Przemyślanin z pochodzenia, od 11 lat dziennikarz TVP (dla niej przerwał studia teatralne) był kolejnym gościem Kazimierza Grenia, szefa rzeszowskiego podokręgu piłkarskiego. W piwnicach restauracji "Czarny Kot" dominowała młodzież. Rej wiodły dziewczyny z rzeszowskiego Gimnazjum nr 9, wypytujące gościa o teatralne doświadczenia. - Najmocniej utkwiła mi w pamięci rola Gilberta w "Anii z Zielonego Wzgórza". Bohater dorastał, więc kilka razy się przebierałem - wspominał szkolne przedstawienie Babiarz. - Gdy jako młody chłopiec wyszedłem zza kulis w rajstopach, dzieciaki na widowni strasznie się śmiały. Starałem się wyglądać bardzo poważnie, co kontrastowało z moją sylwetką. Od zawsze byłem szczuplutki.
Podczas konferencji prasowej gość pochwalił się także dwoma epizodami filmowymi: - Grałem w filmie z Donaldem Sutherlandem w roli głównej. Miał buty większe niż koszykarze w NBA. Innym razem byłem pijakiem, który spada z roweru. Nie było łatwo, ba jako wysportowany człowiek spadałem "za delikatnie", jak mówił reżyser.
Jakie wpadki przed kamerą pamięta? - Tuż przed transmisją memoriału lekkoatletycznego, sprawdzaliśmy z kolegą listę startową. Upewnialiśmy się, czy wreszcie pobiegną razem Brzezińska i Rydz, specjalistki na średnich dystansach. Były na liście, więc już na wizji zapowiedziałem: "Przekonamy się, która jest najlepsza!". W trakcie pierwszego okrążenia zorientowałem się, że żadna z nich nie biegnie! Zwaliliśmy winę na organizatorów.
- Dawniej studio telewizyjne oświetlały potężne żarówki. Kiedyś jedna taka pękła. Akurat byłem na wizji - opowiadał Babiarz inną historię. - Używaliśmy wtedy mikrofonów kierunkowych i nie wiedziałem, czy widzowie słyszeli huk. Jeśli tak, to muszę wyjaśnić sytuację. Ale jeśli nie, to wyjdę na wariata, bo odbiorcy nie będą się orientować, o czym mówię. W okamgnieniu zdecydowałem, by nie wyjaśniać. Trafiłem. Po odtworzeniu programu okazało się, że huku nie było słychać poza studiem.
FLESZ: Elektryczne samoloty nadlatują.