Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

G2A gra o świat. Z Bartoszem Skwarczkiem o początkach, planach i trudnościach w prowadzeniu biznesu na skalę światową

kum
Na początku swojej działalności G2A (wtedy: „Go To Arena”) miało być po prostu internetowym sklepem zajmującym się sprzedażą gier komputerowych.
Na początku swojej działalności G2A (wtedy: „Go To Arena”) miało być po prostu internetowym sklepem zajmującym się sprzedażą gier komputerowych. G2A
Z Bartoszem Skwarczkiem, prezesem i współzałożycielem G2A rozmawiamy o tym, jak powstał i gdzie zmierza światowy potentat na rynku gamingowym, który 8 lat temu założono w Rzeszowie.

Niełatwo Pana zastać w Rzeszowie...
To prawda. Bardzo nad tym ubolewam, bo muszę rezygnować z wielu zaproszeń, które do mnie trafiają. Większość czasu spędzam jednak w Holandii, która wyrosła na europejską stolicę fintechu (usługi finansowe oparte na nowoczesnych technologiach - dop. KM) oraz w USA i Hongkongu, a to dlatego, że Ameryka i Azja to dla nas dwa bardzo istotne kierunki rozwoju. Sprowadza się to do tego, że średnio w roku odbywam około stu lotów.

To gdzie Pana aktualnie zastałam?
W Bostonie. Jest godzina 8 rano. Mam dziś szczęście, że rozmawiam o tak ludzkiej porze, jutro czeka mnie telekonferencja o 3 w nocy, ale przynajmniej Azjaci się wyśpią. Nie mam jednak innego wyjścia, chcąc być cały czas w kontakcie z pracownikami - partnerami działającymi w różnych strefach czasowych.

Internet to wspaniały wynalazek!
Tak! Zdecydowanie. Technologia komunikacji zdalnej to w naszej firmie codzienność. Nie dalej jak wczoraj prowadziliśmy rozmowę pomiędzy grupami w USA, Meksyku, Polsce, Azji i na Malcie. Cała sztuka polegała na umówieniu pory, która będzie odpowiadać każdemu i nie wypadnie w środku nocy.

Cofnijmy się o 8 lat. Kiedy słucha się historii powstania G2A, nie sposób oprzeć się skojarzeniom z początkami Apple’a czy Facebooka, które z „garażowych” firm zamieniły się w potentatów branży. Zapewne słyszy Pan takie porównanie nie po raz pierwszy.
Bardzo nas cieszą te porównania, ale podchodzimy do nich z odpowiednią dozą skromności. Gwoli ścisłości, nie zaczynaliśmy w garażu, a w zacnym budynku „Solidarności” przy ul. Kraszewskiego w Rzeszowie. Sześciu pracowników miało tam do dyspozycji 13 metrów kwadratowych.

G2A gra o świat. Z Bartoszem Skwarczkiem o początkach, planach i trudnościach w prowadzeniu biznesu na skalę światową

Piętro nad moim biurkiem. Mijaliśmy się na schodach, spieraliśmy o miejsca parkingowe, a potem usłyszeliśmy, że „firma z góry” wywróciła rynek do góry nogami.
Historia trochę filmowa. Jak przystało na biznes internetowy, Dawid - mój wspólnik - znalazł mnie w sieci, zapytał, czy zostałbym jego mentorem. Po pół roku powstała firma, a po pięciu latach zostaliśmy największym marketplacem gamingowym na świecie. Zaczęliśmy od czterech pracowników, potem było 50, 100, 500. Dziś mogę z dumą powiedzieć, że Dawid w tym roku znalazł się na liście Forbesa „30 under 30”.

