Fanatycy żelaznych szlaków

- To pasjonaci kolejnictwa. Fotografują i filmują niemal każdy detal kolejowego taboru - mówi Jerzy Pawłowski z Bydgoszczy, przewodnik kolejowych grup wycieczkowych. 10 lat pracował w Muzeum Kolejnictwa w Wenecji. W ubiegłym tygodniu przewodził grupie turystów z Europy Zachodniej, którzy zapragnęli przejechać się wąskotorówką obsługującą trasę Przeworsk-Dynów od 105 lat.
Maszynista Stanisław Kaszuba cofa skład. Po chwili pociąg powolutku jedzie do przodu. - Stop! Jeszcze raz do tyłu i do przodu - komenderuje Szwajcar, lider grupy. Fotografował z boku, jak lokomotywa wjeżdża na most. Teraz ujęcie z przodu.

Cieszą się, jak dzieci

Wiele lat jeżdżę z grupami kolejowych turystów. Trasa przeworskiej ciuchci zachwyca górzystymi krajobrazami i architekturą z czasów austriackich. To ważny szlak na mapie atrakcji turystycznych.
(fot. NORBERT ZIĘTAL)Wracamy do wagonu. Jedziemy do następnego fotohaltu, czyli miejsca, z którego będzie można zrobić kolejne ciekawe ujęcia. Lokomotywa szarpie wagonem. Dwaj Niemcy z trudem łapią równowagę i... cieszą się jak dzieci. Dla nich to atrakcja. W komfortowych wagonach Deutsche Bahn nie szarpie.
Maksymalna prędkość - 40 km na godzinę. Siedzimy w odnowionym wagonie 2 klasy z lat 60. Wąskie drewniane ławeczki. Toporne okna z nieśmiertelnym napisem "Nie wychylać się".
Kilkunastu Niemców, Duńczyk, Szwajcar i Irlandczyk. Najmłodszy ma około 40 lat. Najstarsi po sześćdziesiątce. Również emeryci. I jedna kobieta. - Kiedyś na kolejowe wycieczki jeździła z mężem. Gdy 4 lata temu umarł, wydawało się, że przestanie. Jednak nadal jeździ - opowiada Pawłowski.

3 tys. euro za niewygody

Większość pasażerów to członkowie Niemieckiego Towarzystwa Miłośników Kolei liczącego kilkanaście tysięcy członków. Mają swoją fachową prasę. W niej pojawiają się ogłoszenia o wycieczkach kolejowych.
Po Niemczech jeżdżą co tydzień. Raz w miesiącu na zagraniczne wycieczki. Wszędzie, gdzie to możliwe, docierają pociągiem.
Szwajcar wrócił niedawno z wyprawy po torach Rosji. Trzytygodniowa wycieczka wyruszyła z Sachalina, wschodniego krańca azjatyckiej Rosji. Podróżowali w warunkach od komfortowych po spartańskie. Koszt - 3 tys. euro (ok. 14 tys. złotych)

Maniacy kolei przygotowani na wszystko

[obrazek4] Wędrowanie po torach, zwłaszcza po rozjazdach brudnych od konserwującego smaru i śmierdzących przepalonym olejem, to niesamowita atrakcja dla maniaków kolei.
(fot. NORBERT ZIĘTAL)Kolejny fotohalt - stacja Urzejowice. Maszynista Stanisław Kaszuba i jego pomocnik Stanisław Machaj pozują do zdjęć. Po chwili znowu jesteśmy w wagonie. - Usejowicze - młody Niemiec zapisuje datę i godzinę postoju. Na 15 kilometrowej drodze do Kańczugi robimy jeszcze kilka fotohaltów.
- Kursowy pociąg z Przeworska do Dynowa jedzie 2 godziny i 45 minut. Ale gdy jedzie wycieczka fotografów, schodzi i do 5 godzin - tłumaczy Władysław Żelazny, pełnomocnik Stowarzyszenia Lokalnych Przewoźników Kolejowych z Kalisza, które dzierżawi przeworską ciuchcię.
I wreszcie największa atrakcja, 602-metrowy tunel, najdłuższy w Europie na liniach wąskotorowych. Najmniejsze wrażenie robi na Szwajcarze. W jego kraju tunele kolejowe mają nawet po kilkadziesiąt kilometrów. Takie alpejskie metro.
Na 400 metrze tunelu pociąg staje. Wysiadają wszyscy. Każdy uzbrojony... w latarkę. Miłośników kolei nic nie zaskoczy.