Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hokej: Sanok zostaje w ekstraklasie

WALDEMAR MAZGAJ, MARIAN STRUŚ
Gol Macieja Mermera na sekundy przed końcem dogrywki decydującego meczu zapewnił utrzymanie hokeistom KH Sanok, którzy po dwóch meczach przegrywali z GKS-em Katowice 0-2 i prawie wszyscy postawili na nich krzyżyk. Gratulacje dla trenera Miroslava Doleżalika i jego zawodników.

GKS KATOWICE - KH SANOK 2-4 (2-2, 0-1, 0-1)

0-1 D. Demkowicz - M. Mermer (2), 1-1 Marek Trybuś - Kątny (12), 2-1 R. Sobała - Filo (12), 2-2 Piecuch - Miśków (17, w przewadze), 2-3 Niemiec - Saglo (27, w przewadze), 2-4 T. Demkowicz - M. Mermer (60, do pustej bramki).
GKS: Zając - Labryga, Kowalski; R. Sobała, G. Sobała, R. Tkacz (2) - Marecek (2), Szymański; Plutecki (2), Marek Trybuś, Filo - Marznica, Marcin Trybuś; Kątny, Ł. Elżbieciak (2), R. Fonfara oraz Baka (n), Mirocha (n). Trener - Andrzej TKACZ.
KH: Worosznow - Rąpała (2), Ciepły; Maciej Radwański, Saglo, Niemiec - Piekarz, Burnat (2); T. Demkowicz, Kostecki (2), M. Mermer - D. Demkowicz, Miśków (2); Dżoń, Koszarek, Piecuch oraz Połącarz (o). Trener - Miroslav DOLEŻALIK.
Sędziowali: Przemysław Kępa (Nowy Targ) oraz Zbigniew Wolas i Artur Hyliński (Oświęcim). Kary: 8 i 8 minut. Widzów: 1000 (40 z Sanoka).
Trener sanoczan przed meczem nawet nie krył zdenerwowania, gdyż mógł to być jego ostatni pojedynek w roli szkoleniowca KH. - Pozmieniałem układ par obrońców oraz środkowych w każdym ataku. Może tak będzie lepiej - zastanawiał się Miroslav Doleżalik. Do "Małego Spodka" przyjechało też kilkudziesięciu kibiców KH, którzy zachowywali się spokojnie. W odróżnieniu od miejscowych fanów, którzy w 52. minucie meczu zaatakowali boks z zawodnikami z Sanoka. Tylko sprawna interwencja porządkowych pomogła opanować frustracje miejscowych fanów.
Ich nerwy zaczęły się już w 98. sekundzie, gdy Dariusz Demkowicz strzałem z linii niebieskiej (pierwsze uderzenie sanoczan i jego pierwszy gol w tym sezonie) zaskoczył zasłoniętego Jacka Zająca. Od tego momentu inicjatywę przejęli miejscowi; Mykołę Worosznowa niepokoili zwłaszcza Marek Trybuś i Rafał Plutecki. Ten ostatni w 10. minucie przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem KH. W 12. minucie na ławkę kar powędrowali Łukasz Miśków i Rafał Tkacz. Na lodzie zrobiło się luźniej i już po 24. sekundach wspomniany Trybuś dobił krążek odbity od bandy po strzale Szymona Kątnego. Krążek po drodze dotknął kijem Piotr Ciepły i zmylił kompletnie swojego bramkarza. Jeszcze spiker nie zdążył ogłosić strzelca gola, a już było 2-1; katowiczanie wygrali wznowienie w swojej tercji Jaroslav Filo podał do Roberta Sobały, który w sytuacji sam na sam trafił między parkany Worosznowa. Wydawało się, że po tych dwóch ciosach goście już się nie podniosą... Jednak w 16. minucie karę dostał Plutecki, po chwili goście założyli zamek i nie atakowany Maciej Piecuch prawie wjechał do bramki. W samej końcówce, gdy Sanok grał w osłabieniu, wynik podwyższyć mógł Tomasz Demkowicz, ale nie przejął krążka choć był sam przed Zającem.
W II tercji goście coraz odważniej atakowali i w 27. minucie (na ławce kar Pavel Marecek) Marcin Niemiec trafił z ostrego kąta w samo okienko. Po chwili znakomitej szansy na podwyższenie wyniku nie wykorzystał T. Demkowicz, który był sam pod bramką GKS-u. "Spodek" ucichł, a gra się zaostrzyła. W końcówce kilka razy znakomicie spisywał się Worosznow.
Wydawało się, że w trzeciej odsłonie katowiczanie rzucą się z ogromnym impetem na sanoczan, ale gdy zaraz po rozpoczęciu Marek Trybuś nie potrafił z bliska pokonać bramkarza KH tempo gry zupełnie siadło. Dopiero w 53. minucie, gdy na ławce kar usiadł Arkadiusz Burnat, miejscowi założyli pierwszy zamek. Stuprocentowych szans jednak nie mieli. Na 45. sekund przed końcem meczu Andrzej Tkacz poprosił o czas, a gdy miejscowi wygrali wznowienie do boksu zjechał Zając. Marecek stracił jednak krążek, Maciej Mermer podał go na lewo do T. Demkowicza, a ten na sekundę przed końcem trafił do pustej bramki. Gry już nie wznowiono.
Po meczu miejscowi fani obrzucili "mięsem" Bogu ducha winnych sędziów, a zawodnicy "gieksy" i trener Tkacz mówili o zaległościach w wypłatach. Sanoczanie niewiele się cieszyli.

