Eurowybory 2019. Premia lub zsyłka za duże pieniądze

Nawet jeżeli weźmiemy pod uwagę osoby pracujące za granicą, w tym te wypruwające sobie żyły po kilkanaście godzin na dobę.

W Polsce wielu jest takich, którzy są szczęśliwi, gdy przyniosą z pracy 2 tysiące złotych.

KOMENTOWANY ARTYKUŁ: Wysokie pensje, ale również odprawy i emerytury. Byli europosłowie już nigdy nie będą klepać biedy

A te 29,5 tys. złotych to nie wszystko, co ma europoseł, bo dochodzą jeszcze diety, zwrot kosztów podróży (na których też można nieco uszczknąć). Jeżeli taki europoseł dotrwa końca 5-letniej kadencji, to ma zagwarantowane, w przeliczeniu na nasze, 5 tys. złotych emerytury.

Plus świadczenie, które nabył w Polsce. Nic dziwnego, że ludzie denerwują się i mówią, że taki wyjazd do Brukseli to premia za dotychczasową służbę dla danej partii albo zsyłka za duże pieniądze dla kogoś mocnego, ale niezbyt pożądanego w kraju.

Szczególnie denerwuje ludzi, gdy taki europoseł w kampanii wyborczej deklaruje, że najbardziej na świecie kocha region, z którego startuje, jego mieszkańcom obiecuje „cuda na kiju”; a w czasie kadencji, odpowiada, że w Brukseli jest przecież po to, aby tworzyć europejskie prawo, a nie zajmować się jakimiś lokalnymi błahostkami, jak upadający zakład pracy, czy prosząca się o remont jakaś dziurawa droga.