Minęły cztery długie lata. Wszystkie próby zdobycia jakiejkolwiek informacji zawiodły.
- Miał arabską urodę. Może pomylili go z jakimś Palestyńczykiem i zastrzelili? - zamartwia się żona. - Albo siedzi w więzieniu...
Są też inne domysły: być może chciał zmienić tożsamość i zwerbowały go służby specjalne.
Żona nie traci nadziei. - Może ten artykuł pomoże dotrzeć do kogoś, kto spotkał mojego męża w Izraelu.
- Kiedy zadzwonił ostatni raz, Madzia kończyła właśnie pierwszą klasę - wspomina Grażyna Kanach. - Czekałam na ten obiecany telefon. Myślałam, że będzie ciekawy, jakie oceny ma nasza córka. Minął tydzień, drugi.... I już wiedziałam, że coś jest nie tak.
Po miesiącu żona wspierana przez rodzinę zaczęła poszukiwania. - Zadzwoniliśmy do polskie ambasady Tel Avivie. Przypuszczałam, że jest w szpitalu, bo miał kłopoty ze zdrowiem; zapalenie płuc, a potem te kamienie nerkowe. Ambasada sprawdziła szpitale i kostnice. Żadnego śladu.
Gdyby był przestępcą...
[obrazek2] Żona i córka nie tracą nadziei. - Może ten artykuł pomoże natrafić na jakiś ślad? Ambasada proponowała rodzinie, żeby zwróciła się o pomoc do ojca Grzegorza Pawłowskiego, który zajmował się szukaniem zaginionych w Ziemi Świętej.
- Napisałam list, załączyłam zdjęcie. Bez odpowiedzi. Od znajomych dowiedzieliśmy się, że ksiądz nie odpisuje na listy. Informację o zaginionych po prostu wywiesza na tablicy ogłoszeń. Niestety, nikt się nie odezwał.
Jedno z największych rozczarowań G. Kanach przeżyła na policyjnym komisariacie. - Dowiedziałam się, że byłaby większa szansa na odnalezienie, gdyby mój mąż był... przestępcą. Wtedy wystawiono by za nim list gończy.
Jerozolima to nie raj
Dlaczego Andrzej Kanach wyjechał za granicę? - To niespokojny duch - wspomina szwagra Kazimierz Popielarz. - W Polsce nie miał stałej pracy. Kilka razy - wbrew rozsądkowi - rzucał dobrą robotę, żeby dostać jeszcze lepszą. Zawsze spadał na cztery łapy. Był okropnie ciekawy świata. Choć nie znał języków, nieźle sobie radził.
Żona opowiada: - Pracował kilka razy jako elektryk na kontraktach w Berlinie, wcześniej w Moskwie. Chciał wrócić do Niemiec, ale musiał odczekać dwa lata. Do Ameryki nie dostał wizy. Wreszcie w gazecie znalazł ogłoszenie: Firma Pol-Trop z Częstochowy organizowała nabór do pracy w Izraelu.
Kiedy na miejscu poznał warunki, był załamany. Mieszkanie w baraku, praca kiepska. Stracił kontakt z kolegami, bo zostali porozrzucani po całym Izraelu. Zresztą Pol-Trop specjalnie się nimi nie interesował.
Kanach układał kostkę brukową na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie, ale po trzech miesiącach zaczął robotę na własną rękę. Pracował z Arabami. Przeniósł się do Tel Avivu.
Zostały tylko fotografie
Oglądamy zdjęcia, które Andrzej przysłał Grażynie w 2001 roku. Na większości z nich stoi niewysoki mężczyzna. Ogorzała twarz, ubrany zwykle w zieloną kurtkę z napisem Boston, spodnie przytrzymuje biały pasek. W tle albo Grota Narodzenia w Betlejem, albo inne miejsca związane z życiem Chrystusa. Są też zdjęcia z budowy i z wybrzeża Morza Śródziemnego. Na odwrotach fotografii podpisy: "Samir - kierowca, który nas przemycił na stronę arabską", "Jasir po lewej, Żyd. Po prawej Samir."
Andrzeja szukali w Izraelu też Żydzi z Kanady. Dotarła do nich matka Grażyny poprzez swoją koleżankę.
- Przez jakiś czas przekazywali sygnały z poszukiwań, ale potem kontakt się urwał.
Problemem jest to, że rodzina Andrzeja nie zna jego ostatniego adresu. - List wysyłałam na adres jakiejś jego znajomej Czeszki, ale to było długo przed zaginięciem - wspomina Grażyna - Później mieszkał w baraku, który spłonął, kiedy Andrzej był w pracy. Wtedy wystąpił do ambasady o wydanie paszportu blankietowego, bo dokumenty zniszczył ogień. Później ambasada potwierdziła, że odebrał dokument.
Kontakt się urwał
A może czegoś dowiem się od kolegów, którzy z nim wyjechali? - pomyślała żona. Przypomniała sobie, że mąż wspominał o jakimś Andrzeju, z którym mieszkał.
Niestety, nie znała jego nazwiska. Ustaliła je - nie bez trudności - w Pol-Tropie.
- Zdobyliśmy telefon do tego człowieka - opowiada teściowa zaginionego. - Odebrała jego żona i powiedziała, że go nie ma, bo wyjechał do Anglii. Obiecała, że zadzwonią, kiedy wróci na święta, ale się nie odezwali. Zresztą podobno on nie miał kontaktu z naszym Andrzejem od dłuższego czasu.
Policja potwierdza, że szuka Kanacha od lipca 2003. - Wykorzystaliśmy wszelkie możliwe urzędowe sposoby - zapewnia Marta Tabasz, oficer prasowy KPP w Ropczycach. - Niestety, do Izraela Polacy przestali już jeździć. To utrudnia poszukiwania.
Jest jeszcze cień nadziei. W Fundacji Itaka, która zajmuje się poszukiwaniem zaginionych, proponują by, rodzina wypełniła specjalny formularz.
- Mieliśmy kilka przypadków osób, które zaginęły w Izraelu i ogromną rolę w poszukiwaniach odgrywał konsul - tłumaczy Agnieszka Wolfram z Itaki. - Poza tym izraelska policja jest dobra w tego typu sprawach.
- Chciałabym wiedzieć cokolwiek... - Grażyna Kanach wypełnia formularz. Pozostaje tylko czekać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- 19-letnia Emilia Dankwa odsłania brzuch i wygina śmiało ciało w cekinach i szpilkach
- Andrzej z "Sanatorium miłości" mieszka w DPS. Nie zgadniecie, kto chce mu pomóc
- Marcin Miller chudnie w zastraszającym tempie. Lider Boysów to teraz niezłe ciacho!
- Rutkowski grozi, że nagra piosenkę z Wiśniewskim! Będzie nowe Ich Troje?!