Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hubert robi cudeńka ze szpatułek i wykałaczek

Cezary Kassak
Zbudowanie makiety sali królewskiej Hubertowi Pomiankiewiczowi zajęło trzy miesiące. Efekt jest godny podziwu.
Zbudowanie makiety sali królewskiej Hubertowi Pomiankiewiczowi zajęło trzy miesiące. Efekt jest godny podziwu. Archiwum prywatne
Sala królewska, stacja orbitalna, setki samolotów, okrętów, czołgów, a to wszystko 22-letni Hubert Pomiankiewicz z Mielca wykonuje ze szpatułek medycznych, wykałaczek i patyczków do lodów.
W kolekcji ma obecnie około 400 modeli wykonanych z kawałeczków drewna.
W kolekcji ma obecnie około 400 modeli wykonanych z kawałeczków drewna. Archiwum prywatne

W kolekcji ma obecnie około 400 modeli wykonanych z kawałeczków drewna. (fot. Archiwum prywatne)- Tworzywo jest dość nietypowe, a przy tym trudne w obróbce, ale za to… tanie. Szpatułki lekarskie kosztują grosze, zapałki, z których robię kółka czy lufy czołgów, też żaden wydatek. Zimą szefowie sklepów spożywczych mają solidne nadwyżki patyczków do lodów, można dostać je za darmo - mówi 22-letni Hubert Pomiankiewicz, mieszkaniec Mielca.

Z kawałeczków drewna potrafi wyczarować praktycznie wszystko. Ma około 200 miniaturowych modeli samolotów i śmigłowców. Swój ulubiony śmigłowiec, Mi-24, wykonał aż w czterech wersjach.

Jak na lokalnego patriotę przystało, lubi robić miniatury samolotów związanych z Mielcem. Wykleił więc Iskrę, Iskierkę, Irydę, Mewę, Łosia, Bryzę, "Antka" czy Dromadera.

Lekcja historii

Pasję modelarską Hubert Pomiankiewicz łączy z zamiłowaniem do historii.

- Kiedyś z zaciekawieniem czytałem o walkach pod Narwikiem w 1940 roku, w których uczestniczyły polskie kontrtorpedowce. Chciałem zobaczyć "z góry", jak ta bitwa wyglądała i wyrzeźbiłem miniaturowe repliki walczących pod Narwikiem okrętów.

Wykonał także modele okrętów wchodzących w skład przedwojennej Flotylli Rzecznej.

- Wspominam o nich, bo dziś mało kto pamięta, że ówczesną polską Marynarkę Wojenną tworzyły nie tylko jednostki pływające po Bałtyku, ale i rzekach, jeziorach. Wśród nich monitory, czyli odpowiedniki morskich niszczycieli. Mogę się pochwalić replikami pierwszych zbudowanych w kraju monitorów rzecznych: ORP Kraków i bliźniaczego ORP Wilno.

Swoje miejsce w kolekcji mają samochody. Osobowe, między innymi luksusowy leopard z Mielca, oraz pancerne, takie jak ursus wz. 29, którego prototyp - jak sama nazwa wskazuje - powstał w 1929 roku.

Są i miniatury czołgów, w tym czołgu 7TP. - Ten czołg był skonstruowany na bazie brytyjskiego vickersa E, miał jednak mocniejszy silnik, lepsze uzbrojenie - tłumaczy Pomiankiewicz. - 7TP był dumą przedwojennych polskich sił pancernych.

Trzy miesiące harówki

Dla Huberta z kolei największy powód do dumy stanowi makieta sali królewskiej Państwowej Szkoły Muzycznej w Mielcu.

- Ta sala to unikat w skali kraju. Wiszą w niej obrazy namalowane przez Konstantego Niemczykiewicza, przedstawiające wizerunki polskich królów i książąt według Jana Matejki - opowiada. - Najpierw był plan, żebym wykonał makietę całego budynku szkoły. Z panem dyrektorem Ryszardem Kuskiem doszliśmy jednak do wniosku, że sala królewska jest pomieszczeniem tak pięknym, iż warto skupić się tylko na niej.

Nad repliką samolotu czy okrętu pracuje zwykle 10-15 godzin. Salę królewską składał trzy miesiące, codziennie od rana do wieczora.

- Mój pokój wyglądał wtedy tak, jakby w nim bomba wybuchła: wszędzie leżały części modelu, jakieś ścinki, troty. O przyjmowaniu gości w pokoju nie mogło być mowy. Nie było nawet warunków do spania, bo całość sklejałem na łóżku i drzazgi wbijały mi się w plecy - śmieje się mielczanin.

Nie wszystko był w stanie zrobić sam.

