Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziennikarka Nowin wcieliła się w rolę kandydata na prezydenta RP. Ile zebrała podpisów?

Małgorzata Froń
Przez godzinę uzbierałam 48 podpisów. Zabrakło mi… 99 952
Przez godzinę uzbierałam 48 podpisów. Zabrakło mi… 99 952 Krzysztof Kapica
Każdy obywatel może zostać prezydentem - gwarantuje nam to konstytucja. Jak każdy, to i dziennikarz Nowin. Robimy więc kampanię: Małgośka na prezydenta! - postanowiliśmy w redakcji. Przy okazji zbadamy przedwyborcze nastroje. Co mówią ludzie, widząc kandydata na ulicy?

Kandydatka matka Polka

Kandydatka matka Polka

Komentuje dr Krzysztof Prendecki, socjolog z Politechniki Rzeszowskiej:
- Zacznijmy od tego, że 60 procent kobiet i 40 procent mężczyzn nie interesuje się polityką. Mamy daleko gdzieś, jakie będziemy płacić podatki i który oficjel będzie dawał nogę z kraju w wypadku wojny. Co piąty Polak nie jest w stanie wymienić z nazwy żadnej partii politycznej. Nie mówiąc już o tzw. treściach programowych. Zresztą po co ma je znać, skoro niektóre partie programów nie posiadają, tylko wyświechtane hasła, sami członkowie partii nie bardzo się w tym odnajdują. A jak przychodzi co do czego, przechodzą z jednej opcji do drugiej, byle pensja na koncie była.
Czy wybory są potrzebne? Ci co głosują i tak wiedzą już, na kogo głosować. Kierujemy się emocjami i duperelami. Wyobrażamy sobie, kto będzie się najdostojniej bujał na pałacowym żyrandolu. Ludzie głosują na fantazyjną fryzurę Palikota, na świętokrzyskiego Kennedy'ego Jarubasa, na tembr głosu Grodzkiej, na zgrabne kończyny Ogórek, na ociekającego make- upem Dudę, czy na dziadka Komorowskiego, z którym najchętniej poszlibyśmy odstrzelić dziki. Kandydatka Froń na tle rodzimej klasy politycznej wypada okazale. Z oczu można wiele wyczytać i nie jest to wzrok bazyliszka. To wzrok matki Polki zatroskanej o losy ojczyzny i naszego wspólnego domu, jakim jest Polska. I Gazety Codziennej Nowiny oczywiście.

Wszystko odbyło się profesjonalnie. Powołany sztab wyborczy, przygotowana kampania, przemyślany program.

Małgorzata Froń, kandyduję, żeby było normalnie - oto moje hasło.
Że trochę głupie? Bo co to znaczy: "żeby było normalnie"? Dla każdego znaczy coś innego. I o to chodzi. W moim programie każdy wyborca znajdzie coś dla siebie. Jest więc szansa, że mnie poprze.

Przygotowujemy zdjęcie wyborcze. W ruch idzie - a jakże! - program graficzny Photoshop, który potrafi zamienić każdego staruszka w nastolatka. Trochę czarów grafika i moja twarz na zdjęciu nabiera rumieńców, pojawia się bardziej wyrazisty makijaż. Wkrótce mamy plakaty. Wszystko gotowe?

Lubimy panią kandydatkę

Mój plakat wyborczy ląduje na Facebooku. Po kilku minutach mam kilkanaście polubień i kilka zgłoszeń chętnych do udziału w kampanii. Ktoś deklaruje, że może zbierać dla mnie podpisy. Jest odzew!

Teraz trzeba z programem ruszyć między ludzi, przekonać do siebie wyborców. Jak zareagują? Czy ktoś taki jak ja, nieumocowany w polityce, jest w stanie kogokolwiek namówić na podpis na liście poparcia?

Instalujemy się na ul. 3 Maja w Rzeszowie. Razem ze sztabem ustawiamy stolik, oblepiamy ścianę plakatami. Reklamuję się jako kandydatka niezależna, z własnym autorskim programem, bez politycznego poparcia. Jestem za in vitro, popieram związki partnerskie, jestem za obniżeniem podatków i wieku emerytalnego, a także za preferencyjnymi gwarantowanymi przez państwo kredytami.