Gdzie w takim razie znajduje się G2A w momencie, w którym rozmawiamy?
Jesteśmy największym na świecie marketplacem dla produktów cyfrowych, szczególnie gier komputerowych. Mamy ponad 19 mln klientów, 400 tys. sprzedawców, operujemy we wszystkich krajach świata. Nie mieliśmy transakcji z Antarktydy, za to mieliśmy z Grenlandii. Wypracowaliśmy ponad 1000 partnerstw z czołowymi firmami na świecie i influencerami. Otrzymaliśmy kilkadziesiąt nagród biznesowych, m.in. - można tak powiedzieć - od naszej konkurencji, czyli eBay. Z lokalnego gracza wyrośliśmy na globalny biznes, z którego chcielibyśmy, żeby Polacy byli dumni.

Z tej perspektywy 8 lat wydaje się bardzo krótkim wycinkiem czasu. Minęło to niepostrzeżenie?
Może nie niepostrzeżenie, bo każdy kolejny rok był okupiony ogromną pracą. Wprawdzie nie chodzi o to, żeby pracować ciężko, tylko mądrze, ale z Dawidem od lat zaliczamy stugodzinne tygodnie pracy, intensywnie pracują też nasi ludzie. Z biznesowego punktu widzenia faktycznie stało się to szybko, choć są i szybsi od nas. Od nich się uczymy.

Od kogo?
Musiałbym wymienić dziesiątki, a może i setki nazw firm, które podpatrujemy. Robimy ogromny research, porównując się w każdym obszarze z innymi - jak sprzedają gry, jak robią płatności, jak radzą sobie z kwestiami zabezpieczenia ryzyka, jak zatrudniają pracowników. Google, Apple, Microsoft, Alibaba... Patrzymy, uczymy się, wyciągamy najlepsze praktyki, a potem staramy się je wdrażać u nas.

Wszystko po to, żeby... No właśnie, gdzie widzi pan G2A w przyszłości, za 5-10 lat?
Za dziesięć? Trudno powiedzieć, dzisiaj firmy oparte na innowacjach nie planują w tak odległych perspektywach, bo rynek i technologia zmieniają się za szybko. Pięć lat to horyzont, w którym można planować, natomiast dwa, trzy to perspektywa w miarę przewidywalna. Przede wszystkim musimy podnosić poprzeczkę - sobie i konkurencji: automatyzować procesy, podnosić efektywność, inicjować zmiany. Oczywiście cały czas chcemy być wiodącą firmą działającą dla środowiska graczy, czyli dla grupy nawet dwóch miliardów ludzi. Nie mówimy tu tylko o grach, ale też o akcesoriach, elektronice, oprogramowaniu. To fantastyczny rynek z grupą klientów, która cały czas się poszerza. I to jest ten obszar, w którym możemy śmiało konkurować i wygrywać z takimi potentatami jak Amazon czy eBay. To istotne szczególnie z perspektywy amerykańskich kontrahentów, którzy często podczas rozmów pytają, jak zamierzamy konkurować z Amazonem. Uważam, że mamy wszelkie szanse i możliwości, by tę biznesową rywalizację w naszej dziedzinie wygrać.

Na ile przyjmujecie zatem kierunek: Amazon?
Nie idziemy w stronę Amazona, idziemy w stronę użytkownika - zwracamy uwagę na to, czego pragnie nasz klient - gracz i to mu dajemy. Stąd pojawiły się u nas przedmioty kolekcjonerskie, ubrania i fotele dedykowane graczom. Nasz marketplace ma być miejscem, w którym każdy z tych dwóch miliardów potencjalnych klientów znajdzie to, czego potrzebuje. Ale e-commerce to jedno, drugim filarem naszej działalności są płatności i tym zakresie mamy ambitne plany zarówno dla rynku europejskiego, jak i globalnego. Już w tej chwili dostarczamy hub płatniczy, który oferuje 200 metod płatności. To gałąź wymagająca, ponieważ jest regulowana i nieco wolniejsza w adaptowaniu nowinek, nadal jednak rynek fintech jest jednym z kilku najszybszych na świecie. I tu też mamy ogromny apetyt.

G2A gra o świat. Z Bartoszem Skwarczkiem o początkach, planach i trudnościach w prowadzeniu biznesu na skalę światową

Wróćmy do teraźniejszości. W Polsce macie trzy duże centra - z czego w Rzeszowie największe. Ilu pracowników tu zatrudniacie?
Ponad pół tysiąca, ale konkretnej liczby nie umiem podać z głowy. Pracownicy przemieszczają się pomiędzy naszymi centrami w kraju i biurami za granicą.

