Zdecydowana większość widzów kibicuje Marcinowi Pawłowskiemu, wspierając go w walce o zdrowie. Ale są też inne głosy. Że wyniszczony chorobą człowiek nie powinien się pojawiać na wizji. Że owszem, może pracować, jeśli chce, ale np. redagując wiadomości poza ekranem. - Bo widzowie, zamiast na wiadomościach, skupiają się na wyglądzie prowadzącego - to jeden z argumentów.
Prócz wyrazów uznania dla pracodawców dziennikarza, pojawiły się też opinie, że komercyjna telewizja wykorzystuje niecodzienną sytuację dla podniesienia wskaźników oglądalności. Że zamienia program informacyjny w rodzaj reality show.
O tym wszystkim pisaliśmy przed tygodniem, zachęcając Czytelników do wyrażenia swoich opinii. Oczywiście, nie chodziło o plebiscyt na temat, czy M. Pawłowski ma zostać na wizji. To decyzja dziennikarza i jego pracodawców.
Za pośrednictwem internetu, listów i telefonicznie zareagowało ponad 60 Czytelników. Wszyscy życzyli mu zdrowia, podziwiali jego siłę i odwagę.
Wielu Czytelników czuło potrzebę szerszej rozmowy - o świecie wykreowanym przez media, w którym nie ma miejsca na chorobę i starość. O tym, jak ważne dla chorych jest świadectwo publicznych postaci, które nie kryją walki z chorobą. O sile, jaką daje innym ich zwycięstwo. O przełamywaniu tabu...
Od pięciu lat walczę
Rozmowa z ELŻBIETĄ BUJACZ, zielonogórską Amazonką
- Kiedy się pani dowiedziała o swojej chorobie?
- Pięć lat temu. Byłam wtedy bardzo aktywna zawodowo i towarzysko. Pani dyrektor miała mi nawet z lekka za złe, że w najgorętszym okresie idę do szpitala na zabieg. To miało być usunięcie niegroźnego guzka. Jeden dzień i do pracy. I nagle, w przerwie zabiegu słyszę: dla ratowania pani życia trzeba amputować pierś... Dopiero po operacji powoli docierało do mnie, co się stało.
- Co pani czuła?
- Najpierw było niedowierzanie. Potem - zaprzeczanie: niemożliwe, żeby mnie to spotkało. Potem bunt. I to okropne uczucie, że zdradziło mnie moje własne ciało, dotąd niezawodne. Na końcu wielka samotność. Bo nawet najbliższe osoby przy najlepszych chęciach nie są w stanie dzielić tego doświadczenia.
- Co to znaczy: wielka samotność?
- Chory czuje się wyobcowany ze społeczeństwa, w którym dopiero co był. Nie jest wśród zdrowych. Nie jest w pracy. Bywa i tak, że nie jest w rodzinie. Jest w świecie szpitali, rehabilitacji, chemioterapii. Nagle przestaje być ważne to, za czym dopiero co biegaliśmy. Na tym etapie choroby nie szukałam kontaktu z ludźmi. Co nie znaczy, że ich przy mnie nie było. Telefony, liściki od koleżanek z pracy: to strasznie ważne. I obecność przyjaciela. Nie życiowego partnera, podkreślam, lecz przyjaciela. Który po prostu był.
- To znaczy?
- Kiedy trzeba, zrobił zakupy, odprowadził do przychodni. Porozmawiał. Albo pomilczał. Tylko tyle i aż tyle.
- Nie każdy z nas umie się odnaleźć w takiej sytuacji. Dlaczego?
- Nie potrafimy rozmawiać o chorobie, która wciąż jest naznaczona jakimś tabu. To, że w ostatnich latach słowo rak przechodzi nam przez gardło, zawdzięczamy m.in. publicznym osobom, które otwarcie mówią o tym, że są chore, że walczą. Ale pięć lat temu, kiedy dotknął mnie nowotwór, wyglądało to zupełnie inaczej.
- Co najbardziej drażniło panią w kontaktach ze znajomymi?
- Banalne słowa niby-pocieszenia. "Wszystko będzie dobrze", "Nie przejmuj się"... Może i wypowiadane w jak najlepszej intencji, ale zupełnie nieadekwatne do sytuacji.
- A jakie są adekwatne?
- Najprostsze pytanie "Jak się czujesz?" daje choremu szansę powiedzenia o swojej sytuacji. By nie tworzyć wokół choroby muru niedomówień i kłamstwa. Nie można udawać, że nic się nie stało! Spytaj: w czym ci mogę pomóc? Może czegoś potrzebujesz? Najważniejsze jest być z człowiekiem w najtrudniejszych jego momentach. W moim przypadku choroba przewartościowała całe moje życie - jeszcze w szpitalu podjęłam bardzo ważne dla mnie decyzje.
- Wygląda pani kwitnąco. To znak zwycięstwa?
- Od pięciu lat walczę. O odzyskiwanie siebie po kawałku. Udało mi się odzyskać swoją wagę; podczas terapii przytyłam 15 kg. Jestem po rekonstrukcji piersi. Odzyskuję swój wygląd. Chyba zacznę odnawiać przyjaźnie...
- Ogląda pani Fakty?
- Tak. I cieszę się, widząc na ekranie Marcina Pawłowskiego.
- Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?