Ludzie z zaciekawieniem oglądają plakaty. Słyszę komentarz:
- O, do Grodzkiej podobna.

Nie wyglądam jak Ogórek

- Startuje pani na prezydenta? - pyta na oko 40-letni mężczyzna.
- Startuję, jestem kandydatem niezależnym, nie stoi za mną żadna partia. Poprze mnie pan?
- Tak, podpiszę pani listę, ale od razu mówię, że będę głosował na panią doktor Magdalenę Ogórek. Tak sobie myślałem, że gdybym się znalazł na bezludnej wyspie, to chciałbym, żeby pani Magdalena była tam ze mną - śmieje się mężczyzna. - Przy całym szacunku dla pani, ale głosu na panią nie oddam.

Ale listę podpisał.
I ruszyło.

- My też podpiszemy - chwytają za długopisy dwie młode dziewczyny.
- Może ja najpierw swój program przedstawię… - proponuję nieśmiało.
- Nie, nie trzeba, pani dobrze z oczu patrzy, to podpiszemy.
W ten sposób zyskuję kolejne dwa głosy od Zuzanny i Wiktorii.

Bo jest pani bezpartyjna

Podchodzi dwoje młodych ludzi, Karolina i Maciek. - Podpiszemy i na dodatek będziemy na panią głosować - deklarują. - Skoro jest pani bezpartyjna, to nam to odpowiada. Bo tak naprawdę my młodzi nie bardzo wiemy, na kogo głosować. Oni nic nie mówią o swoich programach, tylko się kłócą.

Rozmawiamy o moim programie, mówię, że jestem za in vitro, że popieram związki partnerskie, że jestem za obniżeniem podatków i wieku emerytalnego, a także za preferencyjnymi gwarantowanymi przez państwo kredytami.

- To nam pasuje - słyszę. - Gdyby się pani udało zebrać te sto tysięcy podpisów, to nasze głosy pani ma - zapewniają.

Na koniec uprzedzam ich, że to tylko dziennikarski eksperyment, sprawdzamy, czy łatwo zostać prezydentem, czym się ludzie kierują w wyborze kandydata.
- Szkoda - śmieją się młodzi ludzie.

Elektorat (nie)trzeźwo myśli

Mężczyzna, który podchodzi do naszego stolika, nie jest wzorcem trzeźwości.
- Co się tu wyrabia - pyta zaczepnie.
- Na prezydenta kandyduję.
- A kto pani jest?
- Bezpartyjna i niezależna kandydatka.

Twarz mężczyzny tężeje: - Wy już rządziliście! Coście zrobili? Nic! Tylko bruk po was został. Ja na was głosować nie będę. Niczego nie zrobiliście, niczego. Tylko bruk - macha ręką i odchodzi. Jeszcze z oddali wygraża nam pięścią: - Niczego nie zostawicie po sobie, niczego.
- Chyba nas z kimś pomylił - dochodzimy do wniosku z moim sztabem.

Kolejny mężczyzna jest bardzo przyjazny. Pyta o program, o moje poglądy, stan rodzinny. - Odpowiada mi to, co pani mówi, ale chyba pani tych stu tysięcy podpisów nie zbierze - powątpiewa. - Może niech pani najpierw startuje do Sejmu, potem będzie łatwiej - radzi. I podpisuje się na liście poparcia.

W ciągu jednej godziny, bez wielkich bilbordów, bez ogromnego sztabu ludzi i szeroko zakrojonej kampanii, mając tylko dziesięć plakatów i trzech ludzi do pomocy, uzbierałam 48 podpisów. Mało? Dużo? Co by było, gdybyśmy mieli sztaby w całej Polsce i zbierali podpisy przez trzy tygodnie?

Teraz już wiem. Każdy może zostać prezydentem. Może nawet łatwiej takiemu, co nie robi w polityce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24