Rok temu gruchnęła informacja, że w G2A nagle zaczęto zwalniać pracowników i to grupami. Do tej pory w internecie gorąco się o tym dyskutuje...
Przejście od małej lokalnej firmy do globalnego gracza, jakim teraz jesteśmy, to wielkie wyzwanie, a poprzeczkę ustawia nam konkurencja - z USA, Chin, Izraela, który jest wielkim centrum start-upowym. Jeśli spojrzymy na wiodące firmy technologiczne - Microsoft, Teslę, Cisco czy Intela, to każda z nich zwalnia i zatrudnia pracowników. My również. Przypuszczam, że komentarze w sieci pojawiają się z dwóch powodów. Po pierwsze - przez lata G2A w ogóle albo prawie w ogóle nie zwalniało pracowników. Rośliśmy i zatrudnialiśmy. Potem podnieśliśmy poprzeczkę i zaczęliśmy wymagać coraz więcej - automatyzować procesy, precyzować strategie. Jedne działy się nam bardzo rozwijały, a inne nie dotrzymywały im kroku. Były projekty, które zmuszeni byliśmy zamknąć, bo tego wymagał rynek. Porównując się do tej przeszłości, kiedy właściwie nikt nas nie opuszczał, to mogło być zaskakujące. Z drugiej strony czasem po prostu dziękujemy ludziom, bo nie jesteśmy zadowoleni z ich pracy i być może niektórzy są tym rozgoryczeni. Rozwój to ciągła zmiana. Pracownicy G2A i ich rodziny to grupa około 2000 osób, które liczą, że firma zapewni im byt przez kolejne lata. To nasza wielka odpowiedzialność i tak musimy prowadzić biznes i takie - czasem trudne - decyzje podejmować, aby wygrywać z konkurencją.

Nawiasem mówiąc, kiedy otwieraliście kilkanaście miesięcy temu biuro w Krakowie, na Podkarpaciu plotkowano, że Rzeszów straci na znaczeniu w strategii firmy.
Plotki żyją własnym życiem. Obiecywaliśmy, że otworzymy biuro w Krakowie i je otworzyliśmy. Pracuje tam kilkadziesiąt osób, głównie programistów. Nadal jednak chcemy, aby Rzeszów pozostał największym z naszych centrów. Mamy tu bardzo dobrą infrastrukturę, przeprowadziliśmy spore inwestycje. Uważam, że Rzeszów jest świetnym miejscem do robienia biznesu; jestem spokojny o to biuro i jego rozwój.

Branża IT narzeka na brak dostatecznej liczby programistów. Czy i u was ten problem jest odczuwalny?
Nie. Zdajemy sobie jednak sprawę z tego problemu na rynku, dlatego też staramy się zapewniać pracownikom jak najlepsze warunki do pracy i rozwoju. Specyfiką rekrutacji do IT jest to, że tu wcale nie pieniądze i benefity są najważniejsze. Z rozmów, które prowadzimy, wynika, że nie mniej ważna jest skala tego, co robi pracownik i widoczne efekty pracy. Programiści niemal z definicji dobrze zarabiają, a ponieważ w większości są to osoby ambitne, to projekty - wyzwania ich przyciągają.

Magnesem jest zapewne też to, że mogą budować coś, co testować będzie niemal 20 mln użytkowników. Sprawdzą efekty swojej pracy w globalnej skali, na wielu rynkach. Niewiele firm w Polsce może zbudować taką perspektywę dla programistów. I to jest może ta przewaga, która sprawia, że nie mamy takiego problemu z naborem. A jeśli mówimy o Rzeszowie, to uważam, że to świetna kuźnia kadr programistycznych. Naprawdę nie musimy mieć żadnych kompleksów względem kolegów choćby z Doliny Krzemowej.

