Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grudzień ‘70 na Wybrzeżu. Tragiczna historia Jana Polechońki z Bieszczad

Piotr Samolewicz
Piotr Samolewicz
Starcia przy stacji SKM Gdynia Stocznia, w tym miejscu zginął  Jan Polechońki.
Starcia przy stacji SKM Gdynia Stocznia, w tym miejscu zginął Jan Polechońki. IPN Gdańsk
Rozmowa z Bartoszem Januszewskim z gdańskiego Oddziału IPN na temat robotniczej rewolty na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. Jedną z jej ofiar był pochodzący z Podkarpacia Jan Polechońki.
Bartosz Januszewski
Bartosz Januszewski IPN Gdańsk

Czy wydarzenia z 17 grudnia 1970 r. w Gdyni można uznać za punkt kulminacyjny grudniowej rewolty na Wybrzeży?
„Czarny czwartek” 17 grudnia 1970 r. jest z punktu widzenia liczby ofiar kulminacyjnym momentem krwawego tygodnia. Rozpoczął się on w poniedziałek 14 grudnia, a skończył w niedzielę 20 grudnia, kiedy Gomułka został odwołany z funkcji I sekretarza KC PZPR. Tego dnia, według oficjalnych danych, zginęło w Gdyni 18 osób. Ten tragiczny dzień był apogeum krwawych wydarzeń na Wybrzeżu również ze względu na skalę zaangażowanych przez władzę środków w postaci wojska, milicji, służb specjalnych. Robotnicza rewolta rozlała się wkrótce na całe Wybrzeże – od Elbląga aż po Szczecin.

Tego dnia robotnicy wrócili do pracy w gdyńskiej Stoczni im. Komuny Paryskiej po apelu wicepremiera Stanisława Kociołka. Nie wiedzieli, że czeka na nich wojsko. Czy zatem doszło do prowokacji?
Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy było to świadome działanie władz, czy doszło do tragicznego nieporozumienia. Pierwszym, najważniejszym ośrodkiem władzy było Biuro Polityczne KC PZPR: Władysław Gomułka i jego najbliżsi współpracownicy, w tym minister obrony narodowej, gen. Wojciech Jaruzelski. Drugim – oddelegowani przez Gomułkę do Trójmiasta funkcjonariusze partyjni z Zenonem Kliszko i Stanisławem Kociołkiem na czele. To oni mieli monitorować sytuację na Wybrzeżu. Trzecim centrum decyzyjnym było dowództwo dyslokowanych na Wybrzeże jednostek wojskowych. W tym czasie, kiedy wicepremier Kociołek występował wieczorem 16 grudnia w TVP, nawołując robotników do spokojnego powrotu do pracy, wojsko i ZOMO otaczało stocznię i teren portu gdyńskiego. Do tego dodać należy, że już dwa dni wcześniej Biuro Polityczne podjęło decyzję o użyciu broni ostrej wobec demonstrantów.

