Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grzegorz G. z Dębicy dostał dożywocie za zabicie ciężarnej szwagierki. Pół mln zadośćuczynienia dla rodziców zmarłej

Anna Janik
Krzysztof Kapica
Sąd Okręgowy w Rzeszowie wymierzył najsurowszą z możliwych kar dla 34-latka z Dębicy. Mężczyzna został skazany za zabicie ciężarnej szwagierki.

Na dzisiejszej rozprawie, skazany Grzegorz G. się nie pojawił. Byli za to obecni rodzice zamordowanej Jolanty Ś., którzy łzami reagowali na odczytany przez sędziego wyrok. Sąd uznał, że Grzegorz G. jest winny zabójstwa Jolanty Ś. Doszło do niego w nocy z 20 na 21 maja 2016 r. w Borowej niedaleko zjazdu z autostrady A4, 15 km od Straszęcina. Jolanta Ś. była wtedy w 30 tygodniu ciąży. Wg prokuratury ojcem dziecka był Grzegorz G. i to właśnie chęć ukrycia niewygodnego romansu i jego owocu miała być motywem zbrodni.

- Działając umyślnie, w zamiarze bezpośrednim pozbawienia życia, zadał pokrzywdzonej kilkakrotnie uderzenia w głowę narzędziem tępym, czym spowodował u niej liczne rany w okolicy czołowo-ciemieniowej i potylicznej, skutkujące narastającą niewydolnością krążeniowo-oddechową, spowodowaną krwotokiem zewnętrznym z licznych ran i zachłyśnięciem się krwią do dróg oddechowych i płuc, skutkujące zgonem pokrzywdzonej, przy czym czynu tego dopuścił się w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie - mówił podczas ogłoszenia wyroku sędzia Tomasz Wojciechowski.

Sąd wymierzył mężczyźnie karę dożywotniego pozbawienia wolności. Dodatkowo Grzegorz G. został pozbawiony praw publicznych na 8 lat, co oznacza, że nie może np. brać udziału w głosowaniach. Decyzją sądu ma też zapłacić po 250 tys. zł każdemu z rodziców tragicznie zmarłej Jolanty Ś.

Grzegorz G został też skazany za inne przestępstwa, których według ustaleń sądu dopuścił się po zabójstwie, m.in. przywłaszczenia rzeczy zmarłej Jolanty Ś. i mienia należącego do jego pracodawcy, w tym komponentów automatyki przemysłowej wartych ponad pół mln zł. Sprzedał je w Krakowie, a pieniądze pochodzące ze sprzedaży miały być jego zabezpieczeniem, bo planował uciec z kraju.

Sąd skazał także osoby, które kupiły od niego komponenty. Maja też pokryć koszty procesu sądowego, z których sąd zwolnił Grzegorza G. Wyrok jest nieprawomocny.

Przypomnijmy, że zaginięcie 25-latki z Dębicy zgłosiła w sierpniu 2016 r. jej matka. Niepokoiła się, bo młoda kobieta była w zaawansowanej ciąży i w lipcu miała wyznaczony termin porodu. Tymczasem nie dawała znaku życia. Niestety, w toku prowadzonego śledztwa okazało się, że w czasie, kiedy szukała jej rodzina i policja, dziewczyna już dawno nie żyła. Prokuratura ustaliła, że zginęła w maju, prawdopodobnie z rąk ojca jej nienarodzonego dziecka, pochodzącego z okolic Dębicy, prywatnie męża jej własnej siostry.

Czytaj też: 31-latek przyznał się do zabójstwa szwagierki z Dębicy

Dziewczyna nie mieszkała z rodziną, ale wynajmowała mieszkanie, dlatego informacja o jej zaginięciu tak późno dotarła do policji. Pierwszy przełomowy moment w tej sprawie, po którym policja zaczęła podejrzewać, że za zniknięciem dziewczyny stoi osoba trzecia, miał miejsce w sierpniu. Wtedy to matka zaginionej dostała z jej numeru telefonu SMS-a, w którym córka rzekomo przyznała, że dziecko urodziła i sprzedała, ale sama czuje się dobrze i nie chce, by jej szukano.

W dodatku po zaginięciu 25-latki ktoś wybierał pieniądze z jej konta, sprzedał jej samochód, ale mimo tych sygnałów przełom w sprawie nastąpił dopiero wtedy, kiedy siostra zaginionej, czyli żona domniemanego sprawcy, zgłosiła zaginięcie męża. Co ciekawe, kilka dni wcześniej jego pracodawca, czyli szef jednej z dębickich firm ze sprzętem elektronicznym, zgłosił kradzież mienia na, bagatela, pół miliona zł. Wtedy policja uznała, że te dwie sprawy może łączyć właśnie osoba Grzegorza G. Dzięki zasadzce udało się go zatrzymać zanim zdążył uciec z kraju. Zniknięcie miało być częścią skrupulatnie przygotowanego planu związanego z zabójstwem.

Do tego czynu mężczyzna się nie przyznawał, mówił tylko o nieszczęśliwym wypadku, tłumacząc, że pokłócił się ze swoją partnerką, a ta spadła z nasypu kolejowego. Nie potwierdziły tego jednak obrażenia, jakie śledczy odkryli na ciele 25-latki. Ciało 25-latki policjanci znaleźli w lesie w okolicy Ropczyc na głębokości 0,5 metra, gdzie ukrył je skazany.


Zobacz też: "Mają istotne informacje". Przesłuchania świadków w procesie po wypadku B. Szydło

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24