Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gospodarze chcą sprzedawać żywność bez obaw

Lucyna Talaśka-Klich
AGW
Wciąż brakuje rozsądnych przepisów, które pozwalałyby na sprzedaż żywności wprost z gospodarstw. Poprawianiem prawa wkrótce powinien zająć się Sejm

 

-  Odkąd zacząłem rozprowadzać przetwory mojej żony (dżemy i kompoty),  jajka, mleko, białe sery i kiszoną kapustę, to nie mogę opędzić się od „znajomych” - mówi rolnik z okolic Lublina. - Powinniśmy zgłosić się do skarbówki i płacić 2 proc. podatek. Na to nawet chcieliśmy się zgodzić, ale jak sprawdziliśmy, jakie wymogi sanitarne powinniśmy spełnić, to pozostaliśmy w szarej strefie. Teraz jest tak - kupujący udają naszych znajomych, my udajemy, że ich częstujemy żywnością, a oni zostawiają pieniądze w skarbonce w przedpokoju.

 

Wymogi sanitarne wielu zniechęciły

Piotr Jarecki, właściciel gospodarstwa Malinowy Chruśniak w bydgoskim Fordonie, uważa że największym problemem dla rolników, którzy chcą sprzedawać wyprodukowaną przez siebie żywność jest kiepskie prawo: - Nie chodzi tylko o płacenie podatków, bo to jest sprawą wtórną. Ważniejsze jest, żeby obostrzenia sanitarne nie zniechęcały rolników do legalnej sprzedaży. Moim zdaniem to lobby reprezentujące dużych producentów żywności doprowadziło do tego, że są tak wygórowane wymagania. A chcemy, by w  Polsce obowiązywały takie zasady, jak w innych unijnych krajach.

 

Xavier Bayle pochodzi z Hiszpanii, ale od kilku lat mieszka w Polsce. Można go spotkać na jarmarkach, gdzie sprzedaje m.in. dżemy, musy, syropy. : - Jako osoba posiadająca ziemię, chcę mieć prawo do sprzedawania bezpośrednio moich produktów. 

 

Jego zdaniem warto popierać ludzi, którzy produkują w zgodzie z naturą, wychodzą z inicjatywą, są przedsiębiorczy: - Trzeba popierać samowystarczalność. To jest trudne w Polsce, jeśli chodzi o biurokrację, ale w Hiszpanii, skąd pochodzę, to nawet trudniejsze. 

 

Bayle rozumie, że pewne kontrole żywności są konieczne, ale nie mogą one być podobne do tych, przeprowadzanych w dużych firmach. 

 

- W Hiszpanii, w jednym z regionów zapisano w prawie, że przetwórstwo na niewielką skalę może być wykonywane w takich samych warunkach, w jakich są przygotowywane potrawy dla członków rodziny  gospodarza - mówi Jan Krzysztof Ardanowski, wiceprzewodniczący sejmowej komisji rolnictwa. - I to ma sens! Bo kuchnia jest najodpowiedniejszym miejscem do przygotowywania na przykład konfitur.  We wspomnianej Hiszpanii rolnicy mogą produkować i sprzedawać np. sery, pasztety, oliwę z oliwek, a nawet wino.  Z prawa obowiązującego w innych krajach chcielibyśmy zaczerpnąć tylko najlepsze wzorce.  

 

Ardanowski zapewnia, że posłowie zajmą się poprawianiem prawa jak najszybciej, prawdopodobnie jeszcze we wrześniu.  - Bo zmiany, które weszły na początku tego roku, zatwierdzone przez poprzedni Sejm, są kompletnie bez sensu - uważa poseł.   

- Od 1 stycznia zmieniło się tylko to, że opodatkowano sprzedaż bezpośrednią, która wciąż jest w  szarej strefie - żartuje rolnik z Dolnego Śląska. - Też łamię prawo, a ze mną nawet kilku urzędników, którzy robią zakupy w moim gospodarstwie i są bardzo zadowoleni, bo mają żywność, która im smakuje!

 

Ułatwienia? Ależ tak!

- Problem polega na tym, że brakuje spójnej polityki dotyczącej sprzedaży bezpośredniej z gospodarstwa - uważa poseł Dorota Niedziela. - Powstał poradnik dobrych praktyk dotyczący żywności pochodzenia roślinnego, z którego wiele osób już skorzystało. Brakuje podobnego poradnika dotyczącego żywności pochodzenia zwierzęcego. Potrzebne są także małe, wiejskie ubojnie, by rolnik nie miał problemu z utylizacją odpadów. 

Jej zdaniem w takich regionach jak np. Małopolska, gdzie jest dużo małych gospodarstw, potrzebne są także inkubatory, w których rolnicy mogliby się dowiedzieć, jak się za przetwórstwo i sprzedaż zabrać. Ułatwienia? - Jak najbardziej są potrzebne! - dodaje. 

 

Musi być bezpiecznie

- Produkcja żywności, także tej sprzedawanej wprost z gospodarstw lub na jarmarkach, targowiskach musi być przede wszystkim bezpieczna, ale należy uwzględnić skalę ryzyka i tego też powinny dotyczyć uproszczenia - dodaje Ardanowski. - Z kolei obowiązek płacenia 2-procentowego podatku nawet od sprzedaży słoika dżemu, jest bzdurny! Dlatego zależy nam na jak najszybszej zmianie. Pomysł jest taki, by rolnik ewidencjonował sprzedaż i dopiero po przekroczeniu trzydziestu lub czterdziestu tysięcy złotych przychodu, zgłaszał się do Urzędu Skarbowego i płacił podatek. 

- Czekamy na te zmiany - dodaje gospodarz z Dolnego Śląska. - Zyskają na tym nie tylko rolnicy, ale i konsumenci, a nawet budżet państwa.

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Gospodarze chcą sprzedawać żywność bez obaw - Gazeta Pomorska

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24