Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gród kołaczycki z WĄSÓW słynie

Jakub Hap
MÓWI SIĘ, ŻE... Kiedyś wąsy były jednym z głównych atrybutów męskości. Teraz, po latach, wracają do łask. Nie wszyscy jednak wiedzą, że zarost noszony pod nosem jest nieoficjalnym symbolem Kołaczyc - czas przywołać ducha legendy.

Podania i legendy to ważne elementy naszej tradycji. Opowieści, przekazywane z pokolenia na pokolenie, bez względu na to, w jakim stopniu pokrywają się z wydarzeniami, które faktycznie miały miejsce, stanowią cenny skarb - będąc istotnym budulcem tego, co nazywamy tożsamością lokalną. Są różne. Raz poważne, raz śmieszne. Realne, bądź całkowicie oderwane od rzeczywistości. Pouczające, czasami frywolne. Jest ich mnóstwo - również w naszych stronach. Pisaliśmy już o tych odnoszących się do góry „Liwocz” oraz dębu przy gotyckim kościele parafialnym w Bieździedzy - w którego pień zostały ongiś wbite dwa miecze. Teraz znów przenosimy się doepoki średniowiecza i ponownie na ziemię kołaczycką, tym razem jednak do samej jej stolicy - Kołaczyc.

A mówili o szewcach dobrze
Spośród legend dotyczących tego miasta przetrwały przede wszystkim te, w których mowa jest o... wąsach. Tak, Kołaczyce i męski zarost noszony pod nosem według nie jednej, ale kilku opowieści sprzed lat, zdają się łączyć mocne związki.

Historia najbardziej znanej z tych legend miała rozegrać się w XIV bądź XV stuleciu - w czasie gdy na polskim tronie zasiadał założyciel dynastii Jagiellonów, Władysław Jagiełło.

W owym czasie na terenie Kołaczyc działało kilku solidnych szewców. Byli wizytówką miasta, wszak w okolicy lepszych nie było. Wieść o tym, jak to pięknie potrafią robić i naprawiać buty, niosła się na wschód, zachód, północ i południe. Dotarła nawet do stołecznego Krakowa. Wizyty dystyngowanych dworzan królewskich nie były na terenie Kołaczyc niczym nadzwyczajnym - panowie z wyższych sfer przyjeżdżali do niewielkiego miasteczka regularnie, zaopatrując się w ciżmy dla siebie oraz swych bliskich.

Trudno się dziwić, bo robione w Kołaczycach buty cechowała wyjątkowa jakość. Skóra, z jakiej je wykonywano, była porządnie wygarbowana i zszyta gęstym ściegiem, podeszwa zaś przyszyta do wierzchu szczeciną dzika. Dzięki temu nie było możliwości, żeby szybko się rozlazła - nawet w porze deszczowej. Dlatego też pewnego dnia król Jagiełło, który również w ciżmach z Kołaczyc chodził, postanowił złożyć u kołaczyckich rzemieślników duże zamówienie. W tym też celu wysłał do miasta obok Jasła umyślnego, by ten spisał z majstrami stosowną umowę - wpłacając przy tym zaliczkę zatowar. Ten rozkaz wykonał. Nic nie wskazywało, że opłacalna dla obydwu stron transakcja może obfitować w jakiekolwiek problemy.

Dali plamę
A te jednak nastąpiły, gdy nadszedł dzień odbioru butów. Szewcy, tak samo jak z porządnych usług słynni z bujnych eleganckich wąsisk, które - gdy tylko była potrzeba - czernili szuwaksem, za niewywiązanie się na czas z danego słowa mieli słono zapłacić.

- Zjechały wozy z Krakowa do Kołaczyc, a tu ani jednej pary z zamówionych ciżem nie ma do odbioru. Ba, nawet robota nie zaczęta, chociaż minęło już trzy miesiące od złożenia zamówienia. Wrócili wysłannicy królewscy do stolicy z niczym. Nic dziwnego, że Jagiełło rozsierdził się jak nigdy dotąd i rozkazał by jaśnie wielmożny pan biecki wziął ze sobą miejscowego kata, każdemu z szewców kołaczyckich uciął za karę po jednym wąsie. Kasztelan wypełnił królewskie polecenie co do joty. Kiedy zatem stało się wedle woli królewskiej, przez wiele tygodni żaden z pohańbionych szewców nawet głowy nie wystawił ze swojej izby, dopóki mu choć trochę wąsy nie odrosły - opowiada Andrzej Potocki w „Księdze legend i opowieści beskidzkich”. Autor publikacji nie ma złudzeń - panowie szewcy nawalili, gdyż nie mieli za co kupić materiałów niezbędnych do wykonania królewskiego zamówienia - skóry, dratwy, smoły czy szczeciny. Otrzymaną zaliczkę... przepili.

Legenda wciąż tętni życiem
Według innej wersji opowieści pozbawienie szewców wąsów nastąpiło z rozkazu pana naGoleszu - starosty Zyndrama z Maszkowic. Tak czy owak, incydent sprawił, że odtąd mieszkańcy wsi obok Kołaczyc złośliwie wołali za sąsiadami zza miedzy: oddaj wąsy! Nazywali ich też gołowąsami - co bynajmniej nie było chlubą. Te uszczypliwości miały trwać przez lata.

Wśród kołaczycan krąży też inna legenda dotycząca wąsów. Wynika z niej, że jednemu z okolicznych mężczyzn pewnego razu obcięto połowę wąsów. Następnie doradzono mu, by ubytek... dokupił. Stąd też mówi się, że w mieście obok Jasła handlowało się wąsami.

Lata mijają, a barwne podania o Kołaczycach, szewcach, wąsach, królu Jagielle wciąż są żywe. I niech tak zostanie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24