- Jedna pani wymalowała godło, inna na maszynie uszyła dywanik - podkreśla. - Elementem makiety jest 4-centymetrowej wysokości zegar, jak najbardziej "na chodzie". Obrazy zostały wydrukowane na papierze fotograficznym, oczywiście w pomniejszeniu. Nogi do 84 krzesełek toczyłem na tokarce. Dużo pracy miałem przy parkiecie, trzeba było położyć dwa tysiące maciupeńkich klepek. Niełatwo było też wyrzeźbić fortepian z dołączonymi nutami walca minutowego Fryderyka Chopina. Koniec końców jednak się udało…

Niby-Belweder i stacja orbitalna

Zanim uporał się z salą królewską, "wymodelował" pałacyk, przypominający Belweder. - Tylko częściowo wzorowałem się na Belwederze, w dużej mierze polegałem na własnej fantazji - wyjaśnia.

Wiernie za to odtworzył wygląd stacji orbitalnej Mir - sztandarowego osiągnięcia radzieckiej kosmonautyki. Do Mira podpiął statek "Sojuz", którym na stację docierali astronauci, oraz transportowiec "Progress".

Makiety Sali Królewskiej i Mira wyróżniają się tym, że są relatywnie duże. Replika sali ma 40 cm długości; standardowy model autorstwa Huberta mieści się w dłoni.

- W swoim pokoju i w piwnicy przechowuję teraz ok. 400 "maleństw". W ogóle skleiłem ich jednak znacznie więcej. Krewnym, znajomym albo dzieciom bawiącym się pod blokiem zdążyłem podarować pewnie z tysiąc miniatur. Po prostu nie miałem ich gdzie trzymać. Przy czym rozdawałem głównie te egzemplarze, które akurat były uproszczone i nie wymagały wielkiego nakładu pracy. Replik dokładnie odpowiadających oryginałom nie zamierzałem i nie zamierzam się pozbywać.

Klei jak natchniony

Modele konstruuje w oparciu o rzuty, zdjęcia.

- W pierwszej kolejności sklejam kilka szpatułek, zachowując mniej więcej boczny kształt śmigłowca, samolotu czy okrętu. Potem usuwam wszystko, co zbędne i tak powstaje kadłub. Pozostałe części, na przykład śmigło, kleję najpierw osobno, po czym dodaję do całości - opisuje.

W nagrodę za odwzorowanie wyglądu Sali Królewskiej dostał miniszlifierkę. Poza tym posługuje się frezarką, nożykiem modelarskim, pilnikiem do paznokci, pęsętą, lupą.

Do nakładania kleju używa strzykawek. Zdarza mu się sięgać po narzędzia… stomatologiczne. Dźwignia do wyrywania zębów w jego warsztacie pełni funkcję dłuta.

Tworzenie drewnianych modeli wymaga cierpliwości, samozaparcia, zdolności manualnych.

- Pewnie nie każdy by się w czymś takim odnalazł, ale ja, jeśli tylko mam coś do roboty, to siadam, zapominam o bożym świecie, tylko kleję, kleję, kleję...

W ramach "produkcji ubocznej" wykona czasem szkatułę albo pióro do pisania w drewnianej obudowie.

- Kiedyś nie miałem weny do samolotów, to sobie fajkę wystrugałem. Praktycznego użytku z niej nie robię, ale wiem, że bubla nie wyprodukowałem - fajka została przetestowana przez profesjonalnego palacza - zaznacza z uśmiechem.

Permanentna wystawa domowa

W Mielcu jest już postacią względnie znaną. Informowały o nim lokalne media, trafił nawet do Teleexpressu. Do niedawna prowadził modelarski blog.

Miniatury wystawiał w Państwowej Szkole Muzycznej oraz w liceum, do którego uczęszczał.

- Stałą wystawę właściwie mam u siebie w mieszkaniu. Jak ludzie usłyszą, że jest taki wariat, co skleja modele ze szpatułek laryngologicznych, to przychodzą i proszą, żeby im pokazać - uśmiecha się Hubert.

Ostatnio przez parę tygodni miał nogę w gipsie, więc kolekcja się nie powiększyła. Nasz rozmówca jednak już myśli o kolejnych modelarskich przedsięwzięciach.

- Do tej pory poświęcałem uwagę przede wszystkim lotnictwu i siłom morskim. W przyszłości chciałbym bardziej niż dotąd zainteresować się sprzętem używanym przez polskie wojska lądowe. Poza tym chodzi mi po głowie pomysł, aby zająć się nieistniejącym już zamkiem mieleckim. To byłoby wyzwanie nie mniejsze niż przygotowanie makiety sali królewskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24