Dzwon to głos Boga. Wyznaczał granice, chronił przed chorobami
Czas I i II wojny światowej, jak wszystkie wojenne zawieruchy, nie był dla dzwonów łaskawy. Przetapiane na potrzeby wojska, wywożone w nieznane, zaginione. - Z dzwonów znanych na początku XX wieku do naszych czasów zachowało się około 5 procent - mówi Jadwiga Teodorowicz-Czerepińska, znana lubelska historyk sztuki.
Na początku opowiedzmy o dzwonie, który do Lublina nigdy nie dotarł. Przeszkodził w tym wybuch II wojny światowej. Był na nim wizerunek lubelskiego biskupa Mariana Leona Fulmana (1866-1945). Dzwon został odlany w słynnej ludwisarni Felczyńskich w Przemyślu. Istnieje ona do dziś, chociaż już pod innym adresem, w Ostrowie pod Przemyślem. Odlewnia Dzwonów Janusz Felczyński reklamuje się jako „bezpośredni spadkobierca ponad 200-letniej tradycji ludwisarskich rodziny Felczyńskich”. Warto przy tej okazji zaznaczyć, że w województwie lubelskim nie działa obecnie żadna ludwisarnia.
Wróćmy do losów dzwonu, który nigdy nie dotarł do Lublina. Rąbka tajemnicy uchyla dr Marta Trojanowska z Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej w Przemyślu. - We wrześniu 1939 roku ważący 4500 kg dzwon, przeznaczony do katedry, był całkowicie gotowy, ale wybuchła wojna, dlatego nie trafił do Lublina. Ludwik Felczyński dosyć długo ukrywał dzwon w Przemyślu. Niemcy odkryli go i zabrali dopiero gdzieś w 1942 roku - mówi dr Trojanowska.
W artykule piszemy o tajemnicach lubelskich dzwonów:
Dzwon pełnił różne funkcje, przez wieki obrastając w symboliczne znaczenia
O ich znaczeniu dla społeczności ludzkich niezbicie świadczy fakt nadawania im imion
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień