Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ewelina umierała. I zaczęły się cuda...

Ewa Gorczyca
Po tym co przeszli, wiedzą, że mogą na siebie liczyć. - Wszystko co robię, to zasługa Pawła. On mnie motywuje – zapewnia Ewelina.
Po tym co przeszli, wiedzą, że mogą na siebie liczyć. - Wszystko co robię, to zasługa Pawła. On mnie motywuje – zapewnia Ewelina. Tomasz Jefimow
Przygotujcie się na śmierć - mówili lekarze. Wtedy zaczęły się cuda: sen z Janem Pawłem II, ksiądz z papieskim pasem papieskim, olejek "płaczącej ikony" z Terespola. No i wreszcie on - Paweł.

Możesz pomóc

Możesz pomóc

6 września w Harklowej odbędzie się piknik charytatywny z którego dochód zostanie przeznaczony na leczenie i rehabilitację Eweliny Szot.

Fundacja Avalon utworzyła subkonto dla Eweliny, na które można wpłacać 1 proc. podatku (z dopiskiem Szot, 1287) i darowizny. Wpłaty: Fundacja Avalon - Bezpośrednia Pomoc Niepełnosprawnym, nr: 62 1600 1286 0003 0031 8642 6001, nr konta darowizn w ramach zbiórki publicznej: 86 1600 1286 0003 0031 8642 6001

Kiedy wybierają się na spacer, Ewelina idzie pierwsza. Stawia powoli krok za krokiem. Paweł tuż za nią, blisko tak, by rękami móc ją obejmować w pasie. Idą tak, przytuleni, jedno za drugim. On uważny na każde niepewne stąpnięcie, każde zachwianie żony. A ona czuje, że on zawsze będzie dla niej oparciem.

Niewielki pokoik w rodzinnym domu Eweliny. Sypialnia, salon i miejsce do rehabilitacji w jednym - uśmiechają się. Paweł, zanim usiądzie, upewnia się, czy Ewelinie jest wygodnie na wersalce. Biegnie do kuchni, przynosi szklankę wody, o którą prosi żona.

Ona, zanim odpowie nam na pytanie, patrzy na niego, jakby szukała w jego wzroku potwierdzenia, że on myśli tak samo. On, opowiadając, zaczyna gestykulować, ale zaraz opuszcza rękę i szuka dłoni Eweliny.

Poznali się dziewięć lat temu na szkolnej dyskotece w jasielskim "ekonomiku". Ewelina, 17-latka z Harklowej, i Paweł 20 latek z Lipnicy Górnej, który właśnie zaczynał pierwszą pracę po maturze. Kto komu wpadł w oko?

- Paweł chciał zdobyć mój numer telefonu od kolegi, ale w końcu wyszło tak, że to ja pierwsza poprosiłam koleżankę o numer do niego i napisałam SMS - wspomina Ewelina.

Datę pierwszej randki pamiętają dokładnie - 28 grudnia. Potem wspólny sylwester i kolejne spotykania. - Była fascynacja fizyczna, ale my przede wszystkim zauroczyliśmy się sobą tak "od środka" - mówi Paweł.

- Bo czasem dziewczyna jest ładna, chłopak przystojny, ale przy bliższym poznaniu okazuje się, że rozmowa się nie klei. A nam nigdy nie brakowało tematów - dopowiada Ewelina. - Spodobało mi się to, że była naturalna. Specjalnie się nie upiększała, nie malowała - ciągnie Paweł. - Urocza, mądra, pogodna, zabawna, inteligentna - bez zastanowienia wylicza zalety swojej ukochanej.

Ewelina się śmieje: Dziś obudziłam się lekko rozczochrana, a on patrzy na mnie, zaspaną, i mówi: taką cię najbardziej lubię.

Oświadczył się po 2,5 roku znajomości, w 2008 roku. Zaczęli przygotowywać się do wesela. Odkładali pieniądze, bo oboje pochodzą z niezamożnych rodzin. Zaplanowali ślub na wrzesień 2010 roku. Przyszłość rysowała się optymistycznie. Paweł pracował w branży IT. Ewelina studiowała administrację publiczną. - Byłam na drugim roku, gdy się to wydarzyło.
"To" - czyli wylew.

Niech pan się z nią pożegna

Przyznaje - nigdy nie miała żadnych dolegliwości. Żyła aktywnie. Należała do miejscowej drużyny OSP, tańczyła w zespole. - Długi czas dręczyłam się, dlaczego akurat mnie to spotkało, traktowałam to jak życiową tragedię. Teraz potrafię wyciągnąć pozytywne wnioski. Wiem, co jest ważne w życiu - mówi 25 latka.

Paweł najtrudniejsze miesiące, gdy życie Eweliny wisiało na włosku, schował do szufladki z napisem "zapomnieć".

- Nie wiem, jak przetrwałem, skąd brałem siłę. Staram się o tym nie myśleć. Choć czasem, gdy usłyszę jakąś piosenkę, zobaczę coś, co przywoła skojarzenie z tamtym okresem, przechodzą mnie dreszcze - mówi.

Ostatnie, co pamięta Ewelina sprzed wylewu: jest w łazience, myje akwarium żółwia. Czuje nagły ból głowy, nudności, biegnie do rodziców. Jadą do lekarza rodzinnego w Harklowej. Nie wie, co jej jest, wzywa pogotowie.

- Widziałam jeszcze jak przyjeżdża karetka, potem już nic - opowiada. Następne parę miesięcy to wielka dziura w świadomości Eweliny.

Za to Paweł pamięta wszystko, niemal dzień po dniu. - To była sobota, pracowałem. Tato Eweliny zadzwonił, że coś się stało. Pojechałem pod szpital, Ewelinę zabrali na OIOM, zrobili tomografię. Okazało się, że pękł jej naczyniak w mózgu.

Lekarze nie dawali im złudzeń. - Powiedzieli, że zostało jej może pół godziny, żeby iść na oddział się z nią pożegnać - wspomina Paweł.

Co myślał? Nie dopuszczałem tego, że mogę ją stracić. Chciałem coś robić, szukać pomocy, jeśli nie tu, to gdziekolwiek indziej. Jedynym ratunkiem była operacja. Zrobili ją neurochirurdzy w Szpitalu Wojewódzkim nr 2 w Rzeszowie. Usunęli krwiak, ale oni też nie dawali wielu szans - mówi Paweł.

Dziś potrafi to już fachowo wytłumaczyć. - Wylew był potężny, w tylnej części czaszki, w czwartej komorze mózgowej. Tam skupiają się wszystkie ośrodki odpowiedzialne za podstawowe funkcje życiowe: oddychanie, bicie serca. Krwiak powstał w bardzo trudnym miejscu do zoperowania: naczyniak był na móżdżku, który odpowiada za koordynację ruchową, równowagę. A naczyniak to nie jest jakiś widoczny guz, tylko wątłe, słabe żyłki. U Eweliny to była cała sieć chorych naczyń.

Trzygodzinny zabieg a potem czekanie. Stan krytyczny, ale stabilny - mówią lekarze. Następne tygodnie to czuwanie przy szpitalnym łóżku.

- Jeździliśmy do Rzeszowa na zmianę. Ja w środę po pracy i na weekendy. Rodzice w pozostałe cztery dni. Tak codziennie, przez cały czas, gdy stopniowo wzbudzała się i dochodziła do siebie. I potem, gdy po kolejnych kryzysach znów trafiała do szpitala.

Na krawędzi życia i śmierci

Z czterech ostatnich lat - 17 miesięcy spędziła w szpitalu. A bliscy zawsze byli przy niej. - Nie wiem, czy uzbierałoby się pięć dni takich, że została sama - mówi Paweł. Przerwał studia, cztery razy zmieniał pracę.

- Z jednej strony musiałem dużo pracować, bo pieniądze były nam potrzebne. Same dojazdy były bardzo kosztowne. Z drugiej - potrzebowałem czasu, żeby opiekować się Eweliną.

Załamania? - Nie dawałem sobie do nich prawa. Szukałem wszelkich znaków na to, że możliwy jest cud. Tak było z wizytą księdza z Kraczkowej k. Łańcuta. Kiedy Ewelina leżała na intensywnej terapii, podeszła do nas starsza pani. Powiedziała, że przyśnił się jej Jan Paweł II i kazał jej powiedzieć nam o księdzu, który ma pas papieski i przyjeżdża z nim do chorych, modlić się. Przywiozłem księdza do szpitala i rzeczywiście, dwa dni potem stan Eweliny tak się poprawił, że mogła opuścić OIOM. Takie sytuacja powtarzały się jeszcze dwukrotnie. Bo jeszcze dwa razy Ewelina miała ciężkie kryzysy i za każdym razem po odwiedzinach księdza wychodziła z krytycznego stanu.

Na neurochirurgii Ewelina przeszła dokładne badania. I okazało się, że w jej głowie wciąż tyka bomba - rozległy naczyniak. Nie można go było wyciąć. Jedynym sposobem była embolizacja (wejście cewnikiem przez żyłę udową do mózgu i "zaklejenie" naczyń), bardzo ryzykowny zabieg.

- Pojechałem do Lublina, by skonsultować się z najlepszymi specjalistami w Polsce. Nie byłem umówiony. Po prostu podszedłem do lekarki na korytarzu w klinice. Udało się, zgodziła się przejrzeć dokumentację - opowiada Paweł.

Po zabiegu doszło do kolejnego wylewu. - Udało się wzmocnić część naczyń, ale inne pękły - tłumaczy Paweł. Ewelina znów znalazła się na krawędzi życia i śmierci. - Szanse były zerowe. Doszło do zakażenia, zaczęło pojawiać się wodogłowie. Lekarze wyrokowali: nawet jeśli przeżyje, będzie jak roślina.

Walczyła przez trzy miesiące. Paweł znów poprosił o pomoc księdza z Kraczkowej.

- I znowu stal się cud. Ruszyła stopą, zaczęła sama oddychać - opowiada. Pojechał jeszcze do Terespola, do "płaczącej ikony" w tamtejszej cerkwi. Przywiózł olejek, któremu przypisywano uzdrawiającą moc. Mocno wierzył, że pomoże. Następnego dnia lekarze powiedzieli: jest lepiej.

Neurochirurdzy wstawili w głowie Eweliny zastawkę, odprowadzają nadmiar płynu z mózgu do otrzewnej. - Była strasznie wychudzona, przy 172 centymetrach wzrostu ważyła niespełna 40 kilogramów, nie mogła się poruszać, mówić, komunikowała się ze mną, mrugając oczami - wspomina Paweł.

Najlepszy sprawdzian przed ślubem

Jeszcze w szpitalu zaczęła rehabilitację. Po pół roku wydawało się, że najgorsze ma już za sobą. Ale dwa lata temu, w czerwcu, zaczęły się potworne bóle brzucha.

- Jeździłam po lekarzach, po szpitalach, nikt nie potrafił postawić diagnozy, a ja cierpiałam i słabłam coraz bardziej, nie mogłam nawet pić. W końcu okazało się, że w brzuchu zrobiła się torbiel, bo zatkała się zastawka.

Trzeba było operować - i znowu Ewelina znalazła się w szpitalnym łóżku. - Któregoś dnia rano przyjeżdżam, a ona nie może mówić. I widzę, że worek z płynem jest pusty. Okazało się, że poprzedniego dnia, po jego opróżnieniu ktoś zapomniał odkręcić ponownie zawór. I znowu konieczna była wymiana zastawki - relacjonuje Paweł.

Pytam Ewelinę, czy zanim to wszystko się zdarzyło, wiedziała, że narzeczony będzie tak walczył o jej powrót do życia i że jej też nie pozwoli się poddać. Ewelina się śmieje.

- Wcale mnie to nie zaskoczyło. Czasem mu mówiłam: nie chcę cię wiązać przy sobie. Ale on kwitował to krótkim "nie gadaj głupot".

3 pażdziernika 2012 roku wyszła - a raczej wyjechała na wózku - ze szpitala, a trzy tygodnie potem wzięli ślub. Skromniejszy niż kiedyś planowali, ale wzruszający, w gronie najbliższych. Ewelina pokazuje album ze zdjęciami z uroczystości. - Fryzjerka uczesała mi grzywkę tak, żeby zasłonić wygolone do operacji miejsce na głowie - wspomina.

Wątpliwości? Nie mieli ich. - Na co było czekać? Tyle razem przeszliśmy, to był najlepszy sprawdzian - mówi Paweł. - Ja od początku wiedziałem, że Paweł to ten jeden, jedyny - przyznaje Ewelina.

Mój rekord - pół kilometra

Cztery miesiące temu Paweł zrezygnował z pracy. - To przemyślana decyzja. Teraz muszę się skupić na opiece nad Eweliną i jej rehabilitacją - mówi. Utrzymują się z zasiłku dla opiekuna osoby niepełnosprawnej i renty Eweliny. W sumie niecałe 1150 zł.

Paweł zaczyna dzień od zrobienia Ewelinie masażu twarzy - jest potrzebny do ćwiczeń logopedycznych. Potem sadza żonę na wózek. Ona musi zmierzyć ciśnienie. Dalej śniadanie: Paweł grzeje jej mleko do płatków, robi sobie kanapki. Potem idą na spacer. Paweł podtrzymuje Ewelinę.

- Jestem jak stabilizator - żartuje. - Mój rekord to pół kilometra. Doszłam aż do domu babci - chwali się ona.

Paweł zawiózł żonę na jeden dzień do Tajęcina k. Rzeszowa. Jest tam lokomat, specjalne urządzenie do nauki chodzenia, jedno z sześciu w Polsce, za - bagatela - milion trzysta tysięcy złotych. Godzina ćwiczeń kosztuje 250 zł.

- A tego dnia można było skorzystać za darmo - mówi Ewelina. Marzy o tym, by móc tam pojechać na cały turnus, ale na razie NFZ nie refunduje takiego pobytu.

W lutym Ewelina zaczęła pisać blog (http://ewelsz.blogspot.com). Ma też rubrykę na portalu twojejaslo.pl.

- Chciałam opowiedzieć, jakie bariery stawiają ludzie osobom niepełnosprawnym. Ostatnio urzędnicy z ZUS-u powiedzieli mi, że mam przyjechać autobusem, bo tylko za taki środek lokomocji przysługuje zwrot kosztów. Nie pomyśleli, że na wózku do autobusu się nie dostanę - tłumaczy.

Ewelinie zdarza się tęsknić za czasami, gdy tańczyła w zespole. - Z Pawłem tańczymy sobie czasem w domu wolne kawałki. Ale chciałabym jeszcze kiedyś zatańczyć z nim na dyskotece, jak tego wieczoru, gdy się poznaliśmy - mówi.

Gdy na siebie patrzą, widać jak cieszy ich to, że są razem. - Paweł jest moim najlepszym przyjacielem - mówi ona. - I nawzajem - rewanżuje się on.

Kłótnie? Zdarzają się jak w każdym małżeństwie. Ale starają się wszystko od razu wyjaśnić. - Nie wypuszczę Pawła z domu dopóki się nie pogodzimy. I nigdy nie zasypiamy pokłóceni - zapewnia Ewelina.

Po tym, co przeszli, wiedzą, że mogą na siebie liczyć. - Wszystko co robię, to zasługa Pawła. On mnie motywuje. Nie osiągnęłabym tego wszystkiego, gdyby go nie było.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24