KH SANOK - GKS KATOWICE 2-1 po dogrywce (0-0, 1-0, 0-1 - 1-0)

1-0 T. Demkowicz - Kostecki (26), 1-1 R. Sobała - Marek Trybuś (52), 2-1 M. Mermer - T. Demkowicz (65).
KH: Worosznow - Ciepły, Rąpała; Maciej Radwański, Saglo, Niemiec - Burnat, Połącarz; T. Demkowicz, Kostecki, M. Mermer (4) - Piekarz, D. Demkowicz; Piecuch (2), Dżoń, Koszarek. Trener - Miroslav DOLEŻALIK.
GKS: Zając - Kowalczyk, Marcin Trybuś; R. Sobała, Marek Trybuś, Filo (2) - Szymański, Marecek (2); Goliński, G. Sobała, Tkacz (4) - Kowalski (4), Fonfara; Elżbieciak, Baka (2), Mirocha oraz Marznica. Trener - Andrzej TKACZ.
Sędziowali: Tadeusz Godziątkowski (Bydgoszcz) oraz Piotr Madeksza (Sosnowiec) i Artur Hyliński (Oświęcim). Kary: 6 i 14 minut. Widzów: 3500.
Na Torsanie stawiła się rekordowa liczba kibiców. A na tafli trwał zażarty bój o każdy krążek. Walczyli godni siebie rywale, gdyż trzeba oddać honor katowiczanom, że walczyli naprawde dzielnie, w niczym nie ustępując gospodarzom. Po wyrównanej bezbramkowej I tercji, w drugiej obie strony atakowały coraz śmielej. Fantastycznie bronili jednak obaj bramkarze. W 26. minucie pod bramką Zająca ostro szarżował Robert Kostecki; dwukrotnie strzelał, jednak bramkarz GKS-u dwa razy wybijał krążek. I wtedy do akcji wkroczył jeden z największych wojowników KH - Tomasz Demkowicz - i krążek ugrzązł w siatce. Potem odważniej ruszyli goście, jednak świetne strzały Bartłomieja Kowalskiego, Adama Golińskiego i Marka Trybusia bezbłędnie wyłapał Worosznow. W III tercji na strzały T. Demkowicza i Niemca goście zrewanżowali się dobrymi akcjami Marecka i Tomasza Mirochy. Wyrównał w 52. minucie Robert Sobała, który wcisnął krążek w zamieszaniu podbramkowym. W 56. idealną szansę na uzyskanie prowadzenia miał Bogusław Rąpała, ale trafił w słupek. W dogrywce minimalną przewagę mieli goście, jednak w na 25. sekund przed końcem dogrywki do szybkiego podania T. Demkowicza doszedł M. Mermer i pięknym strzałem w sam róg nie dał szans Zającowi na obronę.
Torsan oszalał! Fontanny szampana spadały na głowę uszczęśliwionych zawodników i kibiców, wiwatom nie było końca. Jeszcze godzinę po meczu słyszeliśmy gromkie "sto lat" i głośne skandowanie: idźcie na piwo! Po pierwszym meczu z GKS-em to samo zdanie skandowali z wyrzutem, gdyż drużynie nie szło. Wczoraj mogli im na to pozwolić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24