Gdzie zrobisz najtańsze zakupy w Rzeszowie

Z tzw. gospodarką wolnorynkową po raz pierwszy zetknąłem się w połowie lat siedemdziesiątych, kiedy to jako wyróżniający się (pilnością?) student otrzymałem promesę i na pewien czas wyjechałem do Szwecji. Tam wiedziony wrodzoną ciekawością świata przez kilka pierwszych dni krążyłem po sklepach nie mogąc się nadziwić, że jest w nich towar, o którym w Polsce można tylko pomarzyć. Jak pamiętam, moim pierwszym zakupem była zapalniczka piezoelektryczna za 50 koron, którą po powrocie do kraju zamierzałem szpanować wśród znajomych. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że dwie przecznice dalej dostrzegłem na wystawie identyczną zapalarkę, tyle tylko, że o połowę tańszą. Myślałem, że mnie szlag trafi!

Po ile żeberka

Dzisiaj podobne odczucia nieobce są, niestety, każdemu z nas. Rosnące z miesiąca na miesiąc ceny i zapowiadane podwyżki sprawiają, że wielu Polaków zaczyna się liczyć z każdym groszem. Zwłaszcza, jeśli chodzi o żywność. Teraz nie jest tak, że wchodzi się do pierwszego lepszego sklepu i robi zakupy. Trzeba przejść najpierw kilka z nich i porównać ceny. A różnice są niejednokrotnie naprawdę duże. Zdradzę np., że na osiedlu Krakowska-Południe, gdzie mieszkam, kilogram żeberek z paska kosztuje ponad 11 zł za kilogram, natomiast w sklepie mięsnym koło teatru zapłaciłem niedawno za taki sam towar 6,50. I to chudziutki!

Czerstwe - tańsze

Podobnie jest z innymi artykułami. Prawdziwym hitem jest jeden z pawilonów na targowisku przy ul. Targowej w Rzeszowie gdzie sprzedawane jest czerstwe pieczywo i gdzie jako zubożały redaktor często zaopatruję się. Tam bochenek chleba można kupić już za złotówkę, sztangla lub bułkę za 30 groszy, natomiast drożdżówki kosztują 50 groszy sztuka. Każdego dnia przed pawilonem ustawiają się tasiemcowe kolejki, a towar znika błyskawicznie. Podobnie dzieje się przed innym stoiskiem, na którym oferuje się artykuły pełnowartościowe, ale których termin ważności upływa za kilka dni. Tam z kolei za połowę ceny można kupić słodycze, jogurty, kawę, masło lub sery.

Pół kilograma za 3 zł

Skóra cierpnie przeciętnemu Kowalskiemu, kiedy słyszy, ile ton żywności każdego dnia wyrzucanych jest z supermarketów na śmietnik. Nieśmiałe próby przeciwdziałania temu podjęło niedawno kilka z nich (m.in. Frac), które oferują w pojemnikach tzw. karmę dla zwierząt. Są to ścinki zupełnie świeżych wędlin teoretycznie przeznaczone do karmienia psów. Praktycznie jednak, jak robi to jeden z moich sąsiadów, można przeznaczyć je do przyrządzenia bigosu lub fasolki po bretońsku. Cena za półkilogramowy pojemnik wynosi ok. 3 złote. Próbowałem podobnego dania, zapewniam, że jest naprawdę dobre i gorąco polecam.

Smacznego.