Na liście ofiar tego dnia dominują młodzi mężczyźni. Wśród nich jest przybyły z Bieszczad Jan Polechońki.
Wśród 18 ofiar „czarnego czwartku” przeważają ludzie bardzo młodzi. Sześciu z nich nie ukończyło 20. roku życia. To była młodzież szkolna, nastolatki ze szkół zawodowych. Dwaj najmłodsi, Jerzy Skonieczka i Zygmunt Gliniecki, byli uczniami 8. klasy dwóch gdyńskich podstawówek. Najstarsza ofiara miała w chwili śmierci 34 lata. Wśród zabitych był 30-letni Jan Polechońki (jego nazwisko jest często błędnie zapisywane jako Polechoński lub Polechońka). Pierwsze lata życia, do 1947 r., Polechońki spędził w okolicach Ustrzyk Dolnych. Nie znamy okoliczności przeprowadzki jego i jego rodziców z Podkarpacia w Koszalińskie, być może miała ona związek z akcją „Wisła”. W połowie lat 60. Jan Polechońki znalazł się po raz pierwszy w Trójmieście, gdzie jako żołnierz odbywał służbę zasadniczą w gdyńskiej jednostce marynarki wojennej. Podczas jednego z pobytów w rodzinnych stronach na Podkarpaciu poznał swoją przyszłą małżonkę, Zofię. Państwu Polechońkom wkrótce urodziła się córeczka. W chwili śmierci Jana, 17 grudnia, małżonka była już w drugiej ciąży. Na Wielkanoc 1971 r. urodziła syna, jednak dziecko zmarło w połogu. Pod koniec lat 60. Jan Polechońki zatrudnił się w Stoczni im. Komuny Paryskiej jako spawacz. Liczył na poprawę swojej materialnej sytuacji. Z przekazów rodziców, którzy pozostali w Koszalińskiem, wiemy, że spośród sześciorga rodzeństwa pomagał on rodzinie w największym stopniu. Jan Polechońki stał się jedną z pierwszych ofiar ”czarnego czwartku”. Z relacji Zofii Polechońkiej wynika, że małżonek nie lubił jeździć do pracy w zatłoczonej SKM-ce, dlatego i tym razem przybył na stację Gdynia Stocznia jednym z pierwszych składów. Ok. 6.00 rano został śmiertelnie postrzelony na kładce nad torami albo przy zejściu z niej. Sekcja zwłok wykazała, że kula trafiła go prosto w serce. Jan był jednym z trzynastu zabitych rankiem 17 grudnia przy przystanku SKM Gdynia Stocznia, aż tyle bowiem osób zginęło w pierwszych godzinach starć. Kiedy został przewieziony do Szpitala Miejskiego w Gdyni, już nie żył. Małżonka o śmierci męża dowiedziała się od jego kolegów, natomiast na oficjalną informację musiała czekać aż do 20 grudnia. Tego samego dnia, ok. godz. 22, odbył się pospieszny pogrzeb na cmentarzu w Gdańsku-Oliwie. Uczestniczyli w nim tylko najbliżsi członkowie rodziny w obecności funkcjonariuszy SB i urzędnika Wojewódzkiej Rady Narodowej. Ten ostatni sugerował, by w trakcie pogrzebu żałobnicy zachowywali się w sposób stonowany, nie płakali. Po krótkiej modlitwie w obecności kapłana tajny pochówek dobiegł końca. Wkrótce pani Zofia wróciła do Olszanicy w Bieszczadach. Kilka miesięcy później Jan Polechońki został ekshumowany i spoczął w rodzinnej miejscowości żony. Za odszkodowanie otrzymane ze Stoczni im. Komuny Paryskiej wdowa po Janie Polechońkim zakupiła w 1972 r. mieszkanie w Sanoku, gdzie mieszkała z córką jeszcze w 2015 roku. Wiemy o tym z wydanej wówczas publikacji gdańskiego IPN pt. „Pogrzebani nocą”, poświęconej ofiarom Grudnia ’70 na Wybrzeżu Gdańskim.

Opowiedział pan bardzo dramatyczną historię. Jak na Wybrzeżu obchodzony jest ten dzień?
Robotnicza rewolta 1970 r. rozpoczęła się 14 grudnia w Gdańsku, kiedy na znak protestu przeciw drastycznym podwyżkom cen żywności ranna zmiana nie podjęła pracy w gdańskiej Stoczni im. Lenina. Eskalacja przemocy ze strony milicji i wojska oraz walk ulicznych miała miejsce 15 grudnia, kiedy demonstranci podpalili „Reichstag”, jak nazywano gmach gdańskiego komitetu PZPR. 16 grudnia, gdy stoczniowcy próbowali ponownie wyjść na ulice, zostali ostrzelani przez wojsko i milicję. Stocznia została spacyfikowana. W Gdańsku rocznicę protestu grudniowego obchodzimy właśnie tego dnia, przed Pomnikiem Poległych Stoczniowców, przy historycznej bramie nr 2 Stoczni. Natomiast w Gdyni uroczystości mają miejsce dzień później, 17 grudnia. Obchody rozpoczynają się rano apelem poległych pod Pomnikiem Ofiar Grudnia, a więc w miejscu, gdzie padły pierwsze strzały gdyńskiego „czarnego czwartku”.

Tłum przed gmachem Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej zaczął gromadzić się około godziny 13. Zobacz archiwalne zdjęcia Służby Bezpieczeństwa.

Czarny czwartek oczami bezpieki. Zobacz zdjęcia Służby Bezpieczeństwa

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24