Porozmawiajmy o waszych projektach. Kilka lat temu G2A zaczęło angażować się w rozwój VR (wirtualna rzeczywistość - dop. KM), w tym roku ogłosiliście natomiast, że studio odpowiedzialne za tę gałąź staje się samodzielnym bytem. Skąd taka decyzja?
Z przyjętej strategii: chcemy skupić się na dwóch największych filarach naszego biznesu - na marketplace i płatnościach. Wiele firm, które osiągają sukces, popełnia ten błąd, że zaczynają zajmować się wieloma rzeczami na raz. My chcieliśmy tego uniknąć. Inkorporowanie VR w technologie e-commercowe postępuje na świecie wolniej, niż wszyscy zakładali. Pomimo tego że studio odniosło duży sukces, bo wypuściło dwie bardzo dobre produkcje, z których jedna teraz zadebiutuje na platformie Sony Playstation, zdecydowaliśmy, że projekty VR będą kontynuowane niezależnie przez firmę, która się wydzieliła z G2A.

Echem odbiło się również nawiązanie współpracy z Microsoftem w zakresie bezpieczeństwa transakcji. Tu ma wspierać was sztuczna inteligencja. W jaki sposób?
Jej podstawową zaletą jest nieporównywalna do niczego zdolność przetwarzania ogromnych ilości danych. Nam AI (ang. artificial intelligence, sztuczna inteligencja - dop. KM) służy m.in. do zapobiegania nadużyciom. Bezpieczeństwo transakcji przy prawie 20 milionach klientów to absolutnie kluczowy element. Wykorzystanie AI to tylko fragment naszej pracy na tym polu.

Szykują się jakieś nowe projekty specjalne? Do tej pory ogłaszaliście nowinki średnio dwa razy w roku...
W przyszłym roku planujemy dużo bardzo ciekawych projektów w świecie gamingowym. Więcej jednak nie mogę zdradzić, bo ciągle nad tym pracujemy. Także w obszarze fintech chcemy wprowadzać nowe rozwiązania - najpierw w zakresie b2b (między przedsiębiorcami - dop. KM), a z czasem także b2c (między przedsiębiorcą a konsumentem). I to bez względu na to, czy chodzi o rynek graczy, czy nie - mają być powszechnie dostępne.

A co z debiutem giełdowym? Dwa lata temu wydawało się, że lada dzień traficie na jeden z trzech największych parkietów świata i od tamtej pory cisza.
Tak, wtedy mówiłem, że jeśli będziemy debiutować, to na jednej z trzech czołowych giełda świata - w Londynie, Hongkongu lub Nowym Jorku i to jest nadal sprawa aktualna. Na razie jednak się nam z tym nie spieszy. W tym roku zapewniliśmy sobie bardzo dobre finansowanie od jednej z czołowych instytucji finansowych w Europie i mamy stabilną sytuację na kolejne lata.

Zaczynaliśmy rozmowę od prywatnych wątków, tak też ją skończmy - czy działając na czele międzynarodowego biznesu, latając sto razy w roku, ma Pan czas na to, żeby odpuścić, usiąść w domu, przy grillu?
Jeżeli trafi się taki wolny weekend, to nie znam lepszego sposobu na spędzenie go niż z rodziną, psiakami, grając w tenisa. Staram się, żeby było ich coraz więcej.

A może dał Pan sobie czas, jakiś określony moment w życiu, kiedy przyjdzie czas na zwolnienie tempa, czy wręcz na emeryturę?
Już parę razy dawałem sobie taki moment, wyznaczałem wiek, ale ja naprawdę wierzę, że możemy zbudować coś wielkiego, co wyrosło z Polski - globalną markę, powszechnie rozpoznawalną. To mi daje duży zapał do pracy, bo wierzę, że może nim być G2A.

Innymi słowy - życie serwuje zbyt wiele wyzwań, żeby myśleć o emeryturze?
Oj tak! Nie spodziewam się jej przez najbliższe 40 lat. Świat jest zbyt ciekawy.


ZOBACZ TEŻ: Ile kosztują święta na wyjeździe?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24