Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ile lekarz może zarobić w jedno popołudnie?

Karolina Jamróg
Rano przyjmują pacjentów w przychodni, później otwierają prywatny gabinet, a nocą zdarza im się dyżur w szpitalu. Pracują dużo, a ile zarabiają? Postanowiliśmy to sprawdzić.
Ile lekarz może zarobić w jedno popołudnie?

Iksiński to cieszący się bardzo dobrą opinią ginekolog. Jednego dnia potrafi zarobić więcej, niż wynosi minimalna miesięczna pensja w naszym kraju. Jak to możliwe?

Iksińskiego spotkać można na oddziale jednego z rzeszowskich szpitali. Pracuje tam na całym etacie, więc zarabia średnio 4 tys. zł brutto.

Ale pan doktor pacjentki zaprasza także do prywatnego gabinetu. Otwiera go zwykle dwa razy w tygodniu na trzy lub cztery godziny. Ile udaje się mu dorobić do pensji?

Chcąc to sprawdzić, zapisaliśmy się na wizytę. Poczekalnia pęka w szwach. Na miejscu okazuje się, że na jedną godzinę jest zapisanych kilka kobiet.

W gabinecie spędzają średnio 15 minut. Zostawiają 100 zł. W godzinę Iksiński jest w stanie przyjąć cztery pacjentki. Gabinet jest otwarty przez cztery godziny. Przyjmując tylko jednego dnia szesnaście kobiet, ginekolog "na rękę" dostaje 1600 zł.

Aneta mieszka pod Rzeszowem. Od roku sprzedaje polisy ubezpieczeniowe. Ile zarobi, zależy od liczby sprzedanych ubezpieczeń. Raz wpadnie tysiąc złotych, raz dwa. Nie może się nadziwić, że doktor Iksiński zarabia 1600 zł tylko jednego popołudnia.

- Ludzie tyle dostają, ale na miesiąc! Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale u mojego lekarza też zawsze zostawiam stówkę - mówi Aneta.

Pójdźmy o krok dalej w naszych obliczeniach. Iksiński panie przyjmuje dwa razy w tygodniu, czyli średnio osiem razy w ciągu miesiąca.

Tym samym do jego kieszeni wpada 12 tys. zł. Od tej kwoty nie zapłaci podatku, bo w gabinecie próżno szukać kasy fiskalnej, a pieniądze od pacjentek trafiają od razu do szuflady.

Ekstra kasa z dyżurów

Inaczej wygląda wypłata lekarza, który w szpitalu jest zatrudniony na etacie, inaczej jeśli obowiązuje go kontrakt. Pensja lekarza na etacie waha się od 3,5 do 5,5 tys. zł brutto miesięcznie. Na konto lekarza specjalisty, pracującego na kontrakcie, trafia co miesiąc od 12 do 20 tys. zł.

Dla 30-letniego Tomasza, urzędnika, to kwota wręcz niewyobrażalna. - Lekarze zarabiają bardzo dobrze jak na nasze warunki - przyznaje. - Podejrzewam, że gdyby wyjechali za granicę, dostaliby o wiele więcej. Mam mieszane uczucia. Denerwują mnie tylko tymi protestami. Co rusz im się coś nie podoba.

Praca w szpitalu wiąże się z dodatkowo płatnymi dyżurami. Stawki są różne. Z raportu Ministerstwa Zdrowia opublikowanego w 2010 r. wynika, że lekarz na kontrakcie dostaje od 41 do 59 zł brutto za godzinę dyżurowania. Takich stawek nie dostaną jednak wszyscy.

- Płacimy 37 zł za godzinę. W dużych miastach na pewno dają więcej. Ale my mieszkamy na końcu świata. Dyżury w dni powszednie trwają 16 godzin. W święta i weekendy są całodobowe - wyjaśnia Marek Kęska, wicedyrektor Samodzielnego Publicznego Zespołu Opieki Zdrowotnej w Ustrzykach Dolnych.

Rodzinni dzielą kasę

Lekarz, który ma własny gabinet, ale zawarł kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia, może liczyć na około 20 tys. zł miesięcznie. Kwota ta nie wpada jednak bezpośrednio do jego kieszeni.

- Z tych pieniędzy opłaca czynsz, jeśli lokal w którym znajduje się gabinet, wynajmuje oraz wypłaca pensje dla personelu medycznego. Do tego dochodzą inne koszty utrzymania gabinetu, łącznie z wymianą strzykawek - wyjaśnia Marek Jakubowicz, rzecznik prasowy NFZ w Rzeszowie.

