym roku zastąpiono pożyczonym, mobilnym. No i „stok”, wybudowany kilkanaście lat temu, który funkcjonuje wyjątkowo krótko, bo klimat mamy, jaki mamy. A nie skandynawski, ze srogimi zimami stulecia, którego nadejście kilkanaście lat temu zapowiadali urzędnicy.
Dzisiaj przemyska kołdra pieniędzy na sport jest krótka i w następnych latach będzie coraz krótsza. Stąd rodzą się spory, bo jedni dostają od miasta więcej, inni mniej, a są tacy, co wcale. Dlatego z podziwem należy patrzeć na część stowarzyszeń przemyskich, które zamiast czekać na przelew z ubogiej miejskiej kasy, same wolą zdobywać większość funduszy, jak nie wszystkie, na swoją działalność.
Skąd pieniądze? Np. z różnych programów, m.in. unijnych. Wiadomo, że tylko poprawne, złożone w terminie i dobre wnioski mają szanse wygrać. Często stowarzyszeniom brak na to czasu i umiejętności. Dlatego rozsądnym pomysłem jest powołanie w wyspecjalizowanej komórki, którzy za innych przypilnują spraw związanych ze składaniem wniosków do różnych programów. To lepsze niż ciągła walka o swój kawałek zbyt krótkiej miejskiej „kołdry”.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?