Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Idole dawnego Rzeszowa. 70 lat Stali (1944-2014)

Marek Bluj
Stal Rzeszów miała wielu zawodników, o których inne kluby mogły tylko pomarzyć.
Stal Rzeszów miała wielu zawodników, o których inne kluby mogły tylko pomarzyć. Archiwum
Nikt ich nie kaperował, przychodzili za mieszkanie, grali i pracowali, a strzelali tak, że siatki pękały!

Zygmunta Ciska, jednego z założycieli Stali Rzeszów, prezesa klubu i sekcji piłki nożnej mogłem słuchać godzinami. Wyjmował notatki z początków działalności Stali, sypał liczbami, faktami, anegdotami, wymieniał nazwiska.

- Przychodzili do nas piłkarze z różnych stron Polski i różnych klubów. Nikt ich nie kaperował, nie kupował. Dostawali pracę w WSK i mieszkanie - mówił.

W latach 1946-1950 i w późniejszym okresie także Rzeszów miał kilku idoli. Na nich chodziło pół miasta. Stefan Kędra, Tadeusz Niedzielski, Jan Majeran, Wojciech Bukała, Kazimierz Majeran, Tomasz Lubiński grali etatowo w reprezentacji województwa.

- To byli wspaniali ludzie - działacze, trenerzy zawodnicy. Każdy doskonale znał się na tym, co robił. Były zapał i chęć do pracy. Nie było tylko na etacie fortuny. Ona przyszła później... - mówił Cisek.

- Indywidualnością dużego formatu w naszej drużynie był Stefan Kędra, przed wojną zawodnik Grochowa Warszawa. Dobrze wyszkolony, szybki, myślący. Wojnę spędził w obozach koncentracyjnych na terenie Niemiec. Po wojnie przyjechał do rodziny i zdecydował się na pracę w WSK w charakterze frezera Daliśmy mu mieszkanie - pokój z kuchnią. Z nawiązką odrobił te skromną zaliczkę - malował postać Kędry prezes Cisek.

- Na osobne potraktowanie zasługuje Tadeusz Niedzielski. Przed wojną jako junior reprezentował barwy Resovii. Już wówczas słynął z żelaznej kondycji. Potrafił na pełnym gazie grać cały mecz, jak to się popularnie mówi "zaganiał rywali" - wspominał kolejnego filara swojej Stali mój rozmówca.
Warto zatrzymać się przy braciach Janie i Kazimierzu Mejeranach. Obaj niezwykle pożyteczni, dobrze wyszkoleni technicznie.

- Jan, zanim przyszedł do nas, grał z powodzeniem w I-ligowej Cracovii, a podczas wojny w reprezentacji Armii Polskiej w Anglii. Kazimierz występował również w I lidze, także w Krakowie, tyle, że bronił barw Garbarni - nakreślał sylwetki kolejnych gwiazd ówczesnej Stali jej prezes.

Stefana Kędrę miałem szczęście poznać osobiście. Był świetnym piłkarzem i cenionym fachowcem w WSK, w 1951 r. awansował na stanowisko mistrza. Był ewenementem w historii stalowskiej piłki, strzelił 350 bramek. Grał jako środkowy napastnik. O jego bramkach kibice rozprawiali długo. O jednej, szczególnej, sam mi opowiedział.

- W 1949 roku pojechaliśmy na mecz do Radomia. Gospodarze specjalnie założyli nowe siatki. W 27. minucie po przerwie otrzymałem piłkę przed polem karnym i w pełnym biegu ękopnąłem" w poprzeczkę. Piłka odbiła się i wracała w moim kierunku, uderzyłem ją jeszcze raz - może z sześciu, może z siedmiu metrów. Siatka nie wytrzymała, pękła. Gospodarze wtargnęli na boisko, chcieli mnie bić. Zażądali od nas 5 tysięcy złoty za siatkę. Nie było rady, prezes Cisek musiał zapłacić te pieniądze - uśmiechał się pan Stefan.

I jeszcze jedna ciekawa opowieść środkowego napastnika. - Rok później wracaliśmy do Rzeszowa ze zgrupowania w Szklarskiej Porębie; zatrzymaliśmy się w Wałbrzychu, gdzie - o czym informowały plakaty - zmierzyliśmy się z reprezentacją klubów związkowych.

Nikt nam nie dawał szans, tymczasem prowadziliśmy 5-1. Przy takim stanie któryś z naszych zawodników zrobił rękę w polu karnym. Tomek Lubiński, który stał w naszej bramce, odbił strzał Kuźmy, który później przyszedł do Stali, a Tadek Kościółek, wykopał piłkę jak najdalej od naszego pola karnego. Trafiła do mnie, zwodem minąłem obrońców i z 17 metrów trafiłem w samo okienko. Co się wówczas działo! 15 tys. kibiców domagało się powtórki karnego. Interweniowała policja. Pod meczu od razu otrzymałem propozycję od tamtejszego klubu.

Pytano ile zarabiam w Rzeszowie. Powiedziałem, że 15 tys., na co usłyszałem, że u nas dostanie pan 45 tys. tylko niech pan u nas zostanie. Wróciłem do Rzeszowa, a podobnych sytuacji miałem jeszcze sporo - zakończył Stefan Kędra, który strzelał kolejne bramki dla Stali.

Ostatni mecz w barwach stalowskiej jedenastki rozegrał w 1956 roku o wejście do II ligi. Był bardzo szybkim zawodnikiem, trudno go było sfaulować, ale w Jaśle trafił na nie lada "kosiarza", który pozrywał mu ścięgna. Po długiej rekonwalescencji Kędra wrócił na boisko i choć dawnej sprawności nie odzyskał, nadal był postrachem bramkarzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24