Lekarze leczą nie tylko w swoich gabinetach. Dorabiają, przyjmując w przychodni. I niekoniecznie tylko w jednej.

Gorsi od niemieckiej pielęgniarki

Sami zainteresowani na temat pensji mówią niechętnie. Podkreślają, że kwoty, o których mowa, trafiają tylko do nielicznych kieszeni.

- Koledzy po fachu zarabiają różnie - mówi jeden z lekarzy (zastrzega, by nie podawać nawet jego imienia). - Jeśli nawet moje wynagrodzenie kształtuje się w granicach 10 tys. zł miesięcznie, to wcale nie uważam, że jest za wysokie. W naszym kraju wytyka się lekarzom, że zarabiają kokosy. Nikt nikomu nie broni iść na studia medyczne. Zapewniam, że to nie jest praca dla każdego.

Walczący o jeszcze wyższy status lekarze po swojej stronie mają m.in. Zdzisława Szramika, przewodniczącego Zarządu Regionu Podkarpackiego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.

- Rząd, nie tylko ten obecny, zawsze znajdzie jakiś wykręt, żeby tylko nie zapłacić nam więcej. Teraz na przykład słyszymy, że mamy kryzys. Od ośmiu lat jesteśmy w Unii Europejskiej, może w końcu dorównamy poziomem życia. Bo teraz mamy taką sytuację, że więcej od polskiego lekarza zarabia niemiecka pielęgniarka, która dostaje prawie dziewięć tysięcy euro - mówi przewodniczący Szramik.

A wtóruje mu pan Rafał, który dopiero rozpoczyna swoją karierę w tym zawodzie.

- Mówią, że i tak zarabiamy więcej od przedstawicieli innych zawodów. Ale przecież nie można porównać lekarza, który ratuje życie i zdrowie, do szefa kuchni! - irytuje się. Zwraca też uwagę na to, że przyszli lekarze dłużej studiują i muszą doszkalać się przez całe życie.

Więcej nie będzie

Na pojawiające się co jakiś czas żądania podwyżki dyrektorzy placówek medycznych mają jedną odpowiedź: płacilibyśmy więcej, ale więcej nie ma.

- Trzeba rozsądnie podchodzić do kwestii podwyżek - zaznacza Janusz Solarz, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie. - Wiadomo, że każdy chciałby zarabiać jak najlepiej, ale musimy zwrócić uwagę na otaczające nas realia. A one wyglądają tak, że kiedy szpital, podnosząc wynagrodzenia, powoduje stratę finansową, będzie przekształcony w spółkę. Jeśli wtedy też będzie przynosił straty - zostanie ogłoszona jego upadłość. Takie mogą być konsekwencje wydawania więcej, niż się ma.

W podobnym tonie wypowiada się dyrektor Marek Kęska z ustrzyckiego szpitala: - Ciągle borykamy się z brakami kadrowymi. Poszukujemy teraz m.in. kardiologa, anestezjologa, pediatrów i ortopedę. Wymagania finansowe lekarzy są bardzo duże, a działamy w regionie, w którym mieszka około 22 tys. osób i dostajemy przez to mniej pieniędzy z NFZ. W efekcie nie możemy zaproponować takich sum, żeby przebić konkurencję z dużych ośrodków.

Są gośćmi we własnych domach

Raport, przygotowany na początku tego roku przez Federację Porozumienie Zielonogórskie, która zrzesza lekarzy rodzinnych z własną praktyką, przekonuje, że lekarz w Polsce wcale nie ma "klawego życia".

- Lekarze z II stopniem specjalizacji na etacie w szpitalu, pełniąc dwa dyżury miesięcznie, zarabiają po około 3,5 tys. zł miesięcznie. Muszą dorabiać w przychodniach, pogotowiu ratunkowym oraz brać dodatkowe dyżury. Rzadko bywają w domu z rodzinami - podkreślają.

Wirtuozi i wyrobnicy

Zdaniem rzeszowskiego socjologa Leszka Gajosa dysproporcje między zarobkami lekarzy i pozostałych grup zawodowych są zbyt duże.

- Nie trafia do mnie argument, że lekarze na Zachodzie zarabiają więcej od tych pracujących w Polsce. Trzeba patrzeć na pensje na lokalnym rynku. Jeśli ktoś ma takie życzenie, zawsze może wyjechać - mówi Gajos. I dodaje, że w tym zawodzie są zarówno wirtuozi, jak i wyrobnicy.

- Specjalista powinien świetnie zarabiać. Ale na pewno nie tyle, co lekarz przepisujący polopirynę. Przyjrzyjmy się temu, ile w pracy medyka jest ratowania życia i zdrowia, a ile biurokracji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24