Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Jesteśmy raczej skąpi. Gościnni też jesteśmy do pewnych granic"

AIP
Nie ukształtowaliśmy takich zdolności praktycznych, jak Anglosasi, o których mówiło się kiedyś pogardliwie, że to naród kupczyków, naród handlarzy - mówi prof. Zbigniew Mikołejko.
Nie ukształtowaliśmy takich zdolności praktycznych, jak Anglosasi, o których mówiło się kiedyś pogardliwie, że to naród kupczyków, naród handlarzy - mówi prof. Zbigniew Mikołejko. Bartek Syta
- O wadach i zaletach Polaków i o dwóch cywilizacjach, które rzuciły się sobie do gardeł – mówi prof. Zbigniew Mikołejko w rozmowie z Dorotą Kowalską.

- Nie ma Pan wrażenia, że jesteśmy narodem bardziej zacietrzewionym niż inne?
- Tak! To bierze się właśnie stąd, że nie przeszliśmy lekcji tej oświeceniowej rozumności, tylko wyłącznie braliśmy lekcję emocjonalności. Mówiąc w dużym skrócie oczywiście, bo to nie dotyczy wszystkich grup w równym stopniu. Nie ukształtowaliśmy takich zdolności praktycznych, jak Anglosasi, o których mówiło się kiedyś pogardliwie, że to naród kupczyków, naród handlarzy. To oczywiście jest przejaskrawieniem, ale tak na to z polskiej perspektywy patrzono. Podobnie jak na tę niemiecką skrzętność, oszczędność, zapobiegliwość. Te Lutry niemieckie! Natomiast u nas nic nie ograniczało upustu emocjonalności: w Polsce więc, to charakterystyczne, można zranić uczucie religijne, a nie można zranić religijnego rozumu.

- I tacy pyszałkowaci jesteśmy trochę, prawda? Niektórzy mówią: duma narodowa. Nie wiem, czy to duma narodowa, czy pyszałkowatość właśnie.
- To jest kompensacja, tak mi się wydaje. Ponieważ mamy poczucie małości, braku znaczenia, to pojawia się dęcie w puzon, wyolbrzymianie symbolicznych wymiarów istnienia, martyrologii dziejowej, siły ducha. Tymczasem liczy się pozycja materialna, finansowa, sprawna gospodarka, skuteczność polityczna. Liczą się dokonania w świecie naukowym, wielkie wynalazki, rozwiązania techniczne, dokonania artystyczne i intelektualne. To się liczy i zawsze liczyło się bardziej niż duma narodowa. Chociaż ona może napędzać, kompensować. Mówiliśmy kiedyś o takiej anegdocie z książki Walerija Piecucha „Nowa filozofia moskiewska”. Ona pasuje też doskonale do Polaków. Oto dwóch facetów mieszkających w sowieckim kolektywnym mieszkaniu rozmawia przy piecu o różnych sprawach i w pewnym momencie jeden z nich pyta drugiego: „Wiesz, z jakiego powodu Hindusi wynaleźli buddyzm?”. „Nie” – odpowiada ten drugi. „Ano, z tych samych powodów, dla których Rosjanie wynaleźli dusze rosyjską, mianowicie z braku dostępności przedmiotów codziennego użytku”. Dusza polska też zrodziła się w pewnej mierze z braku dostępności - sensownych rozwiązań, otwartej kultury miejskiej z jej zróżnicowanym rynkiem idei i stylów życia, porządnej gospodarki, która by nie była jedynie gospodarką surowcową. Mieliśmy za to zamkniętą kulturę agrarną, wiejską. A to kultura dość szczególna – brak w niej dialogu, wymiany, jest gospodarnością zależną od nieustannego, powtarzalnego, jak w rytuałach, porządku zmian pór roku. Miasto żyje tymczasem w innym liniowym i postępowym porządku czasu. To jest jedno z ważnych źródeł konfliktu, o którym na początku mówiliśmy.

- Ja do tego konfliktu jeszcze wrócę, ale zostańmy jeszcze przy nas. Może jako naród mamy też jakieś zalety, bo dość ponuro ta charakterystyka Polaków wypada?
- Oczywiście, że mamy zalety! Ten nasz heroizm jednak - czasem fałszywy i fatalny, czasem prawdziwy i zbawienny - różne rzeczy przynosi. Zależy, w co ten polski heroizm zostanie przekuty: czy w takie próżne demonstrowanie siły, czy w działania, które Polskę podnoszą. Wiele więc dokonaliśmy – i dobijając się wolności, i po 1989 roku. A taki smutny głos z siebie wydaję dlatego, że stoimy w obliczu roztrwonienia tego wszystkiego, zmarnowania, rozrzucenia tego, co udało się wielkiej części społeczeństwa wygospodarować. Polska ma bowiem z czego być dumna, w tym wymiarze takim zwyczajnym. Możemy być dumni z wyglądu miast, ulic, z rożnych osiągnięć związanych z codziennością i gospodarką, która jest - do tej pory była przynajmniej, mimo wszystkich błędów - porządnie działającym mechanizmem. Błąd polegał na tym, że tym rozwiązaniom gospodarczym nie towarzyszyła odpowiednia praca w kwestiach sprawiedliwości społecznej czy też edukacji.

- Ale zostając jeszcze przy naszych zaletach: uchodzimy za pracowitych i otwartych, gościnnych. Pan też tak odbiera Polaków?
- Tu właśnie daje znać o sobie pewne „pęknięcie”. Bo jedni są pracowici, a drudzy chcą żyć z ręką w kieszeni sąsiada. Wcale więc nie jesteśmy jako społeczeństwo rozrzutni, wbrew temu, co niektórzy myślą. Jesteśmy raczej skąpi. Gościnni też jesteśmy do pewnych granic. I gościnność często kończy się tam, gdzie przychodzi zetknąć się z poświęceniem i innością. Gościnni często jesteśmy też wobec tych, wobec których czujemy niższość (w dawnych czasach to byli przybysze z Zachodu). To raz. A dwa – gościnni jesteśmy dla tych, którzy są jakoś do nas podobni. Taka gościnność jest przy tym gościnnością akcyjną, jednorazową. Nakarmić, napoić - i precz. Żeby ten gość trochę ze mną pomieszkał, pracował w tej samej firmie, ożenił się z moją córką - to już nie bardzo.

Cała rozmowa do przeczytania na www.plus.pomorska.pl w materiale: Dwie cywilizacje rzuciły się sobie do gardeł. I nie ma zmiłuj

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska