Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gminy podpisują umowy z tańszymi schroniskami spoza Podkarpacia

Wojciech Tatara
Porzucone psy i koty obserwują każdą osobę wchodzącą do schroniska. Wierzą, że właśnie teraz do nich uśmiechnie się los
Porzucone psy i koty obserwują każdą osobę wchodzącą do schroniska. Wierzą, że właśnie teraz do nich uśmiechnie się los Krzysztof Łokaj
Problem schornisk w małych gminach Podkarpacia - gminy nie są w stanie same ich prowadzić, a by było taniej - podpisują umowy z placówkami spoza Podkarpacia.

Ustawa o ochronie zwierząt oraz o utrzymaniu czystości i porządku nakłada na samorządy obowiązek zapewnienia opieki bezpańskim zwierzętom domowym. Problem dotyczy głównie psów i kotów porzucanych przez właścicieli. Duże aglomeracje, jak Rzeszów czy Przemyśl, mają własne schroniska. Problem jest w małych gminach, które nie są w stanie samodzielnie prowadzić zakładu opieki nad zwierzętami. Zdane są na podpisanie porozumienia, jakie oferują schroniska i przytuliska dla zwierząt.

Cena, jaką gminy płacą za bezpańskiego psa, obejmuje zapewnienie mu odpowiedniego lokum, wyżywienie, bieżącą opiekę, w tym weterynaryjną (odrobaczanie, odpchlenie, ewentualne zabiegi lecznicze, szczepienie), oraz koszty utylizacji sztuk, które padły lub zostały uśpione w czasie trwania porozumienia. A także oznakowanie psa, szukanie jego właściciela, nowego opiekuna.

Co ciekawe, każde schronisko za te usługi liczy sobie inną cenę. I tak Przychodnia Weterynaryjna „Mustang” w Ropczycach proponuje 5 tys. zł netto (plus 23 proc. VAT) stałego abonamentu rocznie za zapewnienie miejsca w schronisku oraz 1 tys. zł netto plus 8 proc. VAT za każde odstawione zwierzę. Podobny kosztorys ma gabinet weterynaryjny w Lesku. Tam - oprócz stałego abonamentu 5 tys. zł netto - gmina płaci 1,2 tys. zł za każde dostarczone zwierzę.

Na jeszcze większe koszty muszą się nastawić przy umowie ze schroniskiem w Orzechowcach, gdzie za każde miejsce dla psa trzeba zapłacić 4 tys. zł.

- To jest opłata za gotowość przyjęcia z naszej strony. Jeżeli mamy np. dwa psy z jednej gminy, to wpłaca ona 8 tys. Jeśli jednak zwierzę zostanie adoptowane, to zwalnia się miejsce i za kolejnego psa gmina nic już nie płaci - wyjaśnia Przemysław Grządziel, kierownik schroniska w Orzechowcach.

Nie wszystkie przytuliska windują cenę za opiekę nad psem lub kotem. Rzeszowski „Kundelek” nie jest zainteresowany zarobkiem i nie przyjmuje zwierząt z obcych gmin, z wyjątkiem Trzebowniska.

- Nie świadczymy usług na rzecz innych gmin. Przepisy mówią, że powinny one same zadbać o bezdomne zwierzęta. Mogą przecież zrzeszać się w związki i poprowadzić wspólne schronisko. My działamy non profit i nie szukamy zarobku - mówi Halina Derwisz, szefowa „Kundelka”.

Niektóre gminy, szukając oszczędności, podpisują porozumienia ze schroniskami w innych województwach.

- Płacę im 300 zł za schwytanie psa i 1 tys. zł za opiekę, więc różnica jest kolosalna. Zdecydowanie wolałem podpisać tańszy kontrakt, bo u nas są sprawy ważniejsze niż bezpańskie psy - mówi anonimowo jeden z wójtów.

Przemysław Grządziel uważa, że cena tysiąca zł od psa jest drastycznie zaniżona.

- Zastanawiam się, jak za tę kwotę zaszczepić psa, odrobaczyć i wykarmić. Co, jeśli jest ranny i wymaga stosowania drogich leków? My dbamy o podopiecznych profesjonalnie, ale są takie schroniska, gdzie zwierzęta po jakimś czasie są wypuszczane i na jednym piesku można zarobić potrójnie. W branży o tym wiedzą - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24