Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Indianin tropi przemytnika

pjahn
Charmain Harris, indiańska tropicielka-nauczycielka polskich pograniczników.
Charmain Harris, indiańska tropicielka-nauczycielka polskich pograniczników. DARIUSZ DELMANOWICZ
Czy przy pomocy kija można skutecznie tropić przemytników narkotyków lub nielegalnych imigrantów? Oczywiście. Indianie z Arizony kijem posługują się w codziennej pracy na amerykańsko-meksykańskiej granicy. Teraz przyjechali do Polski. Uczą naszych pograniczników niełatwej sztuki "czytania śladów".

Strażnica w podprzemyskich Huwnikach od minionego poniedziałku jest bazą wypadową dla 26 funkcjonariuszy z Bieszczadzkiego, Karpackiego i Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej. W okolicy pełno jest lasów, wąwozów i jarów.
- To doskonały teren do prowadzenia zajęć - zachwyca się kpt. Jerzy Ostrowski, koordynator zajęć z BiOSG. - Wybraliśmy go specjalnie.

Wilki ruszają

Gęsiego po śladach uciekinierów.
Gęsiego po śladach uciekinierów. DARIUSZ DELMANOWICZ

Gary Ortega z plemienia Tohono O`odhem jest zafascynowany kalwaryjskimi pejzażami. (fot. DARIUSZ DELMANOWICZ)25 maja br. Wczesny ranek. Rozpoczyna się pierwszy dzień szkolenia. Prowadzą je doświadczeni oficerowie amerykańskich służb celnych: dwóch mężczyzn i kobieta. Na co dzień pracują na południowo-zachodniej granicy USA z Meksykiem w Arizonie. To tropiciele z założonego w 1973 roku elitarnego oddziału Shadow Wolf (Wilk w cieniu). Grupa wyrusza do podnóża Kalwarii Pacławskiej. W pobliżu początkowych stacji Drogi Krzyżowej zbiórka. Indianie dzielą pograniczników na dwie grupy. Pierwsza oddala się kamienistą ścieżką w kierunku pobliskiego lasu. To uciekinierzy. Przewodzi im Gary Ortega z plemienia Tohono O`odhem. Jest zafascynowany tutejszą przyrodą.
- Dużo u was zieleni - mówi rozglądając się po okolicy. - U nas tylko pustynia usiana kaktusami, karłowatymi drzewami, piach, kurz i gdzieniegdzie skaliste wzgórza.
Na czele drugiej grupy staje Bryan Nez (52 l.) z plemienia Navaho, najbardziej doświadczony tropiciel, przez kolegów zwany wodzem. W dłoni trzyma narciarski kijek. Przy jego pomocy demonstruje, jak odnaleźć zagubiony ślad. Wybiera pierwszy na drodze odcisk buta. Przykładając do niego kij i przesuwając założoną na niego gumkę odmierza wielkość buta. Później szuka następnego odcisku drugiej stopy i kolejną gumką znaczy długość kroku.
- Gdy zgubicie, a później odnajdziecie ślad, skorzystajcie z tej metody - tłumaczy Nez. - Dzięki niej będziecie wiedzieć, czy to ten sam trop. Unikniecie pomyłki.
Pogranicznicy z zainteresowaniem wyłuchują indiańskich tajemnic. Nigdy przedtem niczego podobnego nie słyszeli.

Pomoc z satelity

Oprócz prastarych, sprawdzonych środków, Indianie korzystają również z nowoczesnych urządzeń. Do tych ostatnich niewątpliwie należą GPS-y. Sprzężone z satelitą umożliwiają precyzyjne ustalenie lokalizacji w terenie. Ma go każdy uczestnik szkolenia.
- Ruszamy - zachęca Charmain Harris (35 l.), indiańska tropicielka, jedna z nielicznych kobiet w amerykańskich służbach celnych. - Musicie być cierpliwi i uważni, a osiągnięcie zamierzony cel. Przyglądajcie się źdźbłom trawy, nadłamanym gałązkom, kamieniom.
Na czele kilkunastoosobowej grupy podąża trzech tropicieli-nowicjuszy: na środku główny, po bokach skrzydłowi. Pierwszy idzie zasadniczym śladem, tamci sprawdzają, czy poszukiwani nie rozdzieli się. Co parę metrów zmiana "przodowników". Każdy ma okazję wykazać się. Harris sprawdza, czy podopieczni angażują się. To nie zabawa w Indian, choć z pozoru może tak wygląda. Na stromym zalesionym podejściu polscy tropiciele kluczą w miejscu. Z trudem odnajdują kolejne ślady pozostawione przez uciekającą grupę. Z pomocą przychodzi Nez. Przyklęka na mokrej ziemi. Wpatruje się w nią, dotyka. Otaczającym go pogranicznikom pokazuje to, czego oni pierwotnie nie dostrzegli: kilka naruszonych małych kamyczków. Świeży ślad. Są następne. W wysokiej trawie wydeptana ścieżka. Tropiciele ruszają do przodu.

Jesteście aresztowani!

[obrazek4] Gęsiego po śladach uciekinierów. (fot. DARIUSZ DELMANOWICZ)Dochodzi południe. Bryan Nez zaciąga się rześkim powietrzem. W jego rodzinnych stronach o tej porze temperatura dochodzi do ponad 40 stopni Celsjusza. Wyjątkowo ciężkie warunki pracy. Z każdej strony niebezpieczeństwo. Przemytnicy niemal na okrągło szmuglują narkotyki z Meksyku do Stanów Zjednoczonych. To hurtownicy, uzbrojeni, zdesperowani. Uciekają się do różnych metod, aby zatrzeć ślady. Sprzyja im pustynia.
- W listopadzie ub. roku podążaliśmy śladem handlarzy szmuglujących prawie siedem ciężarówek marihuany - wspomina Charmain Harris. - Ostatecznie wpadli w zasadzkę.
Przy zejściu do Makowej, tropy uciekinierów znowu słabną. Najpewniej kluczyli po tutejszych zaroślach. Próbowali nas zmylić. Na szczęście bezskutecznie. Dostrzegamy ich odpoczywających przy krzakach tarniny.
- Jesteście aresztowani! - krzyczy jeden tropicieli. - Nie stawiajcie oporu.
Chwila wytchnienia. Teraz to my udajemy nielegalnych imigrantów. Z tropiących stajemy się tropionymi. Nez prowadzi karkołomnym bezdrożem wprost do Wiaru, wyjątkowo brudnego po ostatnich opadach deszczu. Tamci nie mają łatwego zadania. Muszą się nieźle napocić, aby odnaleźć nasze tropy, tym bardziej, że na pewien czas rozdzielamy się na dwa mniejsze zespoły. To dla zmylenia przeciwnika.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24